15.

1.9K 90 31
                                    

Popołudnie, około godziny trzeciej. Krukonki postanowiły wyjść na Błonia, by powdychać rześkiego, październikowego powietrza. Pachniało deszczem. Bijąca Wierzba traciła liście, które fruwały po całym terenie Hogwartu. Wiał chłodny wiatr, targający włosy dziewczynom. Ich szaliki w kolorach granatu i srebra falowały, podrywane podmuchami.

Między nimi była cisza. Cisza przed burzą, zdaniem Nadine. Nigdy to nie znaczyło nic dobrego.

— Co powiedział? — odezwała się Martina głosem wypranym z emocji.

— Umówiłam się z nim — odpowiedziała obojętnie Nadine, tak, jakby przewidywała jutrzejszą pogodę. — Kath będzie szczęśliwa — wysyczała. — Prawda?

— Jasne, słońce — Katherine puściła jej oczko.

Oczy Martiny zaszkliły się, więc żeby nie okazać tego, udawała, że szuka czegoś w torbie.

— Zapomniałam pióra z klasy — mruknęła.

— Mogę ci pożyczyć — zaoferowała Nadine. Krukonka mruknęła tylko "nie, dzięki" i pobiegła do zamku.

W głębi serca miała nadzieję, że Draco odrzuci Nadine. Nie mogła tego zdzierżyć, po prostu... nie. Mimo tego, że całą rozmowę posłuchała, chciała się przesłyszeć. Gdy dotarła do drzwi, łzy obficie spływały po jej policzkach. Pobiegła do Wieży Ravenclawu, oparła się o ścianę, po czym zsunęła się po niej. Zrozumiała, że zadurzyła się w Draconie Malfoyu i oficjalnie jest o niego zazdrosna. Rozszlochała się jeszcze bardziej, ponieważ nie chciała cierpieć przez nieszczęśliwą miłość.

Po godzinie, Nadine znalazła przyjaciółkę z paczką chusteczek pod kocem na kanapie w Pokoju Wspólnym. Piła cappucino. Martina miała zapuchnięte oczy i rozmazany tusz i eyeliner.

— Heeej, co się stało?

— Sp-mój kot wypadł przez okno. — burknęła. Nie miała ochoty na obecność, teraz, znienawidzonej dziewczyny.

— Ooo... przykro mi — Chciała pogłaskać ją po włosach, ale Martina się odsunęła. Nadine wzięła to za znak, że ma już iść.

Wróciła do Katherine i Luny. Podzieliła się z nimi tym co przed chwilą zobaczyła. Luna uznała, że Martina cierpi po stracie zwierzęcia, jednak Nadine wyczuwa, że nie chodzi tu o kota. Musiało stać się coś innego.

Martina nie odzywała się do Nadine i Katherine przez cały dzień. Z Luną rozmawiała normalnie. Nadine nie potrafiła tego wyjaśnić, ale dziwnie czuła się winna. Postanowiła porozmawiać z przyjaciółką.

— Mart? — podeszła do niej. — Możemy pogadać?

Dziewczyna posłała jej zimne spojrzenie.

— Chyba nie mamy o czym.

— Owszem, mamy. — naciskała. — O co ci chodzi? Dlaczego nie rozmawiasz ze mną i Kath, a z Luną tak?

— Niczego nie rozumiesz, a ja nie umiem ci tego wytłumaczyć. — warknęła i okryła się bardziej kocem.

— Jak chcesz. Żeby potem nie było...

— Nie będzie — przerwała jej. — Zejdź mi z oczu, proszę.

Nadine pufnęła i wściekła wróciła do dormitorium. "Pieprz się, Martino", powiedziała w myślach.


Magia gwiaździstej nocy || Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz