Część 6. Czerwiec 1942. Paulina

454 59 12
                                    


Brutalne przebudzenie nadeszło, kiedy do przedziału weszli żandarmi. Sytuacja zmierzała ku nieuchronnej katastrofie. I wtedy sturmbannfuhrer zachował się w sposób absolutnie zaskakujący i niespodziewany.

Był niewątpliwie przenikliwym i inteligentnym człowiekiem. Chciałam wierzyć, że również przyzwoitym.

Wyszłam za nim na korytarz.

- Dziękuję - powiedziałam półgłosem, bo cóż innego mogłabym powiedzieć.

Zapalił papierosa i spojrzał na mnie z rosnącym gniewem:

- Czy pani wie, w jakiej sytuacji mnie stawia? - warknął.

- To zwykłe niedopatrzenie. Błahostka. Córka jest jeszcze bardzo młoda i niedoświadczona. Zapomniała...

- To nie jest dziecko pani córki.

- Ależ oczywiście, że jest - zapewniłam.

Usiłowałam złowić jego wzrok, wydawało mi się, że w ten sposób zdołam go przekonać o mojej racji. Ale on zawiesił go na jakimś odległym punkcie za oknem

- To żydowskie dziecko? - wysyczał pytanie.

- Nie, oczywiście, że nie - zapewniłam gorliwie. - To mój wnuk.

- To nie jest dziecko pani córki - powtórzył. - To oczywiste, dlatego karmi je mlekiem z butelki. To żydowski chłopiec.

- Nie! - w akcie rozpaczy chwyciłam go za połę marynarki munduru. - Niech mi pan uwierzy. To mój wnuk.

Szybko i z odrazą odtrącił moją dłoń. Chwyciłam jego rękę. Zamarł. Patrzył na mnie z narastającą wściekłością, przez chwilę miałam wrażenie, że mnie uderzy.

- To mój wnuk. Proszę mi uwierzyć. Zrobię wszystko, żeby pan mi uwierzył... - zawiesiłam głos, uświadamiając sobie dwuznaczność i niedorzecznosć mojej deklaracji.

Wciągnął powietrze. Wbił we mnie niedowierzające spojrzenie. Jego gniew zdawał się przygasać. Pojawiło się cyniczne rozbawienie.

- Jest pani skończoną idiotką - spuentował.

- To mój wnuk - powtórzyłam raz jeszcze.

- Nie wierzę pani - mruknął, uwolnił swoją dłoń i ruszył w kierunku przedziału.

Poszłam za nim.

Ewa bujała w ramionach Adasia, który znów się obudził. Helena podniosła na mnie zalęknione spojrzenie.

Usiadłam naprzeciwko niego.

- Co pan zamierza? - zapytałam rzeczowo.

- Niebawem się pani przekona - uciął oschle.

Potem sięgnął po swoją teczkę i jakby nic się nie wydarzyło, zagłębił się w lekturze swoich dokumentów.

Pociąg zatrzymał się na jakiejś stacji. Zobaczyłam przez okno nieduży budynek dworca, częściowo zrujnowany, zapewne na skutek bombardowania. Adaś zasnął w ramionach Ewy. Od momentu kontroli nikt nie miał ochoty na rozmowę. Panowała niezręczna cisza i napięcie, które coraz bardziej mnie niepokoiło. Przekonywałam samą siebie, że on nic nie zrobi, nie zaszkodzi nam, bo konsekwencje tego mogłyby dosięgnąć nas wszystkie, również Wicię. A on nie chciałby skrzywdzić Wici.

Sturmbannfuhrer wstał i wyszedł na korytarz.

- Dlaczego znów stoimy? - zwrócił się do przechodzącego konduktora.

Duch (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz