Słońce delikatnie ogrzewało ich uśmiechnięte twarze, a spokojny wietrzyk subtelnie wplątywał się między włosy. Był piękny, ciepły dzień. Tym bardziej trzeba go docenić, bo był to już ostatni weekend września. Trójka przyjaciół spokojnie przechadza się uliczkami Hogsmeade. To pierwszy wypad do magicznego miasteczka w tym roku szkolnym. Młodzi Gryfoni byli już w Trzech Miotłach na kremowym, zobaczyli się z bliźniakami w ich małym sklepiku z dowcipami (oczywiście zostali wyposażeni w odpowiednie „materiały promocyjne"). Nie mieli zbyt dużego wyboru miejsc do odwiedzenia. Ze względów bezpieczeństwa nie mogli oddalać się od centrum, a po uliczkach nieustannie krążyli aurorzy. Fakt ten na każdym kroku przypominał im o toczącej się wojnie. Mimo to, uczniowie starali się nie myśleć przez cały czas o grożącym im niebezpieczeństwie.
- Harry? – przerwała ciszę Ginny.
- Hmm?
- Mamy jeszcze czterdzieści minut... Co robimy? – spytała wesoło.
- A co chcecie? Może pójdziemy na... lody? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Dobry pomysł! – wtrąciła Hermiona.
- Zatem postanowione. – Uśmiechnął się.
Cała trójka miała dziś naprawdę dobry humor. Piękna pogoda jednak potrafi czynić cuda. Szli prostą ścieżką, w międzyczasie wesoło gawędząc i śmiejąc się co chwilę. Harry już od bardzo dawna tak dobrze się nie czuł. W jednej, krótkiej chwili, wszystko wydawało się takie proste, łatwe. Znikły gdzieś problemy, zmartwienia. Dobry nastrój maił poniekąd swoje źródło również w pewnym zdarzeniu... Mijał właśnie tydzień, jak udało mu się „pogodzić" z Ginny. Po kilku dłuższych, mniej lub bardziej emocjonalnych i burzliwych rozmowach, w końcu przekonał ją do pewnego kompromisu. Nie chciał jej ranić, specjalnie kłamać by go znienawidziła, nie chciał też by przez ich związek była w większym niebezpieczeństwie. Dlatego też przyrzekł jej, że gdy tylko Voldemort zostanie pokonany, a jej uczucia nie zmienią się względem niego, to będą razem. To wydawało się najlepszym rozwiązaniem dla obu stron, choć wcale nie najłatwiejszym. Największą zaletą była jasna sytuacja, bez niedomówień i kłamstw... Szkoda tylko, że tego szablonu nie dało się zastosować w innych aspektach życia. Cóż, to by było za proste.
- No proszę... - zaskrzeczał głosik za ich plecami. Gryfoni natychmiast, niemal odruchowo, odwrócili się, choć nie trudno było zgadnąć, kto ich zaczepił. – Sławny Potter... W tak żenującym towarzystwie... - zacmokał prowokator, irytująco kręcąc głową.
- Czego chcesz, Malfoy? – rzucił jakby od niechcenia, ale przezornie wyszedł przed dziewczyny.
- Nie wstyd ci Potter? Kiedyś mogłeś nie znać zasad magicznego świata... Ale teraz? Gdzie twój honor? Pozwalasz widzieć się w towarzystwie biedaków i szlam? – szydził Draco, wykrzywiając swe szlacheckie usteczka w karykaturę uśmiechu. Stojący zanim Crabbe i Goyle rechotali inteligentnie. Obrażone dziewczyny aż poczerwieniały na twarzy. Harry zacisnął pięść, ale jakoś zdołał powstrzymać się od wyciągnięcia różdżki.
- Malfoy... Jak zwykle prostacki, chamski i szukający guza... Aż dziwne, że takie cechy mogą być dziedziczne... - Nie pozostał mu dłużny. - A przy okazji, jak się miewa tatuś? – odgryzł się, mrużąc gniewnie oczy.
- Jak śmiesz! – warknął wściekły, stalowe oczy błysnęły mu groźnie, a policzki pokryły się ceglastym rumieńcem. W tym samym momencie jego ręka, prawie niezauważalnie, zaczęła chować się w wewnętrznej kieszeni szat. Nagle, padł na niego czyjś cień...
- Wszystko w porządku, Potter? – wtrącił się nagle jakiś dość znajomy, szorstki głos. Wszyscy w jednej chwili spojrzeli na przybysza. Gryfoni uśmiechnęli się, a Ślizgoni zbledli jak ściana. Sztuczne oko Moody'ego wirowało wściekle, a towarzyszący mu, bliżej nieznany młody auror, trzymał różdżkę w pogotowiu. Draco zawsze był narwany, ale w tej sytuacji i nadal mając w pamięci metody Szalonookiego, postanowił się wycofać. Z zaciętą i posępną miną przeszedł koło Harry'ego.
CZYTASZ
Harry Potter i Wojna Aniołów
FanfictionOd autorki: Przed Wami moja pierwsza, i do tego tak rozbudowana, opowieść. Ponad 500 stron A4 zamknięte w 2 tomy. Zaczęłam ją pisać wiele lat temu, skończyłam niedawno - po bardzo długiej (kilkuletniej!) przerwie. Wybaczcie toporność tekstu w pierws...