11.

2K 109 70
                                    

Jedyne co po wypowiedzeniu wyzwania do Nadine dotarło, to to, że na twarzy Martiny było widać zaskoczenie i smutek. Dziewczyna patrzyła na Nadine tak, jakby ta powiedziała jej coś, czego by nie chciała.

Nadine Edwards, wściekła, poszła do dormitorium, by położyć się do łóżka. Nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło pięć minut temu. Miała ochotę zamordować Katherine. Ba!, w tym przypadku "zamordować" to najdelikatniejsze słowo.

* * *

— Jesteś popieprzona, Kath! — krzyknęła Nadine następnego ranka, siadając na łóżku.

— Na głowę Ravenclaw, przestań robić z tego wielką sprawę, Nad! — Katherine wywróciła oczami, zawiązując krawat i przypinając godło Ravenclawu na mundurek.

— WIELKĄ SPRAWĘ?! JA I MALFOY JESTEŚMY NAJWIĘKSZYMI WROGAMI, DO CHOLERY!

— Moglibyście być parą — powiedziała. — Z nienawiści do miłości, zawsze tak jest.

Wściekła Krukonka oczyma wyobraźni widziała siebie biorącą głowę przyjaciółki i uderzającą z całej siły w ścianę, by ta się otrząsnęła. To co mówiła panna Villiers było tak niedorzeczne, że aż śmieszne.

Nadine Edwards i Draco Malfoy? Nigdy w życiu! Prędzej piekło zamarznie i słońce zgaśnie!

Nabuzowana Krukonka udała się na lekcje, które były mieszane – dużo uczniów Ravenclawu, dużo Gryffindoru, kilka Slytherinu. A w niewielkiej grupce Ślizgonów kto?

Oczywiście, że Malfoy.

Nastolatka widząc jego platynowo-blond włosy wzdrygnęła się. Teraz, gdy miała mieć cokolwiek do czynienia ze znienawidzonym Ślizgonem, odczuwała jego obecność trzy razy bardziej. Trzy razy bardziej jej przeszkadzał, trzy razy bardziej jego widok ciążył jej.

Gdy profesor Slughorn rozdawał próbki Amortencji do rozdzielenia jej składników, Katherine Villiers nachyliła się do Nadine.

— Przepraszam. Niestety wyzwania nie cofnę.

— Po prostu się zamknij. Nie chcę z tobą gadać. — odwarknęła.

— To miało być zabawne, Nadine. W celach humorystycznych.

— W CELACH HUMORYSTYCZNYCH BĘDZIE RÓWNIEŻ MÓJ POGRZEB, GDY WYSKOCZĘ Z WIEŻY ASTRONOMICZNEJ DZIEŃ PRZED SPOTKANIEM! — wybuchła i wyszła z klasy. Tupot jej stóp było słychać zapewne w drugiej stronie zamku. Po sali rozeszły się śmiechy. Slughorn patrzył na Kath ze zdziwieniem, przetwarzając informacje.

— Panno Villiers, proszę iść zobaczyć co z panną Edwards i wrócić ją na lekcję. — poprosił profesor.

— Nie sądzę, by był to dobry pomysł. Niech Luna pójdzie, jest neutralna. — zaproponowała Villiers.

Luna Lovegood wyszła na korytarz. Niepewnie się rozejrzała, poszła do dormitorium Ravenclawu. Zobaczyła Nadine ściskającą gniotka, kulki wypełnionej dziwnym prochem służącej, jak nazwa wskazuje, do gniecenia w dłoni, gdy jest się zdenerwowanym.

— To wszystko wina nargli — stwierdziła Luna, natychmiast diagnozując sprawę.

Usiadła obok przyjaciółki i potarła ją po ramieniu. Nagle Nadine się poderwała i powiedziała:

— Dobra, spotkam się z tym cholernym Malfoyem.

Magia gwiaździstej nocy || Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz