Oczami Rose:
Gdy tylko Liu wyszedł z mojego pokoju, wparował do niego Jeff. Nie chciałam mówić mu o groźbie jego brata, bo miał na głowie inne sprawy.
-Kurde! Gdzie ten łajdak Toby się podziewa! Szukałem go, szuka go E.J., Toby i Liu, ale przepadł jak kamień w wode (Maka Paka Agi '^' Black_Shinigami007)!
-Spokojnie, napewno nie wyparował. Skrył się gdziś po prostu, a po za tym jak go spotkam to sama się z nim policzę. - odpowidziałam. (Spoko, relacje się poprawią xHanisek c;)
-Pff.. Nie daruje mu.. - Warknął Jeff'i, ja już zregenerowana poprosiłam go aby przysiadł obok mnie. Następnie wykorzystałam okazję, i dla zabawy, zaczęłam podduszać go kordłą (kołdrą). Chciałam, żeby obiecał mi, że nic nie zrobi Toby'iemu, a innego sposobu nie było. W sumie, żal mi było naszego "Drwala" (?), biedny, sidział w jakijś dziurze sam, bo postąpił źle, ale w końcu każdemu zdażają się błędy życiowe.
-Obiecaj, że nic mu nie zrobisz! - Zaczął się szamotać i było coraz trudniej go utrzymać. Po chwili udało mu się wydostać i cały zdyszany odpowiedział:
-Ahh.. No dobrze.. Niech ci już będzie. Nic mu nie zrobie.. Ale! Nie daruje ci tego! - Ryknął wesoło i rzucił się na mnie jak lew na swoją ofiarę, zdobycz. Najpierw przeturlaliśmy się po łóżku, a nastęnie, niefartem, oboje runeliśmy z niego na ziemie. Ja naszczęśliwie leżałam pod Jeff'em, a on nie miał zamiaru mnie puścić.
-Puszczaj wariacie! - Powiedziałam to z takim niedowierzaniem i śmiechem, jakby to, że jest wariatem nie było prawdą.
-Nje. - Odchrząknął, a ja zaczęłam się szarpać, jednak moje męki byĺy daremne, był silniejszy, chyba nawet od Toby'iego.. W końcu dałam za wygraną i przestałam.
-KURDE! JEEFRYJ! POŻAŁU.. - Ale przerwał mi i położył swój wskazujący palec na moich ustach. Powili wbliżył swoje wargi do mojego ucha i szepnął spokojnym i za razem flirciarskim tonem głosu.
-Cii.. Moja droga.. Jest jedno wyjście..
-Jakie! - Krzyknęłam
-Cicho..
-Jakie? - Zapytałam już ciszej.
-Zostań moją dziewczyną.. - To zdanie wyraził już mniej pewnie, jego barwa głosu zdawała się byç bardziej nieśmiała i skrępowana niż zwykle, gdy czymś się denerwował.
-T-Twoją? Dziewczyną? Czyś ty zgłupiał? Żartujesz prawda? To tylko jakiś głupi żart i zaraz będziemy się z niego śmiać na całego? - Jednak wiedziałam, że to nie jest żart. I nawet cieszyłam się, że zapytał o to właśnie mnie.
-Uh.. To nie żart.. - Spalił buraka.
-Ale.. Czy damy rade..? Jeszcze nigdy z nikim nie byłam.. Nie wiem jak to jest..
-Spokojnie, zrozumiem jak odmówisz. -Spuścił wzrok z moich oczu, był przygnębiony, wtedy zauważyłam, że jego uścisk na mych nadgarstakach lekko się rozluźnił.
-Jeff.. Ja nie wiem co powiedzieć.. Ja.. - Wtedy zrobiłam coś, co nie wiedziałam czy jest dobre, czy złe, wyrwałam ręce z potrzasku, chwyciłam jego zdezorientowaną twarz po bokach i przyciągnęłam jego usta do moich ust. W skrócie pocałowałam go, jak się okazało z wzajemnością. Przeturlaliśmy się znów po podłodze, nie odrywając warg od siebie. Ty razem to ja leżałam na Jeff'ie. Obiełam rękoma jego kark, a on położył dłonie na mej tali, troszkę nad moimi biodrami....Polsat... [C.D.N]
Oczami Toby'iego:
To moja wina, że ona jest taka ładna i schludna..? Uh.. Zazdroszczę Jeff'owi.. Też chciałbym taką laskę.. A może by tak ją poderwać.. No nic, w każdym bądź razie narazie siedze pod mostem.. - Pomyślałem. Wtedy w mojej głowie powiedział pewnien głos Będziesz tu tak siedział i użalał się nad nią i jej wyglądem, czy zamieżasz kiedyś wrócić? Dziś na kolacje gorfy, jak się pospieszysz to dla ciebie też wystarczy. To był Slender. Chwila.. Co on powiedział?! GOFRY?! Dziś na kolacje?! Lecę! Szybko wstałem otrzepałem ubrania z kurzu i podniosełem moje toporki. Całe były w krwi osoby, którą zabiłem jakieś dwie godzinki temu. Ale to nie miało znaczenia.. Najważniejsze były gofry! Przypomniałem sobie moją prawdziwą miłość! Nie jakaś tam nie wiem jaka dziewczyna! GOFRY! NADCIĄGAM! Nie zwracając na ludzi lampiących się na mnie całym we krwi, pobiegłem przez park ile sił w nogach, w kierunku domu Jeffrey'a Woods'a. A raczej mojego starego kumpla, the Killer'a. Tylko jedna myśl mnie trapiła.. Czy oni mnie tam nie pozabijają? A zwłaszcza Jeff'i? Ahh.. Trudno.. Najwyżej umrę z gorfami..! Yey! ^^
[Come back!]
Oczami Rose:
W końcu oderwaliśmy się od siebie, jak zaczęło brakować nam tlenu.. Wtedy zrozumiałam, że czuję coś do Jeff'a. Tak jak on do mnie. Zmęczona wyczerpującym pocaunkiem oparłam głowę na klatce piersiowej Jeff'a, a on wsadził palce jednej ręki między moje włosy i delikatnie zaczął je nimi przeczesywać. Przymknęłam oczy i zanim zdążyłam je otworzyć zasnęłam..
Oczami Jeff'a [Ale tego dawno nie było xd]:
Rose zasnęła. Powoli, niebudząc jej usiadłem na ziemi. Tak słodko wyglądała podczas snu.. Miałem ochotę pocałować ja jescze raz i kolejny, ale była tak śliczna, że się nie odważyłem. Wiąłem ją na ręce i położyłem spać, okrywając kołdrą. Sam położyłem się tuż obok, by strzec jej podczas snu.. Miałem tylko nadzieję, że moje wariacko bijące do niej serce jej nie obudzi, naszczęście tak się nie stało..
------------------------------
Cute! 😍 Yey! Shipowałam ich od początku, ale to nie ostatnia para w tej książce!
PS. Z tym shipowaniem chodzi mi o Toby'iego i gofry. 😂 (Żart) Nie no Jeff'a i Rose. Do następnego! Paa ! ❤
CZYTASZ
|| Nights of the murderer || Jeff The Killer || Love Story || PL ||
FanfictionMam na imię Rose, mam 17 lat, nie jestem normalną "nastolatką", przynajmniej według moich rówieśników...