Byłam zbulwersowana tym, co zobaczyłam.
Wieczorem, kiedy Wicia zasnęła, poszłam do Heleny. Siedziała w szlafroku przed lustrem i czesała włosy. Usiadłam na jej łóżku i chłonęłam jej widok przez chwilę. Moja piękna córka. O sercu zimnym jak lód.
Wreszcie odłożyła szczotkę i odwróciła się do mnie:
- Czy coś się stało, mamo?
- Musisz tego zaprzestać, Helenko – wyrzuciłam z siebie szybko.
- O czym ty mówisz, mamo?
- Widziałam cię dziś z Jankiem. On nie może stać się kolejną twoją zabawką.
Wzdrygnęła się i upuściła szczotkę. Zaraz potem schyliła się po nią powoli i odłożyła.
- Dlaczego tak surowo mnie oceniasz, mamo? - odezwała się zaskakująco spokojnie.
- Widzę, co się dzieje, Helenko.
Wzruszyła ramionami.
- Niewiele widzisz, mamo.
- Nie bądź impertynencka! – zganiłam. - Co tam sobie wyprawiasz w Lublinie z doktorem czy z innymi oficerami, nie widzę i wiedzieć nie chcę. Ale nie pozwolę, byś zawracała w głowie Jankowi. On jest szczery, prostoduszny i poniekąd po dziecięcemu naiwny. Nie wolno ci go zwodzić i mamić. Nie muszę ci też przypominać, że to brat Gustawa i nasza najbliższa rodzina, więc choć nie łączy was pokrewieństwo, miłosne stosunki byłyby dalece niestosowne...
Helena się roześmiała. A potem ukryła twarz w dłoniach i wybuchła płaczem. Nie wiem dlaczego, ale poczułam do niej jeszcze większą złość. Zawsze tak łatwo jej to przychodziło. Emocje, nastroje, kaprysy.
Po chwili się uspokoiła.
- Pamiętasz lato trzydziestego siódmego? - zapytała powoli, jakby niechętnie. - Spędzałyśmy wakacje w majątku dziadków Doroty Kusocińskiej.
Oczywiście, pamiętałam lato trzydziestego siódmego. Postanowiliśmy z Gustawem wyjechać nad morze, tylko we dwoje - niemal na cały okres naszego wspólnego życia kładły się jak cień moje kłopoty zdrowotne - najpierw po narodzinach bliźniaków, potem Niny, a na koniec po ciężkim porodzie Wici. Gustaw cierpliwie czekał na mój powrót do zdrowia, a ja chciałam mu to wreszcie wynagrodzić.
Wicią zajęła się moja ciotka, Jurek wyjechał na obóz harcerski, a dziewczynki wysłaliśmy na wieś. Kusocińskich znałam jeszcze z czasów małżeństwa z Adamem - przeszłości tak odległej, jakby wszystkie te wydarzenia miały miejsce w innej epoce. Nie wiedzieliśmy, że są proniemieccy. Gustaw wpadł we wściekłość, kiedy po powrocie Helena opowiedziała, o czym toczyły się rozmowy przy stole.
W ogóle w tamtym czasie Gustaw dość łatwo wpadał w złość. Irytował się z najbardziej błahych powodów. Tak, jakby narastające napięcie i świadomość tego, co nieuchronnie się zbliża, odbierały mu resztki cierpliwości. Kiedyś był takim łagodnym człowiekiem.
- Joachim był dalekim kuzynem Doroty, przyjechał z Frankfurtu – dodała Helena.
- Joachim... von Kalterer? - zapytałam, niepewnie.
- Tak. Wieczorami grał na gitarze, a ja śpiewałam. Spacerowaliśmy, dużo rozmawialiśmy. O poezji, sztuce, muzyce. Był... inny niż wszyscy.
Powiedziała to w taki sposób, że poczułam jak krew odpływa mi z twarzy.
- Zawrócił ci w głowie! - uniosłam się, jakby to oczywiste stwierdzenie mogło cokolwiek zmienić, cofnąć czas. - Helenko, przecież ty byłaś jeszcze dzieckiem! Miałaś ledwie szesnaście lat!
CZYTASZ
Duch (Zakończone)
Ficção HistóricaRok 1942. Paulina Krauss, wskutek dramatycznych wydarzeń, zmuszona jest opuścić rodzinny Kraków i zamieszkać w wiejskim majątku szwagra. Po drodze musi skorzystać z pomocy człowieka, którego zachowanie i intencje są tyleż niejasne, co zaskakujące. C...