Część 3. Czerwiec 1942. Wicia

582 67 11
                                    

Wiem, co oznacza po niemiecku słowo "Geist", więc takie nazwisko wydaje mi się trochę dziwne i niestosowne dla oficera SS.

- Zapraszam - major Geist otwiera przedział. - To pani bagaż?

- Tak, mój.

Bierze walizkę matki i wnosi ją do przedziału, ku rosnącemu skonfundowaniu konduktora. My musimy swój bagaż dźwigać same.

W przedziale panuje zaduch, więc pierwszym, co robi major, jest otwarcie okna. Słychać nawoływania na peronie. Mniej więcej w tym samym czasie pociąg powoli rusza.

Major odwraca się do matki:

- Nie powinna pani pozwalać traktować się w ten sposób - mówi.- To niedopuszczalne. Z tymi ludźmi trzeba ostro. Taki kolejarz ma wygodną, dobrze płatną pracę, ma obowiązek okazywać szacunek każdemu podróżnemu niemieckiego pochodzenia.

- Tak, ma pan rację - przyznaje matka ostrożnie.

- Skoro praca dla Niemców mu uwiera, niech poszuka sobie innej - ciągnie major.

- Tego przecież nie powiedział - mówi matka.

- Jest pani zbyt pobłażliwa. Niech nas nienawidzą, byleby się bali.

Matka uśmiecha się kącikami ust:

- Czy to istota polityki Rzeszy wobec narodów podbitych? Nie przypominam sobie tego ustępu w Mein Kampf.

Major unosi brwi zaskoczony, po czym uśmiecha się szeroko:

- Czytała pani Mein Kampf? Zaskoczyła mnie pani, zwykle kobiety nie są w stanie dobrnąć do połowy książki naszego fuhrera. Nie, to Lucjusz Akcjusz, rzymski poeta, pierwszy wiek przed naszą erą.

- Nigdy nie lubiłam historii i literatury antycznej.

- Szkoda. Można się z niej wiele nauczyć. Proszę się rozgościć – dodaje. - Potrzebuję kilka minut na przejrzenie dokumentów. Potem chętnie posłucham o powodach, dla których opuszcza pani tak piękne miasto jak Kraków.

Nie rozumiem, po co matka wprosiła się do przedziału majora. Wydaje mi się niegrzeczny i arogancki. Czyż matka nie powtarza nam nieustająco, że od Niemców w mundurach najlepiej trzymać się z daleka? Wolałabym tłoczyć się w wagonie trzeciej klasy i sądząc z niesmaku malującego się na twarzy Niny - moja siostra myśli podobnie. Helena wydaje się równie niespokojna i podenerwowana, co na dworcu. Ewa pozostaje niewzruszona i skupiona wyłącznie na Adasiu, który właśnie się obudził i cichutko kwili.

Major zdejmuje płaszcz, czapkę, wyjmuje dokumenty z teczki i zagłębia się w lekturze. Zawieszam wzrok na tej czapce, na połyskującej złowieszczo trupiej czaszce. Nigdy nie widziałam takiej czapki z bliska. Potem zauważam, że major nie zdjął rękawiczki z prawej dłoni. Zapomniał? Zaczynam przyglądać się uważniej i stwierdzam, że z tą dłonią jest coś nie tak - jakby nie do końca jest posłuszna jego woli, a dwa ostatnie palce w ogóle się nie zginają. Jestem spostrzegawczym dzieckiem.

Zauważam też, że major ma niedużą bliznę na podbródku, wygląda jakby ktoś zrobił małe nacięcie nożem, jej krawędzie są równe i nieposzarpane. Może bił się na noże w młodości? Niektórzy chłopcy lubią tak robić. Widziałam raz, jak robił to Jurek. Matka potem bardzo się na niego złościła

Matka również zdejmuje płaszcz, odsłaniając dość nędzną i podniszczoną czarną sukienkę, a potem pomaga mi uporać się ze skomplikowanym zapięciem mojego okrycia. Nina wyciąga książkę i zagłębia się w lekturze. Matka i Helena siadają blisko siebie i szepczą coś między sobą, bardzo cicho. Nudzę się. Zastanawiam się, czy udałoby się wyjąć z mojej walizki lalkę, bez naruszania pozostałych rzeczy. Pewnie nie.

Duch (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz