XXI. "Krew w szkole"

214 11 2
                                    

Oczami Rose:

Szliśmy do szkoły parkiem, ja po środku, po prawej Toby, rozglądał się, czy nikt nas nie obserwuje, a po lewej Jeff, próbujący mi wszysko wytłumaczyć.
-Tja.. Toby będzie chodzić z tobą do klasy, po mimo, że ma 19 lat, powiedzmy, że nie zdał. Siądziecie razem w ławce. Najlepiej z tyłu. - Drzewa parku zaczęły się przeżedzać gdy Jeffrey skończył swój wywód, którego połowy nie zapamiętałam..
Gdy tylko wyszliśmy z parku, Jeff dał nura w krzaki, a przed moimi i Toby'iego oczami ukazała się wielka szkoła.. Do której chodziłam wcześniej.. Przed budynkiem było pełno nastolatków. Wszyscy przeciskali się do wejścia, ktoś położył mi rękę na ramieniu, co wywołało na mnie lekki stres, lecz gdy zobaczyłam szczerą i uśmiechniętą twarz mojej starej wychowawczyni uspokoiłam się.
-Witaj Rose. Miło cię widzieć po tak długiej nieobecności w szkole. - Uśmiechnęłam się tylko.
-Dzień dobry, pani Collin. Mi również miło panią widzieć. - Po chwili poczułam oddech na moich plecach, rzuciłam okiem w tamtym kierunku, Toby. - Ahh! I chcę przedstawić pani nowego ucznia, który będzie należeć do naszej klasy. To.. Mój stary przyjaciel.. Z dzieciństwa.. Nazywa się..
-Toby Rogers. - Nagle wyskoczył Toby. I uścisnął rękę pani Collin. - Miło widzieć, moją wychowawczynię przed lekcją.
-Oo! Nic mi o tym nie wiadomo. Dobrze, dziękuję, że mi o tym powiedziałaś Rose. Jestem ci wdzięczna. Pójdę do pani dyrektor i zapytam ją głębiej o tą sprawę. - Skinęłam głową do nauczycielki, a ta odeszła. Toby odetchnął z ulgą, a ja pogładziłam go po ramieniu mówiąc;
-Spokojnie. Nic się nie stanie. - Spojrzałam mu w oczy, na których nie było gogli, ponieważ musiał zostawić je w domu. Nagle poczułam ostry wzrok na sobie, tak ostry jak brzytwa, że aż mój naskórek zjęrzł się na samą myśl. Jeff musiał być bardzo zazdrosny.. Szybko i niezauważalnie przeczesałam drzewa spojrzeniem jednak nic nie zauważyłam. Nie! Coś mi śmignęło między liściali, coś biało czarnego. Przypuszczam, że to Jeff. Wtedy właśnie zadzwonił dzwonek na lekcje. Wybita z rytmu przeglądania drzew ruszyłam z Toby'm w kierunku wejścia. Najwidoczniej Toby'iemu odpowiadało to, że zna tylko mnie. Doszliśmy pod jedną z sal. Było przyniej mniej niż 1/3 klasy, ponieważ reszta nie przeżyła Helloween.. Oczywiście, jak na złość ostały się osoby wredne i dokłuczające mi. Dopiero wtedy zrozumiałam, że jestem jedyną dziewczyną w klasie.. ;_; Ktoś mocno mnie szturchnął.
-Ejj! Rose! Oo! A już myśłałem, że moja ulubiona osóbka do gnębienia nie przyjdzie nigdy.. I,że będę musiał szukać nowej. - Marc... Nie cierpię go! Zawsze drędczy mnie w szkole.. - To co mała? Popchnął mnie, że prawie się wywaliła, ale Toby mnie złapał. -Ho ho! Masz swojego lovelas'a widzę.
-Nie czepiaj się go. - Warknęłak Marco'wi.
-A ty? Szmata, jak byk! Nawet nie próbuj mnie podrywać. - Ryknął, byłam wnerwiona po całości, jednak chciałam tego okazywać, właśnie o to mu chodziło. Bym się rozryczała. Wtedy Toby stanął przedemną i już miał go uderzyć, ale ja chwyciłam go za ramie i szepnęłam;
-Nie warto, przyzwyczaisz się.. - W jego oczach zobaczyłam szleńczą furię. Zadzwonił dzwonek, na korytarzu zostałam tylko ja, Toby i Marco..
-Mi to wisi.. Ale nikt nie będzię wyzywał mojej księżniczki.! Puszczaj! - O luju, zaś się zaczęło..  - u.u Księżniczka..? I to jego..? Jeff go zamorduje jak się dowie.. Ale ja mu nie powiem.. Wtedy Toby się wyrwał i ruszył na Marco.
-Toby..! Stój.. - Powiedziałam, ale na marne. Toby podniósł Marco za koszulkę do góry i przyłożył do ściany..
-Odszczekaj to szczeniaku.. - No racja, Toby był o 2 lata starszy..
-Toby! - Warknęłam, a ten go puścił.. - To zły pomysł.. Nie tu. - Próbowałam załagodzić sytuację.. Marco prychnął mi w twarz, wtedy ja miałam ochotę mu przywalić.
-Jak nie tu.. - Wtrącił się Toby i pociągnął mnie w swoją stronę.. - To gdzie? - Szepnął mi do ucha. Na tę sytuację zareagował Marco.. Szarpnął mnie za włosy.. Bardzo bolało. Toby polożył mi rękę na pasku z nożem.. Ou.. Shit.. On wie.. Dobrze przynajmniej, że nie mógł toporków do szkoły wziąść..
-Nie.. - Ale było już za późno, Toby wyjął moją broń i skierował się w stronę Marco'a.. Ten zaczął się cofać, jednak był to koniec korytarza, więc jego plecy napotkały na drodzę ścianę.. Nie miał już drogi ucieczki..
Toby szepnął pod nosem..
-Jak ja dawno nie używałem noża.. - Uśmiechnął się. - Jakieś ostatnie życzenie? - Zapytał..
-A-a.. Może być wyznanie..? - Był struchlały ze strachu.
-Pff.. Byle szybko.. - Toby wyluzował się, stanął prosto i zaczął bawić się nożem w ręku, zdał się znudzony.
-Więc.. K-Kocham cię.. Rose..- Ou shit, shit, shit..
-O nje, to coś głębszego. - Mruknął poe nosem Toby i siadł sobie na ławce, jedną ręką podparł się o kolano, drugą nadal się bawił. Jednak nadal, jego szaleńczy wzrok był skierowany na Marco'a..
-Rose.. Nie czułaś nigdy mojej bijącej miłości? Jak patrzyłem na ciebie podczas lekcji?
-Mhmh... Myślałam, że chcesz mi w ten sposób dokłuczyć, zranić..
-Nigdy bym cię nie zranić! - Łzy popłynęły z jego oczu.. - Ja.. Ja.. Rose.. Prze-Przepraszam cię..
-No nareszcie! - Toby energicznie wstał i tak szybko skrócił żywota Marco'a, że nie zdążyłam nic powiedzieć.. Dopiero po chwili zrozumiałam, że był niewinny niczemu.. Jego ręce osunęły się, a pięści otworzyły, z jedenej z nich wypadła zgnieciona kartka A4.. Schyliłam się podniosłam ją i przeczytałam;
Dla Rose, kocham cię Marco.
A po drugiej stronie widniał mój wieeny portret.. Narysowany w ołóżku, przez Marco'wa.. Zaraz po obejrzeniu kartki zrobiłam coś nad czym nie panowałam, wyrwałam nóż z ręki Toby'iego i wycięłam Marco'wi serce, następnie delikatnie, by go nie uszkodzić, zawinęłam narząd w ową katrkę, położyłam Marco'wa prosto na ziemi, na jego klatce piersiowej zawiniątko, a na nim jego złożone ręce. Potem wstałam i westchnęłam.. Z twarzy Toby'iego zszedł już szaleńczy uśmiech.
-Choć.. Nie dasz rady być dziś jednak na lekcjach.. - Toby chwycił mnie w tali i zaczął prowadzić przez korytarz obok szafek. Po chwili, otrzeźwiałam, odepchnęłam go, następnie chwyciłam mocno za ramiona i pchnęłam z impetem na szafki. Oczywiście jak zwykle go nie bolało ;^;...
-Musiałeś!? Chciał coś jeszcze powiedzieć!
-Przestań tak ryczeć. - Wydawał się spokojny. - To.. Ym.. Nie ja!
-A kto? Moja teściowa, której nie mam?!
-To moja rządza mordu.. Dawno nikogo nie zabiłem, a teraz to był odruch ochronny.. - Szepnął mi ja ucho. - Spokojnie.. - Oddalił usta od mojego ucha, jednak nie odsunął nawet na milimetr od mojej twarzy.. - Rose.. Ja cię też.. Kocham.. - Pocałował mnie w usta.. Odpowiednio szybko go odepchnęłama i uderzyłam w twarz.
-Kur! Zostaw mnie w spokoju! - Puściłam się biegiem, naszczęście sprzątaczki nie było w tym jej kantorku z mitłami i ścierkami (Black_Shinigami007 hue hue). Wyleciałam przed szkołe z płaczem.. Nie obchodziło mnie czy Toby pobiegł za mną.. Nie obchodziło mnie nic.. Pobiegłam do domu Sam'a.. Mojego starszego brata.. Potrzebowałam pociechy..

------------------------------------
Hue, hue, to niezła przerwa przed lekcjami xD Polsat! Będzie ciepło w następnym rozdzialiku! Heh.. Do następnego i paa! ❤

|| Nights of the murderer || Jeff The Killer || Love Story || PL ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz