Zapadła dosłownie idealna cisza, która swym ołowianym ciężarem niemalże wgniatała w podłoże. Severus stał jak sparaliżowany, desperacko próbując wymyślić coś wystarczająco logicznego. Czuł na sobie palący wzrok Voldemorta i nie musiał się oglądać, by mieć pewność, że także oczy wszystkich zgromadzonych są w niego dosłownie wlepione. Miał nieodparte wrażenie, że jego szaleńczo tłukące się serce jest przez każdego doskonale słyszalne w niewielkim pomieszczeniu. Zawzięcie bronił się przed myślą, która coraz śmielej wdzierała się do jego świadomości, by po chwili zadudnić donośnym głosem... Przegrał. W tym momencie było to już pewne. Zabicie Harry'ego pod żadnym względem nie wchodziło w grę, sam też nie miał najmniejszych szans przeciwko wszystkim. Nie mógł się aportować, a wysłanie patronusa nic by nie dało. Teraz już wiedział, że ta bajka nie będzie miała szczęśliwego zakończenia i gdyby autoavada nie oznaczała tchórzliwego samobójstwa, po prostu strzeliłby sobie nią w głowę. Nie było wątpliwości, że Harry tak czy inaczej zginie, a ściślej mówiąc, że zginą obaj. Dla Severusa wizja własnej śmierci nie była niczym przerażającym. Decydując się na szpiegowanie, musiał się z nią liczyć i poniekąd przyzwyczaił się do niej, a życie od ostatnich wakacji traktował jak swego rodzaju bonus, kredyt, który - jak każdy inny - trzeba kiedyś spłacić. Najwidoczniej teraz los upomniał się o swoje. Jednak on to on, nieważne, ale najgorsze było to, że w tej chwili podpisał własnoręcznie nieodwoływalny wyrok na Harry'ego. Nie wróci do Kwatery, nie sprowadzi pomocy. Koniec. Ostatnia iskierka szansy zgasła, zabijając w mroku beznadziejności życia ich obu. Severusowi serce się skurczyło w obliczu bolesnej prawdy - zawiódł. Zawiódł Harry'ego, Dumbledore'a, Lily i cały czarodziejski świat - bo kto teraz pokona Czarnego Pana? A przecież nie tak miało być! Taki prosty plan... Niesłychane, z jaką łatwością ogólnie pojęte szczęście potrafi grzecznie odmówić posłuszeństwa i, nie dziękując za współpracę, zniknąć daleko za horyzontem, prowadząc tym samym do tragicznych komplikacji z goła banalne sytuacje. Zadziwiające, jak nieskomplikowany, niemal prymitywny plan, w swej prostocie przypominający wyglądem węża, potrafi tak jak on - tak błyskawicznie zaatakować i opleść się wokół szyi, że ofiara nawet nie zauważy, kiedy znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W pułapce bez wyjścia.
Severus bezwiednie opuścił różdżkę, a sekundę później grobową ciszę rozdarł opętańczy, pozbawiony jakiejkolwiek radości śmiech szaleńca. Voldemort zszedł do końca schodków, nadal upiornie się śmiejąc, obnażając pożółkłe, szpiczaste zęby. Pomieszczenie zaczął wypełniać arktyczny, przeszywający chłód, temperatura powietrza zdała się opaść grubo poniżej zera, a ściany niemal pokryły się szronem. Dźwięk był tak przeraźliwy i lodowaty, że nawet niedźwiedziowi polarnemu krew by w żyłach zmroziło. I znów na chwilę zapadła martwa cisza, a Czarny Pan wbił morderczy wzrok w swego niewiernego sługę.
- No cóż... - zaczął niemal jedwabistym, ociekającym sztucznym miodem głosem. - Jesteś w moich szeregach już tyle lat, a muszę przyznać, że nadal stanowisz zagadkę, Severusie. A więc ci przeklęci mugole - skrzywił się wyraźnie na wspomnienie o nich - mówili w wakacje prawdę... W szczególności siostra matki tego śmiecia. - Łypnął ostentacyjnie na nieruchomo leżącego na podłodze Harry'ego. - Teraz już wiem, jakim cudem Dumbledore zdołał ich odnaleźć. Na twoje nieszczęście, dwa razy nie popełniam tych samych błędów... - Błyskawicznie machnął różdżką, a Snape z hukiem wylądował na ścianie i zawisł na niej, nie dotykając podłogi. Po pomieszczeniu rozniósł się cichym echem głuchy chrupot pękających kości. Śmierciożercy w wyraźnym popłochu rozpierzchli do kątów, nie chcąc narażać się gniewowi wściekłego Pana. Czerwonooki smagnął ponownie różdżką, a biała maska Severusa pękła z trzaskiem i spadła bezwładnie na wilgotną podłogę. W tym samym momencie różdżka Snape'a wyrwała się z jego dłoni i miękko wylądowała w kościstych szponach Voldemorta.
CZYTASZ
Harry Potter i Wojna Aniołów
FanfictionOd autorki: Przed Wami moja pierwsza, i do tego tak rozbudowana, opowieść. Ponad 500 stron A4 zamknięte w 2 tomy. Zaczęłam ją pisać wiele lat temu, skończyłam niedawno - po bardzo długiej (kilkuletniej!) przerwie. Wybaczcie toporność tekstu w pierws...