Rozdział 7

41 5 2
                                    

Miałam ochotę wybiec ze szkoły, ale nie mogę już pierwszego dnia uciekać z lekcji.

- Musisz pójść jeszcze po książki do biblioteki. Mogę Cię zaprowadzić?

- Pewnie - w sumie to chciałam znać szkołę i wiedzieć gdzie co jest.

W drodze po przybory szkolne skupiałam wzrok wsztkich. Nie miałam przy sobie Klary, więc o co im chodziło?

- Czemu oni się tak na mnie gapią? -mówiłam to patrząc w posadzkę

- Bo jesteś nowa, masz zwierzę i jesteś znaną podróżniczką.

- Jak to zaną podróżniczką?

- Każdy wie co zwiedziłaś.

- Ale jak? Przecie z nikim poza Tobą jeszcze nie rozmawiałam, a i tak nie opowiadałam Ci o moich podróżach.

- Jak by Ci to powiedzieć...

- Prosto z mostu!

- Właśnie jesteśmy.

- Ejjjj noo... Odpowiesz mi jak z tąd wyjdziemy! - puściłam jej zabójcze spojrzenie, na co ona się roześmiała.

Gdy weszłyśmy biblioteka robiła wrażenie. Tyle książek. Po prostu raj. Uwielbiam czytać książki. Ale chyba do końca szkoły tego nie przeczytam.

Znajdowały się tu 4 piętra, a cała powierzchnia była chyba większa od boiska do piłki nożnej! Wszystko to było niesamowite. Wydawało, mi się że ta szkoła jest z gumy bo z zewnątrz nie wyglądała na tak ogromną.

Z za regałów wyłoniła się starsza pani w okularach z siwym krokiem na głowie.

- Dzień dobry.

- Witam! Ty pewnie jesteś tą Leną...

- Tak to ja.
Czy mogłabym dostać książki?
W jakich godzinach jest czynna ta biblioteka?
Ile książek można wypożyczyć?
Jak długo można je trzymać ... - chciałam zadać jeszcze parę pytań ale starsza pani mi przerwała.

- Spokojnie, dziecko.- zaśmiała się. - Na wszytko będzie czas.
A teraz, tu masz książki - podała mi stertę książek, których nie umiałam utrzymać.

Jak wychodziłyśmy dodała

- Jak będziesz chciała coś wypożyczyć to biblioteka jest czynna cały czas - puściła mi oczko na wychodnym.

Idąc przed siebie nie widziałam schodów i ...

- "Stuj!!! Uważaj!!! Schody!!!" - usłyszałam głos, ale było już za późno i spadałam właśnie ze schodów.

Książki rozsypały się.
Ami pobierała je.

Super! Nie ma to jak przyjść pierwszego dnia
i mieć wypadek na schodach!

Już miałam podejść do mojej koleżanki jednak okazało, się że nie umiem wstać. Próbuje, ale prawa noga odmawia mi posłuszeństwa.

Ami położyła książki koło mnie i chciała mi pomóc wstać. Nawet obie nie dałbyśmy rady.

- Idę po pomoc, a ty się z tąd nie ruszaj! - krzyknęła mi Ami biegnąc przed siebie.

- A gdzie miałabym iść? - krzyknęłam za nią.
Jestem uziemiona i to dosłownie.

Korytarzem szła grupka uczniów.
Świetnie. Pokaże się z jak najlepszej strony...

Przybliżyłam sobie książki
i udawałam, że specjalnie tu siedzę przeglądając książki. Niestety i tak zwróciłam ich uwagę.
Na moje nieszczęście była to grupa fejmów szkolnych.
Przeszli koło mnie śmiejąc się i obgadując. O dziwo nie przejmowałam się tym.

Jak to w takich wypadkach jest pełno ludzi się pojawiło wokół mnie.

Nagle podchodzi do mnie jakiś chłopak.

- Hej!

- Hej...! - przywitałam się

- Co tak tu sama siedzisz.

- Nie jestem sama

Popatrzył na mnie jak na idiotkę.

- Mam książki - uśmiechnęłam się

- Aaaa to ja nie przeszkadzam..., miło mi poznać, ukłonił się i wyciągnął rękę do sterty książek - nie, to nie, chciałem być miły.

Nie umiałam się nie zaśmiać. Wybuchnęłam śmiechem, a on razem ze mną.

- Mogę się przysiąść?

- Pewnie, nigdzie się z tąd nie ruszam.

- Jestem Artur

- Jestem Lena - uścisneliśmy sobie ręce.

- To ty jesteś tą nową?

- Tak...

- Choć pokaże Ci super miejsce - pociągnął mnie, a ja?
Przewróciłam się, bo jak by nie inaczej.

- Ałłł...!

- Jejku! Co Ci? Nie umiesz chodzić?

Złapałam się za kark - Jak by to powiedzieć, miałam mały wypadek. Byłam z moją współlokatorką w bibliotece po książki na lekcje i nie zauważyłam schodów, no i się przewróciła...
Nie umiem wstać, Ami pobiegła po pomoc ale jeszcze nie przyszła, więc jestem dosłownie uziemiona.

- Mogę Ci pomóc. Choć zaprowadze Cię na oddział szpitalny.

Artur niespodziewanie się podniósł i ...

~ ciąg dalszy nastąpi... ~

Wyspa przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz