W miarę, jak powstawał stutzpunkt, uświadamiałam sobie coraz dotkliwiej, że obdarto nas z prywatności, spokoju i wygody. Okolice dworu zostały oszpecone bezpowrotnie, a gwar, pokrzykiwania i rechotliwy żołnierski śmiech miały odtąd stale nam towarzyszyć.
W tamtych dniach stałam się trzymać z dala od Geista, uświadamiając sobie, że muszę uczynić wszystko, by wybić sobie z głowy mój niedorzeczny afekt do niego. Niestosowną namiętność, która niosła ze sobą wyłącznie bolesne upokorzenia.
W ciągu ostatnich miesięcy Geist wielokrotnie bardzo jednoznacznie wyrażał zainteresowanie moją osobą, by zaraz potem brutalnie i obcesowo mnie odtrącić.
Bawił się ze mną w specyficzną grę, niczym kot upolowaną myszą.
Ranił mnie, ale dla niego nie miało to najmniejszego znaczenia.
Tamtej wiosny Geist spędzał w Niewiadowie więcej czasu niż dotychczas. Doglądał prac, strofował żołnierzy. Pomimo to nie obyło się bez wielkiego bałaganu i niegroźnych, na szczęście, wypadków.
Szczególnie przykry był widok więźniów, których żołnierze wzięli sobie do najcięższych prac. Grupka wychudzonych ludzi – cieni, w zbyt lekkim jak na wczesnowiosenne chłody odzieniu. Pracowali ponad siły. Celina i Zośka rozdawały im ciepły posiłek, co z miejsca spotkało się z protestem ich nadzorcy, który uważał, że wystarczy, jeśli jadają rano i wieczorem. Patrząc na nich, mogłam sobie wyobrazić, jak nędznie owe posiłki wyglądały. Ostatecznie do sprawy wtrącił się Jan, co koniec końców doprowadziło do spięcia z Geistem.
- To przestępcy! – argumentował Geist, przechadzając się po gabinecie, wyraźnie wzburzony. - A pan chce ich karmić równie dobrze, jak domowników?
- Pragnę jedynie, by stutzpunkt jak najszybciej powstał – mruknął Jan, najspokojniej w świecie czyszcząc fajkę.
- Mamy podobne cele, panie Krauss – zapewnił Geist. - Tylko dążymy do nich innymi drogami. Moja jest szybsza.
- W latach dwudziestych dwór przeszedł gruntowny remont i przebudowę – zaczął mówić Jan. - Majster i robotnicy byli dobrze karmieni i sowicie wynagradzani. Prace, które w innych dworach zajmowały lata, przeprowadziliśmy w ciągu kilku miesięcy.
- Pan przeprowadził? - podjął Geist podejrzliwie.
- Nie, oczywiście, że nie. Byłem wówczas dzieckiem, znam tę historię z opowiadań.
- Ja również z opowiadań znam przeróżne fantastyczne historie o mojej rodzinie – Geist uśmiechnął się z wyższością. - Nie we wszystkie wierzę. Za kilka dni więźniowie przestaną być potrzebni i nie będą już kłuć w oczy, ani bić w pana poczucie humanizmu. Ach, jeszcze jedno. Chętnie ponownie zajrzałbym do ksiąg majątku.
Jan zdębiał.
- Już pan to robił – przypomniałam. - I nie dopatrzył się pan żadnych uchybień.
- W zeszłym roku. Od tamtej pory, jak mniemam, wiele się zmieniło.
- Dlaczego pan tak sądzi? - drążyłam niestrudzenie. - Czyż nie wspominał pan o konieczności obdarzenia się wzajemnym zaufaniem?
- Kontrola to najwyższy stopień zaufania – oświadczył Geist bezczelnie, z szerokim uśmiechem.
Tamtego popołudnia, kiedy kolumna więźniów ostatecznie opuszczała Niewiadów, zastałam Zośkę z nosem przy szybie, zalewającą się łzami.
CZYTASZ
Duch (Zakończone)
Fiction HistoriqueRok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać w wiejskim majątku szwagra. Po drodze musi skorzystać z pomocy człowieka, którego zachowanie i intencje są tyleż niejasne, co zaskakujące. C...