Rozdział 11

1.3K 69 7
                                    


– To chyba nie jest najlepszy pomysł... – Sidus wstał z obitego ciemną skórą fotela i zaczął krążyć po okrągłej komnacie anielskich kwater.

James i Syriusz siedzieli w milczeniu, z zamyślonym i nieodgadnionym wyrazem twarzy przypatrując się równie zadumanemu Potterowi juniorowi. Rozmawiali właśnie o postępach – a właściwie ich braku – w poszukiwaniach Przeklętej Księgi, gdy Harry postanowił podzielić się z Kyronami swoim pomysłem pomocy Lupinowi. Owszem, dzikiego entuzjazmu na tę wieść się nie spodziewał, ale słowa Sidusa go nieco zaskoczyły.

– Dlaczego tak uważasz? – zapytał Harry.

– Bo...

– Bo to skrajnie głupi, bezmyślny i nieodpowiedzialny plan! – zagrzmiał nagle Eon, z zaciętą miną wyłaniając się z cienia korytarza. Sidus zamilkł pokornie, Syriusz i James natychmiast odruchowo wstali, a Harry – nadal siedząc – stanowczo nakazał sobie spokój.

– Eonie, nie pytałem cię o zdanie – stwierdził skutecznie udawanym, zbywającym tonem.

– A najwyraźniej powinieneś! – warknął z wyższością Eon, jakby Potter nadal był jego uczniem.

– Nie życzę sobie takich uwag, Eonie – powiedział Harry stanowczo, w końcu wstając z wygodnego fotela. – Twoje zachowanie w stosunku do przełożonego jest wysoce niestosowne, więc racz łaskawie je zmienić, póki moja będąca na granicy wyczerpania cierpliwość się nie skończy – wysyczał ostrzegawczym tonem. Stojący za Eonem Black uśmiechnął się pod nosem i porozumiewawczo zerknął na Jamesa. Przywódca Srebrnych zamilkł na chwilę, z większym namysłem ważąc słowa.

– Wybacz, karygodnie się zapomniałem. – Skinął przepraszająco głową. – Może źle się wyraziłem, jednak sensu wypowiedzi nie zmienię. Wyprawa z arkadyjskim skrybą nie ma nic wspólnego z naszą, a przede wszystkim z twoją misją. O położeniu Księgi nic nie wiemy, ty dostałeś wezwanie na rozprawę zaraz po świętach, bo ci się ujawniać zachciało i nie mamy pojęcia, co kombinuje Voldemort ze swoimi sługami. Tak, faktycznie – idealny czas na prywatne wycieczki sobie wybrałeś... Metatronie.

– Ależ Eonie, nie zapędzaj się tak. Hasmoneusz* wyrusza do Dżinów w Turcji dopiero za dwa tygodnie. Do tego czasu zobaczymy, jak się sprawy ułożą. Wybieram się ze skrybą tylko na jeden dzień. Czyżby powinienem wątpić w to, że jako mój zastępca poradzisz sobie przez aż tyle godzin? – Brew Harry'ego uniosła się z drwiną. Srebrny ponownie zmrużył oczy, ale nagle pokręcił w zwątpieniu głową.

– I tak zrobisz, co uznasz za słuszne, jakkolwiek stronnicze by to nie było. Jednak pamiętaj, że za błędy nie tylko tobie przyjdzie słono zapłacić – wycedził cierpko i wymaszerował z komnaty, nie czekając na jakąkolwiek reakcję rozmówcy. James odwrócił się i z powagą spojrzał synowi w oczy.

– Harry. Po części zgadzam się z Eonem... ale tak jak i tobie, tak i mi oraz Syriuszowi Remus jest bardzo bliską osobą. Jeśli potrafisz mu pomóc, to nie wahaj się. Pomaganie słabszym nigdy nie było i nie będzie niczym nagannym. I wydaje mi się, że jeden dzień rocznej misji nie zbawi. – Uśmiechnął się pogodnie i udał się na patrol, nie mówiąc nic więcej.

– Syriuszu, co o tym myślisz? – spytał nieco podejrzanie wesołego Blacka.

– Ja bym to zrobił, chociażby tylko po to, by utrzeć mojemu nadętemu zwierzchnikowi nosa. – Jego ramiona zadrżały od tłumionego śmiechu, który dopiero po całkiem długiej chwili zdołał opanować. – A na poważnie mówiąc, już za dwa tygodnie to faktycznie mało fortunny czas, ale skoro mówisz, że Hasmoneusz opuszcza Arkadię tylko co sto ziemskich lat, to czyni sprawę oczywistą. Zatem rozmawiamy o jedynej i niepowtarzalnej dla Remusa szansie. Dlatego uważam, że pomimo groźnej i niewyjaśnionej sprawy z demonem, warto zaryzykować. A Eonem się tak nie przejmuj, czym starszy, tym bardziej zrzędliwy się robi. – Syriusz uśmiechnął się przekornie i również nieśpiesznym krokiem opuścił salę. Harry z Sidusem zostali sami.

Harry Potter i Wojna AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz