6.

2.6K 137 19
                                    

Minęło parę dni. Co kilka godzin Draco się budził, następnie tracił przytomność. Pani Pomfrey dała mu tabletki nasenne, by nie męczył się ciągłą utratą przytomności. Blaise i Pansy przesiadywali obok jego łóżka przez większość wolnego czasu. Prawdę mówiąc, gdyby Draco był przytomny, cieszyłby się z tego, że ktoś się nim interesuje.

* * *

Nadine szła razem z Katherine, jej najlepszą przyjaciółką, na Transmutację. Po szkole natychmiast rozeszła się wiadomość o Draconie Malfoyu w Skrzydle Szpitalnym oraz o jego ataku. Dziewczęta plotkowały o tym, bo jakby nie patrzeć, Draco był na językach praktycznie wszystkich hogwarckich dziewczyn.

— Ciekawe, kiedy Malfoy wyjdzie. Bez niego Hogwart już nie jest taki sam — zaśmiała się Katherine.

Katherine to średnio wysoka Krukonka. Posiadała brązowe oczy. Ciemna blondynka. Jej włosy przeważnie były rozwiane przez wiatr. Z Nadine przyjaźniły się już pięć lat.

— Och — wywróciła oczami Nadine. — naprawdę musimy CIĄGLE gadać o Malfoyu?

Weszły do klasy. Usiadły w ławce, wyciągnęły podręczniki, rozdali i pióra. Ze stoickim spokojem czekały aż profesor McGonagall przybędzie na lekcję. Miały dziś zajęcia ze Ślizgonami, więc Krukonki z obrzydzeniem patrzyły na wulgarne i wstrętne zachowanie wychowanków domu Salazara Slytherina, co chwilę rzucając sobie zdumione spojrzenia. Podziwiały Ślizgonów za taką śmiałość, bezczelność i chore ambicje i pomysły, bo same wychowane były na spokojne, kulturalne i inteligentne czarownice.

— Zabini — rzuciła McGonagall, kładąc książki i dokumenty na biurku. — gdzie twoja praca domowa sprzed wakacji?

— Nie mam. — powiedział pewnie. — Robiłem ją z Malfoyem — uściślił.

— To zrobicie oboje osobno, nie obchodzi mnie to, masz dwa dni, a Malfoy dwa dni po wyjściu ze Skrzydła Szpitalnego.

— Ale pani profesor... ja nie mogę, mam teraz nabory do drużyny...

Lodowaty wzrok wicedyrektorki zakończył wszelką dyskusję. Zabini klapnął na ławę znudzony. McGonagall spojrzała na Ślizgonów triumfująco.

— Kochani Ślizgoni i reszta. Wiedzcie, że jeśli zadana jest praca domowa, to WASZYM OBOWIĄZKIEM jest odrobienie jej bez względu na quidditcha czy inne wymówki.

— Nigdy nie zrozumiem, co ludzie widzą w tym sporcie — szepnęła Nadine do Katherine.

— Jesteś po prostu... mało zainteresowana takimi sportami. — wyjaśniła jej Kath. Drzwi otworzyły się gwałtownie i wszedł przez nie Harry Potter.

— Profesor Snape wzywa Nadine Edwards, proszę pani.

— Edwards, dziecko drogie, idź z Potterem — McGonagall machnęła ręką na Krukonkę.

Dziewczyna spojrzała przelotnie na Harry'ego, spakowała torbę i wyszła z sali, żegnając się. Poprawiła włosy i makijaż w podręcznym lusterku i zerknęła wyczekująco na Pottera. Zaraz potem wybuchnęła śmiechem i przytuliła go.

— Jak oficjalnie — zachichotała.

— Nie wnikaj — mruknął Harry.

— Czego Snape chce ode mnie?

— Nie mam pojęcia.

Nadine wzruszyła ramionami i zapukała do drzwi gabinetu Snape'a. Otworzyły się z hukiem, aż Krukonka odskoczyła. Stanął w nich Severus Snape we własnej osobie ze złośliwym uśmieszkiem.

— Wchodź — warknął. Nastolatka już miała prychnąć za tak oschłe powitanie, ale zrezygnowała, wiedząc, że to WYJĄTKOWO SUROWY nauczyciel.

— Co się stało, profesorze? — spytała grzecznie, tak jak ją wychowano.

— Masz dobry kontakt z Potterem — Bardziej stwierdził niż zapytał. — więc masz zajmować cały jego czas, by go nie miał na przeszkadzanie innym.

— Przeszkadzanie innym? — nie zrozumiała.

— Nie musisz więcej wiedzieć, ale jak go zobaczę, że się kręci koło młodego Malfoya, to ty oberwiesz.

Magia gwiaździstej nocy || Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz