Rozdział 5

30 7 2
                                    


Zerwał się wiatr. Oczom nie umiałam uwierzyć, to był w rzeczy samej... ten posłaniec.

Przyfrunął dokładnie na gałąź na której siedziałam. Wgramoliłam się na niego, co nie było takie proste, a wysokość robiła swoje.

Teraz się zorientowałam, że poświata mojego naszyjnika i jego piór lekko,
a zarazem identycznie, się tliła jasnym światłem.

A może to tylko złudzenie wywołane zmęczeniem? Wylądowaliśmy na moim balkonie, który był bardzo przestronny. Zanim zasnęłam usłyszałam jeszcze odgłos ogromnych skrzydeł.

~.~


Rankiem obudziła mnie Emilly. Przynosząc śniadanie.

- Co ty masz we włosach? Liście?!
Co ty na drzewie spałaś?

Zaraz, zaraz, a to co to?
Czy to...? Białe pióro?!
Z kąd ty je masz?

- Jakie znów pióro... -  w tym czasie wyciągnęła z moich włosów piękne białe pióro wysokie na około 20cm.

- Powiedz mi szczerze, co się wczoraj stało?

- Nic.

- Opowiedz - zarządziła

- Opowiedziałam wczorajszy wieczór, po jej odejściu. Zmodyfikowałam powrót do domu, aby nie wspomnieć o posłańcu.

- Leno. Czemu nie mówisz mi prawdy? Wiem, że musiałaś spotkać się z posłańcem. Chyba że masz inne wytłumaczenie na te białe pióro?!

Ale jak on mógł przylecieć?
Tylko najwyżej postawieni tak mogą... — pomyślała

- Teraz czas na śniadanie -dodała pośpiesznie, zanim zdążyłam dopytać się o czym tak myśli.

Zjadłam śniadanie i wtedy przyszła Emilly.

- Muszę z Tobą porozmawiać.

-  Ok.- odpowiedziałam ciekawa tego czego może to dotyczyć.

- Chciałam Cię poinformować, że dziś będziesz musiała się przenieść.

- Jak to? Gdzie?

- Do szkoły.
Musisz kontynuować naukę, a także poznać samą siebie i umieć wykorzystać swój dar. Tu uczniowie mieszkają w szkołach. Po drugiej stronie wyspy.

- Wysyłasz mnie do szkoły z internatem?

- Coś w tym stylu. Tylko, że możecie częściej spotykać się z rodziną, opiekunami. I wychodzić poza jej teren, wprawdzie za zgodą nauczycieli, na co oni raczej w większości pozwalają - po tych słowach, puściła mi oczko

- Nie mam wyboru...
Mogę wziąć tam Klarę?
Właśnie, gdzie ona jest?

- Nie wiem. Myślałam, że jest z Tobą...

- Klara!!! - krzyknęłam, ale nic.
Klaraaa!!!

Gdzie ona jest? - mówiłam sama do siebie, chodząc po pokoju tam i spowrotem

- Nie martw się. Na pewno przyleci. Jest inteligentna i ma dobrą pamięć.

Nagle usłyszałam głos w głowie
"Nie martw się o Klarę. Ona jest ze mną. Dziś wieczorem będzie u Ciebie" - powiedział łagodnie.

- Co?! - krzyknęłam
- Oddaj ją! - nie odpowiedział nic. Byłam wkurzona na niego. Co on sobie myślał?

Emilly patrzyła na mnie i domyśliła się co właśnie się stało.

- Rozmawiałaś z nim?

- Z kim? Z tym głosem mężczyzny? Phi. Ja nawet go nie znam.

- Co powiedział?- zainteresowała się.

- Że ma Klarę i mam się nie martwić. Jak mam się nie martwić?!

- Naprawdę, w takim wypadku nie martwiła bym się na Twoim miejscu. Jest w dobrych rękach. Poza tym musimy wypełnić parę papierków do szkoły, zanieść je i spakować się.

Tak też zrobiłyśmy.

~

Szkoła wyglądała jak pałac. Ogromny masywny gmach z wieloma wierzyczkami. Koło niego stało ogromne jezioro.

- Wow

- Robi wrażenie, prawda?

- Nooo...

- Ciekawa jestem, co powiesz gdy wejdziemy do środka.

Zapukałyśmy do wielkich, pięknie wyrzeźbionych drzwi. Otwarł nam wysoki, na jakieś 190cm i potężny jak szafa ochroniarz.

- "Śmieszne porównanie" - usłyszałam męski głos. Fajnie, że ma poczucie humoru. Choć martwi mnie, że czyta mi w myślach.

Weszliśmy do środka. Stanęłam jak wryta i zbierałam szczękę z podłogi. Tu było naprawdę ślicznie.
W snach lepiej bym sobie tego nie wyobraziła.

Skierowałyśmy się w stronę gabinetu dyrektora. Podczas tej przechadzki podziwiałam malowidła, ozdoby, rzeźby i wiele innych wspaniałych rzeczy. Wszystko to razem robiło nie samowite wrażenie.

Gabinet dyrektora był dużym pokojem z ogromną przeszkloną ścianą, z widokiem na boisko, a także... na morze? Nie miałam pojęcia, że jest tu dostęp do morza.
Na wprost stało potężne drewniane biurko z krzesłem do kompletu. Po prawej i lewej stronie pełno regałów z książkami. Za to nad drzwiami wisiała kolekcja portretów. Przedstawiały one wcześniejszych dyrektorów a także założyciela.

- Witam serdecznie - tymi słowami powitał nas - Ty pewnie jesteś tą słynną Leną podróżniczką?

- Tak... - odpowiedziałam nie pewnie

- Usiądzie, napijecie się czegoś?

- Nie, dziękuję - odpowiedziałyśmy churkiem, co rozładowało napiętą atmosferę.

- Kiedy Lena będzie mogła się tu przeprowadzić i zacząć naukę? - dopytała się Emilly

- Myślę, że od jutra. Przyjdźcie na 8.00. Twoja współ lokatorka będzie czekała na Ciebie przed szkołą. Oprowadzi Cię i zabierze do pokoju. W razie problemów zgłoś się do mnie.

- Mam pytanie. Czy mogę ze sobą wziąć moją przyjaciółkę? Jest to Klara i jest arą. Papugą  - dodałam, gdyż jego wyrazy twarzy dał mi wątpliwości czy aby na pewno zrozumiał.

- Jeśli nie będzie szkodzić to czemu by nie? Tylko musisz załatwić sobie klatkę dla niej. Będzie tam przebywać pod Twoją nie obecność.

- Zgoda.

- To do zobaczenia.

- Dowidzenia - odpowiedziałyśmy znowu churkiem.

- Trzeba będzie Ci załatwić jeszcze mundurek.

- "Nie trzeba, wszystkim się zająłem"

- Emilly usłyszałam znowu ten głos i powiedział, że wsztkimi się zajął.

- Aha. No to dobrze. Więcej czasu mamy na zakupy i pakowanie. 😁

- Ehhh...

Wyspa przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz