Jak zwykle Ewa skomplikowała życie nam wszystkim - czasami myślę o jej niefrasobliwości z taką złością i zastanawiam się, jak to możliwe, że wydałam na świat, i wychowałam dziewczynę tak upartą, i samowolną. Przy wszystkich tych cechach ma ten swój mały, pokrętnie sprytny rozumek, kierując się którym zawsze stawia mnie w sytuacji bez wyjścia. Tak było i tym razem.
- Jak to - nie odebrałaś? - wybuchnęłam złością.
- Heniek mi powiedział, że pan Mietek został aresztowany - wypaliła Ewa najspokojniej na świecie.
Zamarłam.
- O czym ty mówisz?
Ewa wzruszyła ramionami.
- Tak mi powiedział - skwitowała beznamiętnie.
A potem, jakby nigdy nic, zaczęła terkotać po dziecięcemu do Adasia.
- Boże przenajświętszy... - mruknęłam, czując, że krew odpływa mi z głowy.
Przysiadłam na walizce.
- Dobrze się czujesz... mamo? - podjęła Helena.
Siedziałam i patrzyłam tępym wzrokiem na stojący na peronie pociąg. Nasz pociąg. Ten, który miał zawieźć nas do lepszego, bezpieczniejszego życia.
Helena, zniecierpliwiona, zerknęła na zegarek:
- Mamo. Pociąg zaraz odjedzie - powiedziała.
Niby słyszałam jej słowa, ale jakoś do mnie nie docierały.
Próbowałam odtworzyć z pamięci rysy jego twarzy. Uśmiech. Drobne zmarszczki wokół oczu. I tamten ciepły wieczór, gdy siedzieliśmy w ogródku działkowym, w nowo wybudowanej altanie, która pachniała jeszcze drewnem. Mietek nie miał żyłki działkowicza i nie sądzę, by ten szczególny przydział, wyraz uznania dla jego zasług jako sumiennego, niemieckiego pracownika, sprawił mu radość. Raczej postrzegał go w kategoriach kłopotu - teraz należało zadbać o ten mały kawałek ziemi, sadzić, podlewać, plewić, doglądać.
- Podjęłam decyzję. Wyjeżdżamy z Krakowa - powiedziałam wtedy. - Do Niewiadowa.
Spojrzał na mnie z ukosa, a potem wyciągnął długie nogi przed siebie i zaciągnął się papierosowym dymem.
- To najrozsądniejsze, co możemy zrobić - dodałam.
Nie wiem, czego się spodziewałam - że będzie mnie przekonywał, że to pochopna i nierozsądna decyzja, usiłował zatrzymać? Tymczasem on milczał.
- Wrócimy po wojnie - zakończyłam, nadal licząc na jakąś jego reakcję.
Spojrzał na mnie przelotnie, a potem znów wbił wzrok w dal.
- Myślisz, że będzie do czego wracać?
Chyba nie liczył na moją odpowiedź, bo wstał i wskazał na ścianę altanki.
- Spójrz, jak oni to nieporządnie zrobili. Krzywo. Deski nieheblowane. Gwoździe wystają. Dzieci się pokaleczą.
Odetchnął głęboko i nie odwracając się do mnie, dodał:
- Heniek dostał powołanie.
Zamarłam.
- Do Wehrmachtu? - zapytałam bezmyślnie.
- Nie, jasny gwint, do Wojska Polskiego! - wybuchnął gwałtownie i wyrżnął pięścią w ściankę altany, nie zważając na gwoździe i drzazgi.
Po chwili zreflektował się i odwrócił do mnie
- Przepraszam. Masz swoje kłopoty.
- A mam - przyznałam. - Dlatego wyjeżdżamy.

CZYTASZ
Duch (Zakończone)
Ficción históricaRok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać w wiejskim majątku szwagra. Po drodze musi skorzystać z pomocy człowieka, którego zachowanie i intencje są tyleż niejasne, co zaskakujące. C...