#4

470 34 15
                                    

Byliśmy juz pod domem i otworzyliśmy drzwi...
_____________________________________________

Poszedłem w głąb domu, ale nikogo nie było. Kojarzy mi się to z jakimś horrorem, w którym jest seryjny morderca.

-Nie ma go!- krzyknąłem do rodziny stojącej w drzwiach. Ja musiałem być przynętą, no jakby inaczej...

× × ×

Siedziałem w swoim pokoju, pakowałem sie i przeglądałem, różne dziwne rzeczy, o którym nie miałem pojęcia.

I wtedy usłyszłem dźwięk otwierających się drzwi do mojego pokoju, obejrzałem się i znowu ten strach. Stał w nich nie kto inny niż ojciec...

-M..MAMO!!!-zacząłem się wycofywać, a on niebezpieczne zbliżać.-MAMO KURWA!!- krzyknąłem ponownie, po wcześniejszej ciszy z dołu.

-Nie ma jej... Nie uratuje cie.- uśmiechnął się i złapał mój nadgarstek.

-Puszczaj! POMOCY!- on jednak nie zamierzał przestać.

-Dokończymy to co zaczęliśmy i dam ci spokój. Obiecuje nie będzie bolało.- siadł na mnie okrakiem i zaczął całować moją szyje.
Nawet nie wiem skąd i jak kurwa w moim pokoju znalazł się Andy. I jebnął ojca czymś w glowe.

A co jeśli to jakiś psychopata?

Wszędzie jest.

A może to tylko przypadek?

Może przechodził?

To wszystko było takie szybkie... Blondas pomógł mi wstać i wyszedłem z pokoju, mężczyzna dalej leżał bez ruchu.

-Andy... Moja mama. Nie wiem gdzie jest.- zacząłem zaglądać do wszystkich pokoi pokoleji.- NIGDZIE JEJ NIE MA!-krzyknąłem z drugiego pokoju.

-Tu tez nie.- powiedział chłopak wychodząc na korytarz, ja zrobiłem to samo.

-Zadzwonie do niej... Tylko gdzie jest mój telefon?!- udałem się jeszcze raz do mojego pokoju, rzecz której szukałem była na podłodze.

-Rye. Wiem nie znamy sie długo, nie wiemy o sobie dużo, ale może chciałbyś ze mną polecieć i zamieszkać w Londynie?- chłopak złapał mnie za ręce.

KOCHAM GO?

CHYBA TAK!

CHCE Z NIM BYĆ?!

NAPEWNO!

Pocałowałem go czule w usta, po jakimś czasie zacząłem ruszać wargami, po czym chłopak zrobił to samo.

-Uznaje to za tak...- jeszcze raz przelotnie złączyłem nasze wargi i wybrałem numer do mamy. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... Nic!

-Kurwa!- rzuciłem telefonem o ścianę.

-Nie denerwuj się. Weź walizkę, bo za godzinę mamy samolot.- powiedział i przytulił mnie, potem wyszedł.
Wziąłem więc szybko wcześniej wspomnianą rzecz i mój dziwnie bo nie naruszony telefon i wyszedłem z pokoju, następnie z domu przed którym stał blondas.

-Już. Ale co z mamą i braćmi?- zapytałem jakby sam siebie.

-Wszystko będzie dobrze.- ruszyliśmy pod jego dom, zaczekałem na niego przed i po chwili chłopak wyszedł z walizką i małą podręczną torbą.-Możemy jechać na lotnisko.- otworzył garaż w którym stało sportowe auto.

-Przecież...-Mam prawko.- przerwał mi.

Usiedliśmy w wygodnym samochodzie i ruszyliśmy w znanym nam kierunku.
Nadal miałem w głowie, co z mamą i braćmi. Ale miałem Andy'go i to mi starczyło. Chciałem uciec, zapomnieć o tym mieście. Jechalismy a ja oglądałem widoki zza okna. Pomiędzy nami panowała niezreczna cisza, więc ją przerwałem.

-Może zabrzmi to głupio i nie odpowiedzialnie ale... Andy Fowler, kocham cię i ufam.- popatrzyłem na niego. Jego wzrok był raz na mnie, raz na drodze. Po chwili samochód zatrzymał się na jakimś parkingu. Wyszedł i otworzył drzwi po mojej stronie.

-Wyjdź.- powiedział, a ja myślałem że mnie tu zostawi za wyznanie tego co czuje.
Zamiast tego klęknął przede mną. -Ja tez cie kocham... Rye Beaumont. Zostaniesz oficjalnie moim chłopakiem?- zapytał. Wiem, że może to za szybko, ale kocham go. Pojawił się z znikąd, ale poczułem to odrazu, jak go zobaczyłem.

-Jezuuu!!! Taakkk!!!!- jęknąłem szybko, a chłopak pocałował mnie czule w usta.

× × ×

Byliśmy już na miejscu. Dom, a zarazem mieszkanie było niewielkie. Dwa pokoje obok siebie, łazienka na lewo od wejścia, w głąb po prawej była kuchnia a obok niej mały schowek? szafa? Chuj wie co to...

Rozpakowaliśmy się i rzuciłem się ze zmęczenia na jedną z kanap...

~Next?!😏😏❤

Is your feeling dangerous?/Randy🐝❤🌵 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz