XV. "Pocieszenie"

268 14 3
                                    

Oczami Rose:

Ocknęłam się. Zdziwił mnie fakt, że leżałam okryta kołdrą w pokoju Jeff'a, jednak nikogo w nim nie było.. Zaczęły zrzerać mnie nerwy. Bałam się, że do pokoju wejdzie Toby, i zacznie znów.. Ughh.. Nawet nie przechodziło mi to przez myśl.. Moje nerwy ustały gdy w drzwiach pojawił się Jeff. Wydawał się cały zatroskany i zaniepokojony. Od razu szybkim krokiem podszedł w moją stronę i schylił się nad moją głowę.
-Rose.. Tak się cieszę, że nic ci nie jest.. To moja wina.. Ale obiecuje! Zabije gnidę! I już zawsze będziesz bezpieczna, będziesz przy mnie.. - Nachylił się nad moim czołem i opiekuńczo musnął je ustami.
-Jeff.. S-Spokojnie.. - Podniosłam się z leżenia do siadu i przeczesałam dłonią jego kruczo czarne włosy, odgarniając je za jego ucho i ujawniając jego cudne, błękitne oczy, nie licząc spalonych powiek.. - Siądź.. - Spojrzałam w prost w jego oczy, i wstazałam dłonią miejsce obok. On posłusznie usiadł. Po mimo, że spałam nadal byłam zmęczona. Oparłam się o jego ramie, a on objął mnie jedną ręką przytulając mnie, natomiast drugą pogładził po ręce. Najwyraźniej wyczuwał, że jestem niespokojna, ponieważ każdy włosek na moim ciele, po mimo zmęczenia, bacznie sterczał oczekując jak wydarzenia się potaczą. Jednak pod wpływem jego "masażu" powoli, powoli, uspokajałam się. Był to kojące dla mojej lekko nadrwanej psychiki. Od Jeff'a biło jakieś niewytĺumaczalne ciepło, które przyciągało mnie do niego, niczym magnes do metalu. Nagle nasze spojrzenia się spotkały, twarze były na przeciw siebie i zaczeły się do siebie zbliżać. Po chwili Jeff zaryzykował pocałunkiem. Wzdrygnęłam się pod wpływem wczorajszych zdarzeń. Myślałam, że rozcięte usta będą w czymś przeszkadzały, jednak ten pocałunke był inny, nie taki szorstki, tylko delikatny i smukły. W końcu go odwajemniłam. Jeff wydawał się tym lekko zdziwiony. Oderwaliśmy się od siebie po paru dłuższych sekundach, gdy zaczynało brakować na tchu i tlenu. Oboje byliśmy rumiani na twarzach. Nie potrwafiłam spojrzeć mu w oczy. Wydawałam się lekko speszona tą sytuacją. Po krótszej chwili delikatnie ujął swą dłonią mój podbródek kierując moją twarz w kierunku jego i zmuszając mnie do patrzenia w jego oczy. Był zdenerwowany.
-Rose.. Ja.. Ja.. Chciałem ci coś wyznać.. Z-z.. Z-akochałem się.. W tobie.. Pragnę cię.. - Jednak przerwałam mu, tyle starczyło mi do wiadomości. Położyłam wskazujący palec na jego ustach, zbliżyłam się do jego ucha i szepnęłam.
-Cii.. Nie psuj tej chwili.. Ty.. Również mi się podobasz.. - Wyznałam to z lekkim bólem na sercu, wiedząc, że nie dość, że zakochałam się w seryjnym mordercy, to jeszcze taki co zabił moją najbliższą rozdzinę i przyjaciół, by osiągnąć swój cel. Krótko mówiac mnie.. Gdy spojrzałam na niego ponownie cofając lekko głowę. Jego oczy tryskały szczęściem oraz radością. Wydawał się tak szczęślwy jak nigdy. Przytuliłam się do niego co odwzajemnił, a potem znów przytknął swoje usta do moich w pocałunku, jednak ten przerwały nam z chukiem otwarte drzwi. Stanął w nich Liu oraz E.J. Odsunęłam od siebie Jeff'a, który wydawał się zahipnotyzowany pod wpływem pocałunku i nie zwrócił uwagi na chłopaków w drzwiach. Dopiero gdy zwrokiem wskazałam gości ocknął się.
-Emm..? Czeg chcieliście? - Jeff'i się zarumienił.
-Zobaczyć co z kwiatu.. Yhymm. Znaczy z Rose. Czy już się obudziła i w ogule. Bo jakoś długo nie wracałeś, ale jak widzę nie powinniśmy byli wam przeszkadzać.. - E.J. nie wydawał się zaskoczony taki zwrotem akcji.
-Nie, spoko. My.. Właściwie już nic. Prawda Jeff? - uśmiechnęłam się e jego kierunku. - Ustąpisz miejsca chłopaką?
-Takk.. Jasne.. Ale..
-Żadnych ale! Kurde nie jestem dzieckiem! Umiem się obronić! A po za tym nic mi nie grozi, a w pobliżu nie ma Toby'iego. Chyba..
-Nie. Nie ma. - Upewnił mnie Liu. Nadal nie patrzył na mnie. I specjalnie tępym wzrokiem wpatrywał się w okno nademną. W końcu Jeff wstał i wyszedł, a pierwszy podszedł do mnie E.J. Zadawał mi zwykłe pytanie tylu; Jak się czujesz? Czy wszysko Ok?. I upewnił mnie, chyba jakieś dwadzieścia razy, że razem z Jeff'em odpłaci się temu zboczeńcy Toby'iemu. Potem E.J. wstał i wychodząc szturchnął Liu łokciem między żebra. Liu niechętnie ruszył w moją stronę i ciężko usiadł obok mnie na łóżku. Nastała krępując cisza. Po chwili, z nienacka, jak gdyby nigdy nic wyskoczył z pytaniem; Jak się czujesz? Odpowiedziałam to samo co Jeff'owi i E.J.'owi, że dobrze ale mogłoby być lepiej. Następnie czemu znów natąpiła głucha cisza.
-Liu? Czym ci zawiniłam? - Przerwałam ją.
-A jak myślisz..
-Ahh.. Już, już pamiętam.. Wąsy.. Ale przyznam, że wyglądałeś w nich bardzo przystojnie i szarmandzko. - Chciałam poprawić mu humor, jednak on całkowicie różnił się od Jeff'a. Nie reagował na takie podlizywanie się.
-Weź się nie podlizuj. Zachowujesz się jak jekieś małe dziecko.. - Wypalił. I już bardziej wnerwiony dodał, spoglądając mi w oczy wściekłym wzrokiem. - Jeśli znowu zrobisz coś podobnego i tak dziecinnego, to zobaczysz, zabiję cię własno ręcznie i dopilnuje ale twoje męki końca nie miały. - Uśmiechnął się złowieszczo. Popchnął mnie na poduszkę, wstał i wyszedł...

------------------------------
Ok, ok. To był celowo zaplanowane, ten rozdział miał być taki spokojny. Więc mam nadziję, że ten efekt w miarę mi wyszedł. Nastwpny rozdzialik pojawi się dopiero po weekendzie (jadę w góry). 😔 Do następnego i pa! ❤

|| Nights of the murderer || Jeff The Killer || Love Story || PL ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz