Rozdział 57

14K 531 5
                                    


Josslin

Od kilku dni nie wychodziłam z domu, nie miałam na to ochoty, chciałam byś sama. Drew i Em próbowali mnie gdzieś wyciągnąć, ale byłam nieugięta. Całymi dniami leżałam w łóżku i wylewałam z siebie łzy. Zaczęłam mieć poranne mdłości, co było bardzo uciążliwe.
Wczoraj rozmawiałam z babcią, powiedziałam jej o rozstaniu z Shade'm, pominęm jednak z jakiego powodu to się stało. Wspomniałam również o ciąży, myślałam że będzie zawiedziona, że zostanę mamą w tak młodym wieku, ale przyjęła to całkiem dobrze. Zaproponowała mi, że mogę z nią zamieszkać, ale nie jestem co do tego przekonana, chcę skończyć studia. Mój telefon po raz kolejny tego dnia zaczął dzwonić. To Shade. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
Po chwili dostałam SMS.

SHADE: Nie ignoruj mnie.

Co on sobie wyobraża, że od razu pobiegnę w jego ramiona i o wszystkim zapomnę.
Dostałam drugiego SMS.

SHADE: To jeszcze nie koniec.
SHADE: Tęsknię za tobą skarbie.

Wyłączyłem telefon, nie chciałam już tego czytać.

****

Shade

-Stary może przystopuj z tym alkoholem-powiedział Mick.
-A co innego mam robić? Ona nie chce mnie znać, nie odbiera i nie odpowiada na moje wiedomosci-
-Musisz wziąć się w garść i ją odzyskać, siedząc tu i upijając się nic nie zmienisz-
Łatwo mu mówić bo nie widział z jaką wrogością patrzyła na mnie Joss. Nie widział ile łez przeze mnie wylała.
Muszę się napić, to daje mi chwilowe ukojenie.
Mick chciał zabrać mi butelkę, ale nie pozwoliłem na to.
-Zostaw mnie-krzyknąłem.
-Jak sobie życzysz Redwalion-
W końcu zostałem sam, próbowałem zadzwonić do Joss, ale przełączało mnie na pocztę głosową. Musiała wyłączyć telefon, pewnie ma mnie dość.

Potrzebowałem więcej alkoholu. Poszedłem po kolejne piwo, ale tam już nic nie zostało.
-Cholara, kto wypił wszystkie piwo? - nikt mi nie odpowiadał.
Wziąłem swój portfel z szafki i udałem się do pobliskiego baru. W środku grała cicha muzyka, kilka osób tańczyło na parkiecie. Ruszyłem do baru.
-Whisky z lodem, albo najlepiej całą butelkę-
-Widzę, że ktoś ma jakieś problemy-dopytywała barmanka.
-Nie twój interes babo-
Podała mi moją butelkę i na szczęście odeszła, nie miałem ochoty na pogawędki.
Wypiłem już prawie całą butelkę, gdy dosiadła się do mnie jakaś kobieta. Przyjąłem się jej dokładnie, miała rude, kręcone włosy. Jej nogi były cholernie długie, miała na sobie tylko spodenki i stanik. Była olśniewająca, ale nie była moją Josslin.
-Może postawisz mi drinka? Nie pogardzę mohito-w końcu się odezwała.
Podniosłem rękę, barmanka zobaczyła to i od razu podeszła.
-Mohito dla pani obok- od razu dostała swoje zamówienie.
Ciągle myślałem o Josslin, brakowało mi jej.
-Jestem Meddison-wyciagneła do mnie rękę.
-Wybacze, ale nie jestem zainteresowany-
-Szkoda, liczyłam na trochę zabawy w moim pokoju na górze-
-Możesz już iść-
Posłuchała mnie i odeszła na swoich wysokich obcasach, ciągle kołysząc biodrami.
Zamówiłem kolejna butelkę, spróbowałem jeszcze raz dodzwonić się do Joss, ale dalej włączała się poczta głosowa, myślałem co teraz może robić.
****
Josslin

Obudził mnie jakiś hałas, nie wiedziałam co się dzieje. Spojrzałam na zegarek, była już trzecia w nocy. Po chwili znów to usłyszałam. Ktoś dobijał się do moich drzwi, bałam się otwierać komuś w nocy. Kto normalny puka do kogoś o tej godzinie. Walenie w drzwi jednak nie ustawło, narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam zobaczyć o co chodzi.
Lekko otworzyłam drzwi i nie mogłam uwierzyć w to co widzę..

##
Rozdział trochę krótki, ale postaram się wieczorem coś dodać😘
#

My Dream✔️ [Two Souls I] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz