Przez następne dni Hogwart był świadkiem scen z romansu wziętych. Co prawda, w mniej zaludnionych miejscach, ale jednak. Martina i Draco przytulali się, całowali (raczej Martina Draco niż Draco Martinę), chodzili za rękę. Gdyby lepiej się przyjrzeć temu związkowi, można by zauważyć, że Draco nie jest chętny do posiadania dziewczyny. Tak jakby go męczyła, jakby miał jej dość.
Martina pogodziła się z Nadine. Nie mogła bez niej wytrzymać (lub po prostu nie było nikogo, kto by chciał wysłuchiwać wychwalania Malfoya). Próbowały odbudować stare relacje, choć nigdy już miało nie być tak jak wcześniej. Straciły do siebie znaczną część zaufania. Ich kontakty były ograniczone – wspólne rozmowy (powierzchowne tematy – nie zwierzały się sobie), spędzanie czasu (już nie takie częste jak kiedyś), ale nigdy przytulanie. Nadine po prostu bała się, że Martina ją uderzy. Poza tym czuła dziwny wstręt do niej.
— Dobra, mów — nakazała Nadine, widząc, że Martina aż ledwo się powstrzymuje od zdradzenia najświeższych informacji z jej związku ze Ślizgonem.
— ZAPROSIŁ MNIE NA KREMOWE PIWO! — zapiszczała. Edwards zabolały bębenki. — DO TRZECH MIOTEŁ!
"Cóż, mnie zaprosił do kawiarenki pani Puddifoot", pomyślała.
— Czyżby? Parkinson-przyzwoitka idzie z wami jak mniemam?
— Nigdy w życiu! — oburzyła się. — Ta mopsica nie stanie choćby metr od Dracona. Zadbam o to.
— Widocznie słabo ci to idzie. Widziałam jak dziś go przytulała i całowała w policzek. — powiedziała Nadine z uniesioną brwią. Układała książki alfabetycznie, więc w trakcie rozmowy mruczała tytuły ksiąg.
— CHYBA ŻARTUJESZ?! — krzyknęła. — NIE! TA LATAWICA NIE MA JUŻ ŻYCIA! — Miała już wychodzić, gdy Nadine rzuciła przez ramię:
— Na twoim miejscu nie trzymałabym go tak krótko na smyczy. Faceci tego nie lubią.
Wyszła, prychając. Martina chciała mieć Malfoya tylko dla siebie. "Rób tak dalej, szybko się tobą znudzi", pomyślała i uśmiechnęła się wrednie. Postanowiła zająć się porządkowaniem. Rzuciła różdżkę (nie była jej potrzebna), przymknęła oczy, wymamrotała zaklęcie i zaczęła machać dłońmi nad grzbietami książek. Gdy puściła czar, książki były idealnie poukładane i w dodatku odkurzone. Z przyjemnością stwierdziła, że nie potrzebuje różdżki. Była na tyle uzdolnioną czarownicą, że czerpała magię z wewnątrz. Czasem szeptała jakieś łacińskie, magiczne zdania. Jakby nie patrzeć, pochodziła z jednej z najpotężniejszych rodzin czarodziejów, więc znała ich w bród.
Dla przykładu – zamiast tradycyjnego Lacarnum Inflamare, używała Phasmatos Incendia [1]. To jedno i to samo. I w jednym, i w drugim przypadku zapalał się ogień. Różnicą było to, że przy Phasmatos Incendia używało się siły woli lub werbalnie, bez pomocy żadnych magicznych patyków.
Potrafiła niewerbalnie machnięciem ręki coś przyciągnąć lub przyprzeć kogoś do ściany. Czuła się silniejsza niż osoby tu uczęszczające, które za nic na świecie nie mogły się dowiedzieć o jej niezwykłej mocy.
_____________
[1] – zaklęcie pojawiające się w Pamiętnikach wampirów oraz The Originals (użyczyłam sobie, żeby upodobnić Nadine do Daviny Claire z TO – gra ją Danielle Campbell).
CZYTASZ
Magia gwiaździstej nocy || Draco Malfoy
FanficSzczęście i miłość - to wszystko, czego pragnął uczeń szóstego roku w Hogwarcie, Draco Malfoy. Niechętnie przystał na bycie śmierciożercą i choć bardzo przeszkadza mu to w codziennym życiu, czuje się z tego dumny. Nienawidzony przez wszystkich dooko...