Rozdział 16, Część I

701 30 6
                                    

Witajcie po tak długiej przerwie! COVIDowa izolacja sprawiła, że przypomniałam sobie o niedokończonych rzeczach... Przyszedł czas nawet na Wojnę Aniołów! Wstyd, że tak długo kazałam Wam czekać :-( Mam nadzieję, że ciąg dalszy nie rozczaruje. Historia skończona. Usiądźcie wygodnie z dużym kubkiem kawy. Przed Wami nowiutkie, nigdzie niepublikowane ponad 50 stron A4 (podzielone na 7 części).

Bardzo chcę podziękować mojej kochanej becie - KikX, która po tylu latach zgodziła się wrócić do tematu i dopełniając tradycję zredagować moje wypociny. Kasiu, jesteś cudowna :-)

Jeszcze uwaga techniczna: przypominam, że każdy tekst w dialogu pisany kursywą jest rozmową telepatyczną. Aniołowie głównie tak się porozumiewają. Tylko Harry, jako Metatron ma prawo wyboru w kwestii porozumiewania się i wyglądu. Przypomnę jeszcze, że Anioły między sobą widzą swoje prawdziwe twarze ;-)

W zamyśleniu przewrócił kilka kartek własnoręcznie pisanego dziennika, zatrzymując dłoń na tekście dotyczącym swojego powrotu do Hogwartu... Jednak tak jak wspomnień z wyprawy do miasta Dżinów, tak i powrotu nie musiał czytać. Tyle razy wracał do własnych zapisków, że teraz pamiętał wszystko aż nazbyt dobrze.

Świadomość upływu trzech miesięcy ścinała z nóg. Zignorował zdziwienie, jakie najprawdopodobniej wywołał u Hasmoneusza, i natychmiast przywołał iluzję Srebrnego Anioła. Deportował się na teren Hogwartu, jednak nie był pewien, czy ma po co wracać.

Po zmaterializowaniu się u podnóży zamku pozwolił sobie na oddech ulgi. Szkoła nie wyglądała na zrujnowaną. Zmieniła się tylko sceneria – po śniegu nie było śladu, a suche i sczerniałe konary zaczynały się zielenić maleńkimi listkami. Zatem u Dżinów spędził całą zimę. Pozornie wszystko wyglądało jak dawniej. Ale czające się tuż pod skórą przerażenie coraz bardziej dawało mu do zrozumienia, że to nie roztopionego śniegu będzie najbardziej żałował.

Pospiesznym krokiem wszedł do zamku. Gdy tylko znalazł się w głównym korytarzu zrozumiał, co było źródłem jego wewnętrznego niepokoju – było pusto. Pusto i głucho, jakby szkoła została opuszczona. Gdzie uczniowie? Nauczyciele? Gdzie... Srebrni? Starając się opanować atak paniki, przyśpieszył kroku. Musiał jak najszybciej spotkać się z Dumbledorem, później ze swoimi pobratymcami. Od natłoku porażających myśli i ich implikacji zrobiło mu się niedobrze. Czy Voldemort aż tak skutecznie wykorzystał jego nieobecność? Misja zakończona? Przegrali? Czuł, jak stabilna kamienna podłoga ucieka mu się spod stóp. Niemal już biegł pustym korytarzem. Próbując opędzić się od dramatycznych myśli wmawiał sobie, że skoro nadal może tu być, to misja nie mogła się skończyć. Poza tym wciąż wyczuwał w Hogwarcie specyficzną, arkadyjską magię. Ten jeden maleńki szczegół pozwalał mu zachować iskierkę nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone.

Do krzywo wyszczerzonej chimery dotarł znacznie szybciej niż zwykle. Bez szemrania i haseł ustąpiła mu drogi – dzierżawca medalionu od Godryka miał swoje przywileje. Schody na górę wyłaniały się jak na złość stanowczo zbyt wolno. Owszem, mógł się teleportować bezpośrednio do gabinetu, ale chciał zachować resztki przyzwoitości, na wypadek gdyby się okazało, że to nie sytuacja jest tragiczna, tylko on przewrażliwiony. Zrzucił iluzję Anioła i otworzył drzwi jako Harry, w momencie gdy wydało mu się, że dyrektor nabiera powietrza, by go zaprosić.

Stanął tuż za progiem, jakby dopiero teraz zastanawiając się, czy dobrze robi. Rozejrzał się pobieżnie po gabinecie i odetchnął w duchu, widząc stojącego pod ścianą Srebrnego. Anioł uśmiechnął się, choć tylko Harry mógł to dostrzec.

Już zaczynałem tęsknić – przywitał się mentalnie Syriusz z pozornie niewzruszoną twarzą.

Potter tylko mu skinął, widząc, że oczy zgromadzonych w gabinecie czarodziei są skupione wyłącznie na nim. Ich miny zdradzały zarówno zaskoczenie, jak i dezorientację. Jakby spodziewali się kogoś, ale nie Harry'ego. Przełknął ciężko i podszedł do nich bliżej. Dyrektor nie zdążył jeszcze usiąść. Pozostali – Severus, Tonks, Sagitta – nie ukrywali zdziwienia. Artur Weasley siedział na uboczu, wyglądając nie wiedzieć czemu jak zbity pies. Był jeszcze jeden mężczyzna, którego Harry kojarzył tylko z widzenia. Serpens, nauczycielka obrony przed czarną magią, zastygła z filiżanką herbaty w dłoni.

Harry Potter i Wojna AniołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz