Rozdział 10

36 6 0
                                    

Rano obudziłam się wyspana i pełna energii. Dokulałam na balkon i zobaczyłam piękny wschód słońca.

Muszę iść popływać- pomyślałam.

Przebrałam się i dokuśtykałam do plaży. Wskoczylam do lodowatej wody. Postanowiłam wejść głębiej.

Po tak długiej, z mojego punktu widzenia, przerwie miło było popływać. Znowu czuć jak woda mnie otula. Zanurkowałam. O dziwo długo umiałam wstrzymać oddech. Nagle zaczęło brakować mi tlenu. Postanowiłam zaciągnąć wodę. Ku mojemu zdziwieniu swobodnie wzięłam oddech.
Pływałam tak jeszcze chwilę. Wynurzyłam się i spostrzegłam, że słońce jest już wysoko.

- Spóźnię się na lekcje!

Wybiegłam z plaży. Wykompałam się i ruszyłam biegiem na zajęcia. Wbiegłam do sali. Zdążyłam jeszcze przed nauczycielem.

- Gdzie ty masz kule? - zapytała mnie Ami

O szlag! Zostawiłam je na plaży, ale... zaraz, zaraz to jak ja dotarłam do pokoju i klasy? Przecież ja biegłam! Moje przemyślenia przerwał nauczyciel z biologi.

- Witam wszystkich!

- Dzień dobry - odpowiedziała cała klasa churkiem

- Wyjaśnię Ci na przerwie - szepnęłam do ucha Ami

Lekcja ślimaczyła się w nieskończoność. Wreszcie zbawienny dzwonek zadzwonił.
Odciągnęłam Ami od reszty naszej grupki.

- Na przerwie obiadowej idziesz ze mną po kule?

- Jak ty umiesz chodzić bez nich?!

Po krótce streściłam mój poranek omijając wątek o oddychaniu pod wodą.

- To jest niesamowite. Powinnaś zgłosić to dyrektorowi.

- Ani mi się śni. Błagam ty też się nie wygadaj.

- Każdy będzie teraz dziwnie się na Ciebie patrzył, bo nagle nie masz kul a jeszcze wczoraj miałaś. Dyrektor prędzej czy później się dowie.

- Lepiej później.

- Jak chcesz. A teraz już choć. Mamy teraz zajęcia z samo obrony.
Będzie Ci o wiele łatwiej bez kul- zaśmiałyśmy się na ostatnie jej zdanie.

- Jestem ciekawa jaką masz moc- dodała Ami

- Ja też. Choć trochę się boję...

- Będzie dobrze. Musisz podejść do Markusa i on Ci pomorze.

- Kto to Markus?

- Gościu z samoobrony. Wysoki o brązowych włosach i brązowych oczach...- rozmarzyła się

- Widzę, że ktoś tu ma miękkie kolana...- puściła mi sujkę w bok

Podeszyłyśmy do niego i musiałam opowiedzieć, jak się tu znalazłam.
Kazał mi podejść do stolika z bronią nie bliżej niż 2 metry. Tak też zrobiłam. Kazał zamknąć mi oczy i skupić myśli na broni, ale nie na konkretnej, tylko ogólnie.

Cały stolik zaczął się trząść. Wyciągnęłam mimowolnie ręce. Przyleciał do mnie łuk i kołczan. Stolik się uspokoił, a ja otworzyłam oczy.

- Wow - usłyszałam głos Ami

- Co Wow?

- Nikomu dotychczas nie zatrzęsł się stolik. To na pewno coś znaczy.

- Rzadko tak bywa, ale się zdarza- usłyszałyśmy za plecami głos Markusa

- Mogę sprawdzić jak radzisz sobie z bronią? - zapytał brunet

- Chyba tak...

- OK. Stań tu i spróbuj się bronić, czym kolwiek będziesz chciała.

Zrobiłam zgodnie z instrukcją. Reszta uczniów musiała wyjść z sali dla bezpieczeństwa.

Markus włączył plansze do których miałam strzelać z łuku. Robiłam to po raz pierwszy i trafiałam w sam środek. Nie ukrywając, był pod wrażeniem.

- No ładnie, ładnie...
Możecie wejść!! - krzyknął do klasy

Gdy weszli zobaczyli we wszystkich tarczach, strzały w samych ich środkach. Wywarło to na nich zdziwienie i gapili się na mnie. Jakbym nie wiadomo kim była.

Nie podobało mi się to. Jestem zwykłą dziewczyną, a nie jakimś cudem!

- Ty tak dobrze strzelasz? - zapytała mnie Beti (dziewczyna z mojej paczki) - Czemu nie pochwaliłaś się?

- Po raz pierwszy wzięłam do ręki łuk! Nie wiedziałam, że umiem strzelać i trafiać! To musiał być cufal.

- Jasne, jasne, nie bądź taka skromna Leno

- Jestem normalna! - krzyknęłam i wybiegłam z sali, zapominając odłożyć broń.

Pobiegłam nad wybrzeże, nad klif. Usiadłam na trawie pod drzewem. Była to wiśnia, która pięknie kwitła.

Ta... tu jeszcze długo nie przyzwyczaję się do tych dziwów.

Zerwał się wiatr i parę kwiatów spadło mi na włosy.

- Ślicznie Ci tak- usłyszałam głos za plecami

Odwróciłam się i zobaczyłam Artura opartego o drzewo.

- Hej!

- Co się stało z Twoimi kulami? Jak chodzisz?

- Opowiem Ci, ale nie możesz się wygadać. Obiecaj na mały palec!

- Obiecuję!
Na mały palec - zaśmiał się

Opowiedziałam rozmowę z nie znajomą kobietą w myślach i dzisiejszy poranek.

- Nie samowite! Masz niesamowity dar! Znasz swoich rodziców?

- Znam moich rodziców, ale tu nazywani są oni opiekunami. Tych biologicznych, nie...

- Szkoda, bo jestem bardzo ciekaw kim oni są.

- Ja też...

Siedzieliśmy tak pod tym drzewem i rozmawialiśmy o wsztkimi, i o niczym, aż zobaczyłam zachód słońca. Pobiegłam na plażę, a on za mną. Wskoczyłam stopami w nadchodzącą fale i ochlapałam chłopaka. Chodziliśmy i wygłupialiśmy się chodząc raz po piasku, raz w wodzie.
Było cudownie. W pewnym momencie przyleciała nawet Klara. Usiadła na moim ramieniu i była zazdrosna o Artura, kiedy chciał mnie obciąć.
Na szczęście zrobił to mimo jej protestu. Co nas rozśmieszyło.
Wychodząc wzięliśmy moje kule i wróciliśmy do szkoły.

Wchodząc do pokoju nikogo nie zastałam. Dobrze, bo nie miałam ochoty tłumaczyć się Ami czemu nie było mnie na pozostałych lekcjach i gdzie się podziewałam.

Wzięłam prysznic i położyłam się spać. Klara nie umiała zasnąć, jak co noc przylatywała do mnie i wtulała się. Uwielbiam gdy tak robi. Czasem wydaje, mi się że strasznie ją rozpuściłam. Mimo to i tak jest nie zastąpiona.

Śnił mi się dziwny sen o jakiejś bitwie dwuch potężnych armii, a ja stałam po samym jej środku. Nagle zaczął się ostrzał z dwuch stron. Wszystko kierowało się wprost na mnie. Krzyknęłam - NIEEE!!! STOP!!! - i wszytko zastygło, a ja się obudziłam cała mokra, aż Klara się wystraszyła. Nie wiedziałam czy krzyczałam tylko w śnie, ale moja współlokatorka była przerażona.

- Co Ci jest? Wszystko w porządku? Miałaś zły sen? - pobiegła do mnie i dopytywała się

- Ta... - tylko na tyle było mnie stać.

Wzięłam prysznic i ubrałam moją piękną szarą sukienkę, do tego białe trampki i byłam gotowa. Dziś był dzień wolny od mundurka.

Coś cudownego. Szkoła wyglądała jakby ożyła. Wszędzie pełno kolorów i przeróżnych ubrań. Aż miło było patrzeć.

Dzis nie ma zwykłych lekcji. Tylko te z darów i obrony.

Podobno niektórzy mają moc żywiołów. Chcę to zobaczyć.

Przebrałam się w sportowy strój i poszłam razem z Ami na śniadanie.
Dziwiło mnie, to że nie pytała mnie o wczoraj, byłam jej za to wdzięczna.

Poszłyśmy na salę treningową. To co tam się działo, zapierało dech w piersi.

Wyspa przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz