Oczami Rose:
-Pora zdjęć banrarze.. - Jeffrey (ten mój😏) położył mi rękę na razmieniu i oglądał scenę, która zaraz nastąpi.
[I TU POZWOLIŁAM SOBIE SKOPIOWAĆ KAWAŁEK CREEPYPASTY O JEFF'IE]
"Miejmy nadzieję, że to będzie ładnie wyglądać." powiedział doktor, ściągając bandaż z twarzy Jeff'a.
Matka Jeffa krzyknęła na widok jego twarzy, a Liu z ojcem patrzyli z obrzydzeniem.
"C-co się stało z moją twarzą?" zapytał Jeff, po czym wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki. Spojrzał w lustro i zobaczył, dlaczego rodzina tak zareagowała. Jego twarz była... okropna. Jego usta były spalone do głębokiej czerwieni, jego twarz zmieniła kolor na czystą biel, a jego włosy zmieniły kolor z brązu na kruczą czerń. Powoli dotknął ręką swojej twarzy. Była teraz szorstka. Spojrzał na swoją rodzinę, a potem znowu w lustro.
"Jeff..." powiedział Liu. "Ona wcale nie jest taka zła...".
"Nie jest taka zła?!" zapytał Jeff. "Ona jest perfekcyjna!". Jego rodzina była zaskoczona, a Jeff zaczął się głośno śmiać. Jego rodzina zauważyła, że jego lewe oko i ręka drgały.
"Uh... Jeff, dobrze się czujesz?".
"Dobrze?! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy! Ha ha ha ha haaaaaaa! Spójrzcie na mnie! Ta twarz pasuje do mnie idealnie!". Nie mógł przestać się śmiać. Pogładził znowu swoją twarz i spojrzał w lustro. Co to spowodowało? Więc, pamiętasz jak Jeff i Randy walczyli? Coś w jego umyśle, w jego psychice, pękło. On teraz był tylko szaloną maszyną do zabijania, lecz jego rodzina jeszcze o tym nie wiedziała.
"Doktorze," zapytała mama Jeffa. "czy mój syn ma... No wie pan... w porządku w głowie?".
"Tak, to jest typowy objaw dla pacjentów, którym podaliśmy tak dużą ilość środków przeciwbólowych. Jeśli po paru tygodniach nic się nie zmieni, zrobimy mu test psychologiczny.".
"Dobrze, dziękuje doktorze.". Matka Jeffa spojrzała na niego „Jeff, kotku, wracamy do domu.".
Nagle wszysko przedemną się rozlało, rozprysło, oślepiło mnie jakby. Potem, wszysko wróciło do normy, pokój znów był pusty, ciemny..
-Chodźmy z tąd.. - Popchnął mnie delikatnie w kierunku wyjścia. Posłusznie wyszłam, ponieważ zauważyłam, że był przygnębiony i wspominał właśnie swoje poprzednie życie. Po wyjściu, jakaś nie wyjaśniona siła, przefrunęła przezemnie i przytuliłam Jeff'a. Na początku był zdezorientowany, ale w końcu odwzajemnił uścisk.
-Jeff. Gdzie my właściwie jesteśmy? - Zapytałam gdy wreszcie się od siebie odkleiliśmy.
-To jest szpital. Szpital psychiatryczny.
-Tyle to widzę.. Nierozumiem jednak.. Czemu.. Jak to się stało? Jak patrzyłam przez drzwi tego pokoju, to ta nic nie było.. A potem.. - Pogłaskał mnie po głowie.
-Rozumiem o co ci chodzi. To jest, a raczej był szpital, w którym leżałem.. Po napadzie na tym przyjęciu.
-Ale coś tu się musiało stać..
-Tak, jak tylko z niego wyszedłem, a raczej uciekłem, spaliłem go.
-Ale nie, to nie to. Jeśli twoje wspomnienia tu zostały.. To jest w nim coś magicznego.. - Zaczęłam wysuwać wniosek.
-O czym mówiesz? - Przerwał mi zaciekawiony Jeff.
-No.. Widziałam ciebie, przyz zdejmowaniu bandaży, jak byłeś mały, zresztą małego Liu i twoją rodzinę też. - Wybałuszył oczy..
-Tyy... Naprawde to widziałaś..?
-Tak, a ty nie?
-Ja również.. Ale każda inna osoba, którą tu przyprowadziłem nic nie widziała. Tylko zwykły, ciemny pokój..
-I-Inna...? - Zkoncentrwoałam się głównie na tym słowie.. - Ile było ich przedemną. Co! - Byłam przgnębiona, pobiegłam w kierunku wyjścia, a następnie rezydencji. Gdy byłam w parku, nagle ktoś mnie złapał.. ;_;
------------------------------------
Nie mam czasu na dalsze rozpisywanie się. Do następnego! I paa! ❤
CZYTASZ
|| Nights of the murderer || Jeff The Killer || Love Story || PL ||
FanfictionMam na imię Rose, mam 17 lat, nie jestem normalną "nastolatką", przynajmniej według moich rówieśników...