*Vanessa*
Od ostatnich wydarzeń minął miesiąc. Wiele się wydarzyło od tego czasu, ale od początku. Charlotte w końcu pogodziła się z myślą, że posiada moc i teraz razem z Reyem, Henrykiem, uwaga, uwaga mną i Chrisem, zwalcza zbrodnie. Kiedy widzą nas wszystkich razem, mówią na nas Kapitan B i jego banda, ale oczywiście każde z nas też dostało osobną ksywkę. Moja to Angel Storm, Charlotte nazwała się Straszna Panna, natomiast Chris to Disaster Struck. Na nasze ogromne szczęście mój brat skończył z życiową misją, jaką było rozdzielenie mnie z Henrykiem. Mega się cieszę, że w końcu możemy być w normalnym związku. Hehe, jeśli w przypadku posiadania super mocy i drugiej tożsamości, możemy używać słowa, "normalny." Czerwcowa pogoda wyjątkowo dopisywała, więc postanowiłam się przejść, zanim pójdę do Składu Rupieci. Wyszłam z domu w celu zrelaksowania się, jednak uniemożliwił mi to dźwięk podjeżdżającego auta dostawczego. A no tak, przecież do domu obok mają wprowadzić się nowi sąsiedzi. Zapomniałam o tym.
- Cześć, mieszkasz w okolicy? - zagadała dziewczyna tak w moim wieku. Miała ona blond włosy spięte w kitkę oraz zielone oczy. Ubrana była w luźne sportowe dresy.
- Tak, tu obok. - mówiąc to, wskazałam głową na swój dom.
- O, czyli będziemy mieszkać po sąsiedzku. Wprowadzam się z rodzicami i młodszym bratem. Tak w ogóle to Dafne jestem.
- Vanessa. - przedstawiłam się, po czym zaczęłyśmy rozmawiać. Dowiedziałam się, że jest pasjonatką sportu i jeździ na deskorolce. Jej młodszy brat nazywa się Braian i uwielbia rzeczy związane z kosmosem. Tak rozmawiając, dotarłyśmy do Swellview Park.
- Van, jak długo tutaj mieszkasz?
- Hej, tylko młodsza siostra mojego chłopaka może przyrównywać mnie do auta. - powiedziałam półżartem.
- Sorki. - powiedziała, również się śmiejąc.
- Spoko, a wracając do pytania, mieszkam tu od trzech miesięcy. Wcześniej mieszkałam w Nowym Yorku, ale musieliśmy się przeprowadzić, bo... tata dostał tu propozycję świetnej pracy. - naściemniałam trochę, bo przecież nie mogę zdradzić jej mojej tajemnicy.
- Cześć siostra! - Chris zaszedł nas od tyłu. - O, cześć...! - uśmiechnął się zadziornie do Dafne. Chyba wpadła mu w oko. Może być ciekawie.
- Yyyy, Dafne to jest mój brat, Christian. - przedstawiłam dziewczynie chłopaka, który dosłownie pożerał ją wzrokiem, przez co blondynka spaliła buraka. Coś czuję, że mam nową parę do shipowania.
- Cze-cześć, D-Dafne jestem. B-będziemy ze sobą mieszkać. Yyy... to znaczy obok siebie, jako sąsieni. Yyy... to znaczy sąsiedzi. - powiedziała dziewczyna, jąkając się przy tym. Chris chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie nasze zegarki, które dostaliśmy od Reya, zaczęły pikać, co oznacza, że Swellview znowu potrzebuje naszej pomocy.
- Yyyy, my musimy znikać, bo... - spojrzałam na Chrisa, licząc na wsparcie w wymyśleniu dobrej wymówki.
- Spieszymy się do pracy. - dokończył, co w sumie było prawdą.
- Ja-jasne. - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od Christiana, a on od niej.
- Widzimy się później. - pociągnęłam brata za sobą w jakieś ustronne miejsce.
- Ale laska! - szepnął mi do ucha, jak tylko się oddaliliśmy na bezpieczną odległość. W odpowiedzi przewróciłam tylko oczami z rozbawieniem i wyciągnęłam tutkę z gumami. Christian zrobił to samo i już po chwili staliśmy tam, jako Angel Storm i Disaster Struck. Kostium mojego brata nie różnił się niczym od stroju Henryka. Mój natomiast zmienił się na "żeńską wersję," czyli zamiast czerwonych spodni, miałam granatową spódniczkę do kolan zapiętą czarnym pasem z logo Kapitana. Wyglądała trochę jak ta, którą noszą dziewczyny w harcerstwie. Pod nią miałam bordowe getry. Góra niewiele się zmieniła. Po prostu srebrną kamizelkę zastąpiła kurtka tego samego koloru. Na niej również znajdowało się wcześniej wspomniany symbol. Na rękach miałam granatowo-bordowe rękawice, współgrające z kolorową częścią stroju. Moją twarz zasłaniała granatowa maska. Transformacja spięła mi włosy w wysokiego kucyka srebrną gumką, którą było doskonale widać przez moje ciemne włosy. Ech, nigdy nie zapomnę tego, jak dwa tygodnie temu pomyliliśmy tutki z gumami i tym samym Chris miał mój kostium. Była z tego niezła beka. Ale wracając. Po dmuchnięciu balona odebrałam połączenie od Reya. Zrobiłam to tylko ja, bo byłoby to dziwne, gdybyśmy widzieli tego samego faceta na dwóch hologramach.
- Rey, co jest? - spytałam, zbierając w sobie zapał do działania.
- Złe wieści. Bracia Balerino uciekli z więzienia, a policja nie może ich znaleźć. Pipnę do Henryka i widzimy się w bazie.
- Jasne. - odpowiedziałam i się rozłączyłam. Razem z Chrisem wzbiliśmy się w powietrze i już po kilku minutach byliśmy pod Składem Rupieci. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy się po drodze nie ścigali, lub inaczej wydurniali.
W kwaterze
- Cześć wszystkim, witaj kochanie! - dałam buziaka swojemu chłopakowi. Henryk zrobił smutną minkę, mówiącą; "co tak mało?"
- Przepraszam, że przerywam wasze czułości, ale wiemy już, gdzie znajdują się bracia Balerino. - oznajmiła Charlotte, która nie wiem, kiedy weszła do głównej sali. Byłam chyba zbyt zajęta Henrykiem, żeby cokolwiek zauważyć.
- Rey, Charlotte znalazła tych od baletu! - zawołał Chris i po chwili zza koła zębatego wyłonił się wspomniany mężczyzna. Podszedł do komputera, gdzie była wyświetlona mapa Swellview, na której migała czerwona kropka wskazująca, gdzie dokładnie znajdują się nasze cele.
- Nieźle. Dobra ekipo, zbieramy się. - pozostała trójka superbohaterów strzeliła balona i przyodziała swoje stroje. Kostium Charlotte wyglądał, zupełnie jak mój z tą różnicą, że jej włosy po przemianie zostały spięte w dwa, jak dla mnie, urocze ogonki. Wszyscy podeszliśmy do tub i dwoma turami wylecieliśmy zwalczać zbrodnie.
*Dafne*
Jestem beznadziejną idiotką! Co ja w ogóle sobie myślałam?! Nie mogę uwierzyć, że zaczęłam tak się jąkać przy Christianie. On mi się mega spodobał, a ja nie potrafiłam sklecić zdania poprawnie i go do siebie zniechęciłam. To pewnie dlatego razem z Vanessą dali nogę, a to, że spieszą się do pracy było tylko wymówką. Zrezygnowana udałam się w stronę domu. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie znam za dobrze okolicy. Po jakichś dziesięciu minutach zorientowałam się, że jednak poszłam w złą stronę i musiała zawrócić. Nie było mi to jednak dane, gdyż natrafiłam na dwóch kolesi w strojach baletowych z bronią w ręku. Początkowo myślałam, że to jacyś aktorzy, więc nie traktowałam ich poważnie, jednak byli to prawdziwi przestępcy i jednym słowem, miałam przerąbane.
- To Kapitan B i jego banda! - usłyszałam czyjś głos przepełniony entuzjazmem. Spojrzałam w górę i dostrzegłam czarny helikopter, jednak nie trzeba było na niego czekać, gdyż przed nami pojawiły się trzy postacie, a byli to Niebezpieczny, Angel Storm i Disaster Struck. Pierwsza dwójka nastoletnich bohaterów zaczęła walczyć z przestępcami. Mnie zaś pochwycił Disaster Struck i wzbił się ze mną w powietrze, żeby zabrać z miejsca zdarzenia. Muszę przyznać, że mam straszny lęk wysokości, ale starałam się tego nie okazywać, więc zamknęłam mocno oczy i wtuliłam się w bohatera, licząc na to, że szybko mnie postawi. Kiedy już to uczynił, a ja z wielką ulgą dotknęłam stopami ziemi, zwróciłam się do chłopaka w super kostiumie. Dopiero w tamtej chwili mogłam mu się dokładniej przyjrzeć, a na moją twarz wkradł się zdradliwy rumieniec. Dlaczego ja tak reaguję na przystojnych chłopaków?
- Uratowałeś mnie, dziękuję! - powiedziałam o dziwo bez zająknięcia.
- To moja praca. Do zobaczenia, Dafne! - bohater wzbił się w powietrze, zostawiając mnie samą na chodniku w pobliżu mojego nowego domu. Wpatrywałam się przez chwilę w niebo z maślanymi oczami i anielskim uśmiechem, myśląc o młodym superbohaterze, stojącym tu jakąś chwilę temu. Ale zaraz, SKĄD ON WIEDZIAŁ, JAK MAM NA IMIĘ?!
Koniec. Nowy dzień, nowy rozdział, nowa postać. Tak, Dafne wyciągnie trochę Chrisa na pierwszy plan tego opowiadania, ale nie martwcie się, o Henryku i Vanessie nie zapomniałam. Do kolejnego!
CZYTASZ
Niebezpieczny Henryk : Dwa Światy
FanfictionOn - Henryk Hart Ona - Vanessa Morgan On został - pomocnikiem superbohatera Ona została - skazana na bycie potężną Dla niego - moce były darem Dla niej - przekleństwem On - ratował ludzi Ona - im zagrażała Oni - się spotkają Co wyniknie z p...