Do domu Mikaelsonów wchodziłam już ja do siebie. Elijah był świetny, zawsze dobrze mi się z nim rozmawia, jest wyrozumiały i podejrzewa, że ja i Klaus mamy jakiś sekret ale nie komentuje tego. Klaus to Klaus, nasz kontakt się nie zmienia, natomiast z Rebeką ostatnio więcej rozmawiam. Głównie dlatego, że wie o Nicholasie. Cały czas mnie obserwuje i pilnuje gdy nie jestem z Kolem. Nicholas co jakiś czas do mnie zagaduje ale nigdy nie spotyka mnie samej. Jestem wtedy z Caroline albo z Rebeką. Gdy jestem z Kolem nigdy go nie widać. Elena, Damon, Stefan i Matt dalej nie pogodzili się, że razem z Care jesteśmy z kim jesteśmy ale rozmawiają z nami normalnie, chyba, że mamy przy sobie Pierwotnych.
Niedziela. Miałam piękny sen, z którego wyciągnęła mnie rozzłoszczona Caroline.
- Rose ! Wstawaj ! Mam tego dość, spójrz ! - krzyczała
Jak co rano Kol siedzi u nas w pokoju czekając aż się obudzę, co nie podoba się Caroline, z którą dziele pokój.
- Care.. powinnaś się cieszyć, ja was po prostu pilnuje - powiedział uśmiechając się
- Bo na pewno ktoś nas zaatakuje w moim domu - prychnęła - Idę do Klausa - rzekła i chciała wyjść spod kołdry, jednak wcześniej dała znaczące spojrzenie Kolowi aby się odwrócił.
Gdy Caroline wyszła Kol położył się obok mnie.
- Co dziś robimy ? Elijah zaproponował, żebyśmy zjedli dziś wszyscy razem kolacje
- Kol, nie możesz tak co ranek siedzieć u nas w pokoju - powiedziałam
- Jak zwykle przesadzacie, po za tym na przykład przed wczoraj nie było mnie, przyszedłem jak już byłyście dawno na nogach
- Powiem Ci co będziemy robić. Szukać dla mnie mieszkania. Chcę się wyprowadzić, nie daleko, ale na swoje..
- Caroline nie będzie zadowolona, po za tym możesz zamieszkać ze mną, albo we dwoje możemy się gdzieś przeprowadzić
Jednym moim spojrzeniem uciszyłam Kola. Chłopak nauczył się już, że jeśli coś chcę to nie namówi mnie do zmiany zdania. Mikaelson oczywiście proponował, że to on kupi mi dom, albo jakiś apartament. Denerwował mnie tym, że wszystko chce mi kupować i mieć nad wszystkim kontrole. Znalazłam idealne mieszkanie. Małe, ale przejrzyste. Kolowi się nie spodobało ale nawet mnie to nie zdziwiło, żadne inne też mu nie pasowało.
Tak jak podejrzewaliśmy, Caroline było trochę przykro. Podziękowałam jej i Liz i z pomocą Kola, Caroline i Rebeki (!) wyprowadziłam się tego samego dnia. Pomogła też perswazja mojego chłopaka, dzięki, której mogłam już dziś zamieszkać. Gdyby nie to, papierkowa robota trwała by w nieskończoność.
- Muszę Ci coś powiedzieć - powiedział Kol poważnym głosem, siedzieliśmy właśnie na kanapie, ja miałam głowę opartą, na jego ramieniu, a on delikatnie dotykał moją dłoń, po tych słwach zrobił się lekko zdenerwowany - Wiesz o tym, że kiedyś byłem..
- Kol. Ja to wszystko wiem, zostawmy przeszłość za sobą.
- Tak, ale była taka Mary-Alice, była to czarownica, wodziłem ją ale tak na prawdę tylko po to, żeby coś dostać w zamian, pewne zaklęcie, byłem na prawdę.. - nie dałam mu skończyć, pocałowałam go - Nie chcę, żebyś mieli tajemnice przed sobą
- Jakie to słodkie - powiedziała Rebekah, która nagle wparowała do mieszkania - Ja jestem jak otwarta księga, Kol wyznał swoje tajemnice i serety a Ty Rose ? - zagadnęła
- Wyjazd Bex ! - powiedział donośnie Kol
Wiedziałam, że to mały sabotaż na mnie. Miała dość akcji z Nicholasem, miała dość bronienia mnie przed nim, chodź uważałam, że to głupota.
- Gdyby Rosie miała jakiś sekret czy coś to by mi powiedziała prawda ? - spojrzał na mnie
- Pewnie - skłamałam
Czułam się okropnie. Po pierwsze sprawa z Nichoasem, a po drugie sprawa z Klausem. Na szczęście Rebekah wie tylko o tym pierwszym.
- Z resztą, przyszłam wam powiedzieć, że za pół godziny kolacja, więc Kol.. możesz wracać, a ja dopilnuje aby Rose dotarła na czas. Weźcie się przebierzcie, błagam - powiedziała
Kol krótkim całusem w policzek pożegnał się ze mną, a ja zostałam sama z Rebeką.
- Nie powiesz mu o swoim narzeczonym ? - zaśmiała się - Posłuchaj.. - zmieniła ton na poważny - Nie lubię Kola. Tak jak nikogo z mojej rodziny, z wyjątkiem Elijahy. Ale wbrew temu to zależy mi na nim. On jest kretynem..
- Do czego zmierzasz ? - ponagliłam ją
- Do tego, że mówi Ci o wszystkim, nie wiedzieć czemu troszczy się o Ciebie, ciągle o Tobie gada, co mnie mocno wkurza.. A co najważniejsze.. ufa Ci. Tylko Tobie rozumiesz ? Nie zrań go, bo wtedy my z nim zostaniemy a wiesz mi.. nie chcesz go takiego oglądać - stwierdziła
- Ty go jednak kochasz - zauważyłam
- Jak komuś o tym powiesz, to Cię zabiję
Byłyśmy punktualnie na 19.00. Caroline już dawno była na miejscu. Nieoczekiwanie do drzwi zadzwonił dzwonek. Wszyscy momentalnie spojrzeliśmy na Elijahę.
- Nie zapraszałem nikogo więcej - powiedział wyjaśniając
Nie czekaliśmy długo na jakąś odpowiedź. Drzwi do villi Mikaelsonów same się otworzyły, a w nich stanął jakiś mężczyzna. Całe rodzeństwo szeroko wytrzeszczyło oczy. Ja i Caroline spojrzałyśmy się na siebie nie wiedząc kim on jest i skąd ta rekcja pierwotnych.
- Finn ? - odezwała się Rebekah
- Witajcie bracia i siostro - przywitał się, po czym spojrzał na mnie i Care.
Kol od razu złapał mnie za rękę, na co Finn zwrócił szczególną uwagę.
- A więc to tak - westchnął - Nieźle.. uważałbym na Twoim miejscu - zwrócił się bez pośrednio do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń - Finn Mikaelson
- Rose Anderson - przedstawiłam się, Finn to samo powiedział do Caroline, blondynka również się z nim przedstawiła.
Brunet nagle spojrzał się w stronę otwartych drzwi, nikt wcześniej nie zwrócił uwagę na to, że są otwarte. Finn uśmiechnął się w tamtym kierunku, po czym do środka weszła jakaś blond kobieta. Była ona dojrzała, a twarz jej jest bardzo łagodna.
- Mamo ? - zapytali jednocześnie Rebekah i Elijah
Kol i Klaus nic nie mówili Wszyscy mieli jeszcze bardziej wytrzeszczone oczy, niż przy pojawieniu się Finna. Jedyną reakcją Kola był mocniejszy ścisk mojej dłoni. Klaus podążył śladem młodszego brata i ujął dłoń Caroline.
CZYTASZ
Toksyczne życie | TVD TO | Kol Mikaelson
FanfictionJako człowiek zgubiła swoje wartości moralne, jako wampir stara się je przywrócić. Na przeszkodzie stoi jej jednak wampirza natura. Wróg może stać się przyjacielem, a przyjaciel osobą, która stoi na przeszkodzie do pełnego szczęścia. Ona musi sama w...