Rozdział 16

36 4 0
                                    

Kobieta otwierała drzwi, gdy na korytarz wpadł ogromny trzygłowy pies. Moim zdaniem, wręcz rzucił się na Alexa. Gdy go przewracał chłopaka wypuścił moją rękę i wtedy stałam się widoczna dla otoczenia.
Pies lizał swojego pana i merdał ogonem. Kobieta uśmiechnęła się do mnie. Wtedy pies rzucił się na mnie, zaczął lizać i przygniatał swoim wielkim cielskiem. Ledwo umiałam oddychać.

- Cerbuś spokojnie - powiedział do niego Alex
- Chyba Cię polubił - zaśmiał się

Pies się uspokoił i usiadł koło kobiety, a chłopak pomógł mi wstać. Weszliśmy do pokoju.

Zdziwiłam się. Był pełen koloru. Różne szkice i malunki wisiały na ścianach; była też rozwieszona mapa świata , a na niej pełno czerwonych punkcików.
-"Jestem ciekawa co oznaczają..." - mówiłam do siebie w myślach.

- Mamo przedstawiam Ci moją koleżankę, Lene. Leno to moja mama, Kora.

- Miło mi - odpowiedziałyśmy chórem i uścisknęłyśmy sobie ręce.

Ubrana była w wielobarwną kwiecistą suknie. Inaczej ją sobie wyobrażałam.

- Co was tu sprowadza?

- O tuż ktoś nasłał na naszą szkołę wielkiego diabelnego węża, który porwał Artura. Chcemy go z powrotem sprowadzić do szkoły-zwróciłam się do kobiety

- A tak, tak... Jest tutaj. Zaprowadzę was do niego. Bardzo sympatyczny z niego chłopak. Przynajmniej jedna osoba z którą można normalnie porozmawiać. - zaśmiała się ironicznie

Alex złapał mnie za rękę i w jego oczach zobaczyłam, że nie moge być przeciwna. Mój wyraz twarzy jednak pytał się dlaczego? On tylko głową kiwnął w korytarz, z którego przyszliśmy, a następnie na ten do którego zamierzaliśmy. Wszytko stało się jasne. Inaczej byłabym zagrożona.

-"Cudowne jest to jak się o mnie troszczy. Tak samo było na statku. Jednego wieczoru siedząc na tarasie i oglądając zachód słońca zawiał silny wiatr. Aż mnie dreszcz przeszedł. Alex obioł mnie i otulił, przez co zrobiło się cieplej."-mówiłam w myślach do siebie

Podczas przedzierania się przez korytarz wspominałam jeszcze inne fajne i śmieszne elementy naszej podróż.

-"Pewnego razu o coś tam się pokłócilismy i w odwecie rzuciłam w niego poduszką. Tak rozpętała się wielka bitwa. Wykończeni jak małe dzieci śmialiśmy się leżąc na łóżku. Dobrze, że tak się skończył tamten dzień. Jest co wspominać" - zaśmiałam się w myślach, a na twarzy pojawił mi się mały uśmieszek.

Nie wiem jak, ale Alex właśnie w tym momencie się odwrócił. Spojrzał na mnie chcąc przechwycić to o czym myślę. Bez skutku. Mimo to i tak odwzajemnił uśmiech.
Szliśmy długimi kretymi korytarzami. Z niektórych wystawały ręce i próbowały chwycić wszytko co się dało. To było dziwne i przerażające.

Drogę zagrodziła nam kobieta.
Miała powyginane ciało w różne strony.
Głową była przechylona bardziej w prawo, przez co patrzyła na nas pod kątem. Z jej ust lała się dziwna, gęsta, czarna maź - przypominała trochę smołę. Ręce wyginaly się we wsztkich kierunkach świtata. Nogi były zwęglone. Stała tak ubrana w czerwonej sukni przed kolana. Z jej ust wydobył się dziwny bulgot i chrząknięcia.

Mocniej ścisnęłam dłoń Aleksa, który przybliżył mnie do siebie.
On i Kora wogóle się nie bali tej kobiety.

- Zejdź nam z drogi - zasyczała do niej matka Alexa

- Ghhhyghygyg!!! - odpowiedziała gardłowo kobieta i z jej ust wpłynęła ta czarna maź, burdząc piękną suknie

- Nie da się po dobroci - warknął chłopak

- Nie da - powtórzyło echo

Kora chwyciła mnie za nadgarstek w tym samym momencie, kiedy wypuścił mnie Alex. Rozniecił w dłoniach kulę ognia i rzucił nią w kobietę. Już miałam pisnąć, jednak w ostatniej chwili zatkałam sobie dłonią usta. Jak bym się odezwała to byłoby po mnie.
Przerażająca kobieta krzyknęła i odsunęła się. Kula ją  lekko musnęła.
Wydarła się, gdy Alex rozniacał drugą, większą kulę; splunęła pod siebie i zniknęła. Pozostała po niej tylko czarna klejąca wydzielina. Chłopak z powrotem złapał mnie za dłoń. Nie oczekiwanie odezwała się Kora.

- Aby dotrzeć do tego kogo szukacie musicie przejść przez 6 komnat. Po drodze czekają was pułapki i sama nie wiem co jeszcze za zło tego świata.
Ta kobieta to nic, przy tamtych. - wskazała na maź. Niestety tu muszę was zostawić. Dalej nie mogę iść z wami. Czekać będę na miejscu, koło waszego kolegi.- rzuciła pod nogi jakąś kulkę, rozdeptała ja i zniknęła w wytworzonym dymie.

-"Świetnie, czas na przygodę, jej! Zawsze chciałam zwiedzić piekło" - mówiłam w myślach ironicznie.

- Nie bój się. Będzie dobrze - odezwał się do mnie, mój przyjaciel. - Czas ruszać. Tu trzymanie Cię za rękę nie da Ci ochrony. Więc miej oczy otwarte. Jeśli trzeba będzie to użyj łuku i daru. Możesz też mówić, choć z tym bym uważał.

Weszliśmy do ciemnego komnaty. Alex rozpalił mały płomyk ognia na palcu i zagłębiliśmy się w czerń.

Wyspa przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz