Rozdział 13

31 6 1
                                    

Byłam zła na tego bałwana.
Idąc szkolnym korytarzem spotkałam parę osób, które wyjaśniły, że znalazły nauczycieli związanych w bunkrze. Dziwne... Nie wiem czemu z tym do mnie przyszli. Dowiedziałam, się że wszystko z nimi jest w porządku. Teraz ustałają straż i szkoła zostanie otoczona polem siłowym.
Jednym słowem zamkną nas w klatce. Świetnie 👌

Udałam się do pokoju. Czekała tam na mnie Ami.
Położyłam się na łóżku. Wtuliłam w pościel i zaczęłam szlochać. Starta bliskiej osoby jest bardzo bolesna. W prawdzie nie znaliśmy się z Arturem tak długo, ale stał się on moim przyjacielem.

Ami przytuliła mnie i trwałyśmy tak jeszcze przez jakiś czas. Postanowiłam pójść nad morze.

Położyłam się na pomoście. Zamoczyłam ręce i usłyszałam znajomy kobiecy głos "Nie płacz kochanie. Wsztko będzie dobrze. Jak ja bym Cię przytuliła..."
-Nie miałabym nic przeciwko - powiedziałam w myślach
Przebywałam tam jeszcze chwilę  i co jakiś czas roniłam łzę.

" On żyje, nie płacz skarbie" —usłyszałam nie znanym mi do tąd kobiecy głos. - "Nie umiem patrzeć i słuchać jak cierpisz. Zdradzę Ci pewien sekret, żeby go odzyskać musisz płynąć do Tasmanii. Tam jest siedziba Hadesa." głos umilkł tak szybko jak się pojawił.

Jak mam się z tąd wydostać? Nasza szkoła jest w polu siłowym. Nauczyciele mogą tylko je otwierać. Chociaż...

Pobiegłam do biblioteki. Przeszukałam stosy książek i map. Przydatne zabrałam do pokoju i analizowłam je wsztkie. Postanowiłam dobrze przygotować się do wyprawy. Musiałam wsztko co potrzebne wziąć i znać.

Niestety zajęło to parę dni. W końcu byłam gotowa. Można powiedzieć, że dokonałam pewnego odkrycia. Mianowicie znam już cześć mojego drzewa genealogicznego. Wiem z jakiego "rodu" wywodzi się moja matka. Tylko rodzina może kontaktować się z nami. Występują też wyjątki w sytuacjach cierpienia i zagrożenia życia. Z tąd ten drugi nie znajomy głos  kobiety.

Postanowiłam prosić moją prawdziwą matkę o pomoc.
Wezwałam ją zanurzajac ręce w wodzie. Przemówiła i bardzo ucieszyła się gdy dowiedziała, się że wiem kim ona jest. O wschodzie słońca po jutrze mam być gotowa na pomoście. Nie wiem jak wytrzymam. Dam radę, nie mam wyjścia.

Przed wyjazdem starałam się pilnie uczyć i nie pokazać, że coś kombinuje.

Klara! Nie mogę jej wziąć na tą nie bezpieczną wyprawę! Przecież może jej się coś stać! Może Emilly mi pomoże? Zadzwoniłam do niej.

- Hej Emilly!

- Cześć Leno! Jak super Cię słyszeć! Co tam u Ciebie?

- Nawet dobrze
- Mogę na Ciebie liczyć?

- Pewnie, a co się stało?

- Mam do Ciebie prośbę. Zaopiekujesz się Klarą?

- Chętnie, a coś się jej dzieje?
Co kombinujesz?

- Nic. Nie mogę powiedziedź. Przepraszam...

- Ehhh. Zna drogę to niech przyleci.

- Zgadzasz się?

- Niech Ci będzie.

- Dzięki!

- Uważaj na siebie, bo jak coś Ci się stanie to nie ręczę za siebie!

Po rozmowie udałam się na lekcje, które jak zawsze dłużyły się. Przerwy mijały w sympatycznym gronie.

Wróciłam do pokoju. Wpakowałam się. Jutro jest ten dzień. Muszę się wyspać i wysłać Klarę. Wzięłam kompiel i położyłam się. Zasnęłam.

Wyspa przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz