Rozdział 8

27 6 0
                                    

Artur niespodziewanie się podniósł i wciągnął do mnie ręce, aby mnie podnieść. Gdy to zrobił pojawiła się Ami.

- Nie wygłupiaj się! - krzyknęłam śmiejąc się.

Mina mi zrzedła gdy zobaczyłam ją z lekarzem i wózkiem.

Oni serio chcą mnie tym wieść?!

- O hej...!

- Cześć! - odpowiedział Artur

- Widzę, że już znalazłaś sobie pomoc... - puściła mi oczko, a ja posłałem jej zabójcze spojrzenie.

- Posadzisz ją? - zwróciła się do Artura.

Spojrzałam blagalnie na niego, bo widziałam, że jest gotów to zrobić.

- Postaw mnie - zwróciłam się do chłopaka, który po moich słowach ostrożnie mnie postawił na podłodze i podtrzymywał.

- Nie potrzebuje wózka. Dam radę dojść do tego oddziału.
Z wsparciem. - popatrzyłam na chłopaka, który się uśmiechnął.

Prawdę mówiąc myślałam, że jest to bliżej. Wreszcie dotarliśmy. Lekarz mnie zbadał i stwierdził mocne stłuczenie kolana. Nie mogę chodzić i nadwyrężać go przez 2 tyg. Po tym terminie mam zgłosić się na kontrolę. Dostałam kule. Z nimi wróciłam do pokoju w towarzystwie Ami i Artura.
Pożegnałam się z Arturem i weszłyśmy do pokoju.

- Iii...? - zapiszczała

- Co?

- No, jak ty to zrobiłaś, że Artur do Ciebie zagadał?

- Siedziałam na schodach i przeglądałam książki aby dziwnie nie wyglądało to że siedzę przy schodach na podłodze z stertą książek. I tyle.

- Szczesciara. 😝

- Gdzie mamy dziś lekcje?

- Ty chcesz dziś iść na lekcje?

- Tak, a co?

- Pierwsza jest Matma tu nie daleko, ale w twoim tempie lepiej już się zbierajmy.

Ami podała mi dzisiejszy plan lekcji i spakowałam plecak zgodnie z nim.

Dotarłyśmy pod sale przed dzwonkiem. Niestety przykułam uwagę dużej części uczniów z mojej teraźniejszej klasy.

Parę osób było po prostu ciekawych, bo byłam nową osobą całkiem z zewnątrz, a inni obgadywali i śmiali się z moich kul. Czyli standardowa klasa.

Poznałam z nowej klasy parę dziewczyn i chłopaków, którzy byli całkiem spoko. Stworzyliśmy taką małą paczkę.

Lekcje dziś były w porządku i minęły dość szybko. Całe ręce mnie bolały od podpierania się na kulach, ale nie przejmowałam się tym.

Miałam cel.
Dojść choćby nad wybrzeże po drewnianym mostku i posiedzieć tam. Zamoczyć nogi w wodzie i powspominać moja mamę i tatę.
Zawsze ich tak będę nazywać bo mnie wychowali.

Wymknełam się odrazu po kolacji. Chciałam zdążyć jeszcze na zachód słońca.

Usłyszałam głos. Tym razem...
Kobiecy?! Co? Jak?!

-"Witaj. Bądź ostrożna jak będziesz szła po pomoście. Woda Cię uzdrowi. Więc zanurz się w niej. Zaufaj mi."

- Jak mam Ci zaufać skoro Cię nie znam?

- "Jeśli chcesz mieć zdrową nogę to zrobisz tak jak Ci powiedziałam. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. "

- Kim ty wogóle jesteś? Czemu mówisz do mnie w mojej głowie?
Co ze mną jest nie tak....!

- " Wszystko z Tobą jest ok, poza tą nogą... - zaśmiała się - jesteś po prostu Niezwykła " - moim zdaniem te ostatnie słowo powiedziała z dużą czułością i podziwem.

Bałam się pójść na te wybrzeże. Ten męski głos mnie chce chronić, a ten? Czego Ona odemnie chce?

- "Chce tylko Twojego dobra, skarbie" - zabrzmiało to tak... dziwnie.

Może lepiej jak sobie odpuszczę te kompiele? Lepiej żebym dowiedziała się co to są za wody. Tu wsztko może się zdażyć, a ja nie chcę być przekąską dla morskich stworzeń.

Postanowiłam znaleźć Pana z biologi. W moim tempie znajdę go jutro... Ehhh...

Jutro mam mieć biologię. Muszę wytrzymać.
Ja tak tęsknię za wodą...
Ehhhh... wolę jednak nie ryzykować.

Idę w stronę pokoju. Po drodze dopada mnie Beti. Moja koleżanka z paczki.

- Hej! Gdzie ty się podziewasz? Teraz jest zbiórka na sali gimnastycznej. Szybko. Obowiązkowy apel dla wsztkich!

Wyspa przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz