Część 84. Marzec 1944. Paulina

306 31 29
                                    

Rano, w dzień wyjazdu z Krakowa, Geist był spokojny i milczący. Znów ubrał mundur. Zjedliśmy śniadanie w hotelowej restauracji i ruszyliśmy w drogę.

- Najpierw odwieziemy panią Krauss do Niewiadowa. Potem zawieziesz mnie do Lublina – wydał polecenie Rainerowi.

- Tak jest, herr sturmbannfuhrer – odezwał się Rainer kornie i służbowo.

Zastanawiałam się, co i ile, ten chłopak, bądź co bądź formalny narzeczony mojej córki, wie o Albrechcie i wszystkich jego sprawach. Miałam wrażenie, że poufałe, niemal przyjacielskie stosunki pomiędzy nimi uległy zmianie na gorsze. I stało się to jeszcze zanim zginęła Ilse. Od dawna nie pili już wspólnie wieczorami, nie żartowali. Dlaczego?

Albrecht nie patrzył na mnie, spoglądał w okno. Siedzieliśmy obok siebie milcząc, niczym dwoje obcych ludzi, a ja, naiwna, wynajdywałam kolejne usprawiedliwienia dla jego postępku, w myślach formowałam absurdalne zarzuty pod adresem nieszczęsnej matki Martina. Powinnam odczuwać do Geista wstręt i pogardę, ale tak się nie stało.

- Nigdy bym pani nie skrzywdził – powiedział mi wczoraj, wychodząc z mojej sypialni. - Nigdy, choćby działy się najgorsze rzeczy. Wierzy mi pani?

Nie odpowiedziałam wtedy, a on wyszedł, nie czekając na odpowiedź. Nie wierzyłam już w nic. Spędziłam bezsenną noc. Rozpamiętywałam jego wyznanie w nieskończoność. Bolało potwornie. W chwili, gdy skłonna byłam uwierzyć, że jednak nie jestem mu obojętna, że wreszcie jest w stanie obdarzyć mnie zaufaniem, troską i czułością – on po prostu oczyścił sobie sumienie moim kosztem.

Co mi pozostało?

Wrócić do domu i grać dalej tę tragifarsę, dopóki zbliżająca się Armia Czerwona nie rozdzieli nas na zawsze?

Miałam w głowie chaos. Coś wewnątrz mnie krzyczało rozpaczliwie. Błagało, by wyznał, że to wszystko nie tak, nieprawda, kolejne jego kłamstwo, intryga, aby mnie zrazić, odepchnąć. Dlaczego tak bardzo bał się bliskości?


- Zastanawiała się pani kiedyś, kto wypisywał donosy, o których wspominałem kilkukrotnie? Choćby ten ostatni, który demaskował Solmana? - odezwał się Geist niespodziewanie.

Byłam zaskoczona, że podjął ten temat. Solman obarczył winą Zośkę, ale nigdy w to nie uwierzyłam, a po tym, co usłyszałam od Maryni, miałam niemal przekonanie, że Tadeusza i Zośkę coś łączyło. Ta paskudna sprawa z pobiciem i ostrzyżeniem Zośki mogła być dramatycznym skutkiem narosłego pomiędzy nimi konfliktu. Tadeusz postąpił okrutnie, ale być może Zośka czymś go sprowokowała, a może nawet groziła, że wyzna mi prawdę o ich romansie?

Kolejny mężczyzna w moim życiu, którego złe uczynki usiłowałam usprawiedliwiać...

- Jestem niemal pewien, że to pani Wanda – dodał Geist.

- Słucham?! - zdębiałam.

- Jest kilka przesłanek, które na to wskazują. Pani Wanda jest doskonale zorientowana w sprawach dworu, jest osobą wykształconą i bardzo dobrze zna niemiecki, chociaż jak zauważyłem, nie lubi się nim posługiwać.

- Wanda nigdy nie zrobiłaby niczego, czym zaszkodziłaby Janowi - zaprotestowałam. - Kocha go jak własnego syna.

- Być może, ale już pani i pani córek nie darzy zbytnią sympatią, a pojawienie się donosów zbiegło się w czasie z pani przyjazdem do Niewiadowa.

- Nie, nie wierzę w to! Nie może pan wiedzieć, czy donosy zdarzały się już wcześniej, skoro pana również nie było! Wystarczy już tego! Proszę może jeszcze powiedzieć, że to Solman sam pisał donosy na siebie!

Duch (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz