Było grubo po północy, gdy Nadine usiadła na dużym kamieniu nieopodal chatki Hagrida. Szczerze, nie miała zielonego pojęcia, jakim cudem udało się jej wymknąć z zamku. Z niecierpliwością oczekiwała powrotu Draco. Tęskniła za nim okropnie, więc każda minuta była wiecznością.
Usłyszała głośne skrzypnięcie bramy wejściowej. W świetle lampy ujrzała zmęczonego Dracona wraz ze Snape'em z zaciętą miną. Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła w ich kierunku. Rzuciła się w ramiona ukochanego, który, zaskoczony, przytulił ją mocno i pocałował w czubek głowy. Snape wywrócił oczami i udał, że tego nie widział.
— Do zamku, już! — warknął profesor.
— Profesorze, proszę — Draco wyszeptał błagalnie. Wciąż tulił Nadine.
Snape obojętnie wzruszył ramionami, wykonał gest "mam cię na oku" i zniknął w ciemności, zostawiając parę samą.
Było chłodno, choć jak na marzec to nawet względnie. Nadine ubrała cienką, różową bluzkę, więc dostała gęsiej skórki. Draco zdjął marynarkę i, zostając w koszuli, narzucił ją na ramiona dziewczyny. Noc była piękna, pogodna. Gwiazdy wręcz mogli policzyć.
Usiedli na tym samym kamieniu, na którym Nadine wcześniej. Zapadła długa – choć niemęcząca – cisza, przerywana ich oddechami. Draco obserwował niebo, Nadine cieszyła się obecnością chłopaka i każdą sekundą z nim spędzoną.
— Spójrz na te gwiazdy — odezwał się cicho. — Piękne, prawda?
— Nie widzę w nich nic nadzwyczajnego. — odparła, wzruszając ramionami. Chyba nie widziała sensu w tym, co mówił. Spędzają razem czas, a on jej nagle wyskoczył z gadką o gwiazdach. Zaśmiała się lekko.
— Właśnie spadła jedna z nich — westchnął, pokazując palcem zanikającą błyszczącą kreskę na niebie.
— Co to oznacza?
Spojrzał przelotnie na nią i znów wrócił wzrokiem do gwiazd.
— Ktoś właśnie umiera.
— Skąd wiesz?
— Babcia mi opowiadała, gdy byłem jeszcze mały — odpowiedział i pociągnął nosem. — Wiesz, w zeszłym roku zmarł mój dziadek, Abraxas. Nie miałem z nim dobrego kontaktu, w sumie nie miałem go w ogóle. Wiem tylko, że zachorował na smoczą ospę. — Nadine tylko mocniej ścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Oboje dążyli do wspólnego celu, bo on kochał i pragnął ją wielbić – a ona kochała i pragnęła być uwielbiana [1].
— Chyba powinniśmy już wracać. Nie chcę tego, ale nie chcę też szlab...
— Ciii... — położył palec wskazujący na jej ustach. — Nie obchodzą mnie szlabany. Mogą nas nawet stąd wywalić, bylebyśmy zostali ze sobą choćby kilka godzin.
— Kocham cię — powiedziała cicho i wtuliła się w jego ramię. Pocałował ją w czubek głowy i położył tam brodę.
— Gdybyś kiedyś we śnie poczuła, że moje oczy już nie patrzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał [2]. — wyszeptał. Uśmiechnęła się i przysnęła, będąc w jego ramionach.
___________
[1] – Emily Jane Brontë – Wichrowe wzgórza
[2] – Stefan Żeromski – Syzyfowe prace
CZYTASZ
Magia gwiaździstej nocy || Draco Malfoy
FanfictionSzczęście i miłość - to wszystko, czego pragnął uczeń szóstego roku w Hogwarcie, Draco Malfoy. Niechętnie przystał na bycie śmierciożercą i choć bardzo przeszkadza mu to w codziennym życiu, czuje się z tego dumny. Nienawidzony przez wszystkich dooko...