Część 62. Lipiec 1943. Paulina

283 40 20
                                    


Po powrocie z Wiednia Geist zaczął obchodzić się ze mną... subtelniej? Już pierwszego wieczoru, po kolacji, zaprosił mnie na koniak. Picie z nim alkoholu stanowiło potencjalne ryzyko... no, właściwie, czego? Skalania mojej i tak zszarganej już reputacji?

- Mam dla pani dwie wiadomości – oświadczył. - Wiem, że to nie jest najwłaściwszy czas na takie wizyty, ale moja siostra uparła się, by odwiedzić mnie w Niewiadowie. Nie zdołałem odwieźć jej od tej decyzji – zakończył z pewnym zakłopotaniem.

Oczywiście, ta wiadomość mnie nie zachwyciła.

- Kiedy pana siostra ma zamiar przyjechać? - zapytałam rzeczowo.

- W sierpniu. Zaledwie na kilka dni. Dołożę wszelkich starań, by ta wizyta nie była dla państwa kłopotliwa.

- Dobrze – przyznałam, choć pomimo zapewnień Albrechta, wizja pobytu Ilse Geist w Niewiadowie bynajmniej mnie nie cieszyła. - A jaka jest druga wiadomość?

Uśmiechnął się, wstał i sięgnął do szuflady biurka. Wyjął stamtąd niewielkie, kwadratowe pudełeczko. Otworzył go i położył przede mną na stole. Wewnątrz pudełka lśnił złoty pierścionek z brylantowym oczkiem.

Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Czy on... Nie, to niemożliwe. Zrobiło mi się gorąco.

- Albrechcie? - wyszeptałam, oszołomiona.

- Mam nadzieję, że się spodoba i że rozmiar będzie pasował. Pani córka ma szczupłe, drobne palce, ot, takie jak pani – powiedział i ujął moją dłoń.

- Moja córka... - powtórzyłam bez tchu.

- Tak, pani córka Ewa. Pierścionek oficjalnie wręczy jej Rainer. Niestety, nie mógł pozwolić sobie na taki wydatek, więc powiedzmy, że zaciągnął u mnie kredyt, który po wojnie spłaci – wyjaśnił.

- Tak, oczywiście – odetchnęłam głęboko.

Przyjrzał mi się badawczo i wybuchnął śmiechem:

- A pani co sobie pomyślała? - wypalił dość obcesowo, puszczając moją dłoń. - Że to ja zamierzam się oświadczyć którejś z pani córek?

- Nie, nie, oczywiście, że nie – zapewniłam szybko, nerwowo.

Boże, co ja sobie pomyślałam...

- Pierścionek jest piękny. Ewie na pewno się spodoba – dodałam.

Nie podobał mi się sposób, w jaki na mnie patrzył. Czyżby mnie zdemaskował?

- Nadal jest pani przeciwna ich zaręczynom? - podjął.

W zasadzie nie miałam nic przeciwko podporucznikowi. Nawet go lubiłam. Nie chciałam stawać Ewie na drodze do szczęścia. Tyle, że kiedy ujrzałam ten pierścionek, w pierwszej chwili pomyślałam... Dlaczego nie mogłam uwolnić się od tej myśli?

- Nie – zapewniłam szybko. - Nie jestem. Tylko po co ten pośpiech...

- Kochają się, nie można trzymać ich na dystans, to wielkie okrucieństwo – argumentował ochoczo.

Zastanawiałam się, czy mówił to serio, czy znów kpił. Czasami zdumiewał mnie jego sentymentalizm.

- Zapewniam, że dziecku to tylko pomoże – dodał, odgadując moje niewypowiedziane obawy.

- Może warto poczekać – podjęłam ostrożnie. - Już niebawem to wszystko straci znaczenie. Wszystkie te formalności, przepisy o czystości rasowej. Będą mogli pobrać się bez tego.

Duch (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz