24. Brakowało mi ciepełka

3K 355 265
                                    


Czas studiów był naprawdę bardzo fajny. Mieszkałem z Louisem i byłem szczęśliwy. Codziennie zasypiałem i budziłem się obok niego. Często witałem go pocałunkami, kiedy tylko otwierał swoje niebieskie, zaspane oczy. Cieszyliśmy się swoją bliskością.

Louis był okropnym bałaganiarzem. Musiałem sprzątać po nim porozrzucane ciuchy czy ręczniki w łazience. Pomimo tego kochałem go mocno i bezwarunkowo. Nie gniewałem się na niego nawet wtedy, kiedy pomylił sól z cukrem i podał mi słoną herbatę. Szczery i szeroki uśmiech szatyna wynagradzał wszystko. Między nami było coraz lepiej. Nie potrafiłem dłużej się okłamywać, że uczucie jakim darzę szatyna to zwykłe zauroczenie. Kochałem go i byłem tego bardzo pewny. Zwykłe nieśmiałe pocałunki zamieniły się w pełne pasji całowanie się i obściskiwanie.  Pragnąłem coraz to więcej, aż w końcu zrobiliśmy to. Kochaliśmy się powoli, bez pośpiechu w świetle małych świeczek. Może to głupie, ale chciałem być romantyczny. Ważne, że Louisowi się podobało.  Wszystko było zaplanowane i starannie przygotowane. Nie żałowałem, że trochę z tym zwlekaliśmy. Tamten moment naprawdę był  magiczny i zapamiętam każdy dotyk jego dłoni, każdy pocałunek na resztę życia.

Pomimo wyboru różnych kierunków czy uczelni, nadal spotykaliśmy się z chłopakami. Liam i Zayn również wynajęli mieszkanie na  spółkę, a Niall zatrzymał się u swojej ciotki. Horan wciąż marzył o swojej restauracji. Czasem nie mógł się zdecydować czy chce zostać cukiernikiem czy tylko kucharzem.

Czas imprezowania przeminął wraz z podjęciem pracy w kancelarii adwokackiej w Londynie. Cieszyłem się ogromnie, gdy dostałem w niej staż. Z biegiem czasu podpisałem umowę i zarabiałem całkiem ładne pieniądze. Kupiłem niezbyt duży domek jednorodzinny w spokojnej okolicy. Oczywiście przy moim boku nie mogło zabraknąć Louisa. To on był ze mną przez cały czas i mnie wspierał. Bez niego zapewne nie dałbym sobie rady. Sam niebieskooki podjął pracę w szkole jako wuefista. Miał świetny kontakt z dzieciakami i był lubiany. Uwielbiałem patrzeć jak się uśmiechał i cieszył, gdy opowiadał o swoim dniu wśród uczniów.

Zaadoptowaliśmy dziecko, dziewczynkę. To była kolejna ważna decyzja w naszym życiu. Dużo poważniejsza niż kupno domu. Musieliśmy być pewni, gdyż dziecko to nie zabawka, którą można się znudzić. Cały proces adopcyjny trwał długo, ale w końcu w naszym domu zawitała mała księżniczka. Nazywała się Evelyn. Miała cztery lata. Posiadała karmelowe, kręcące się włosy i piękne niebieskie oczy.  Bardzo przypominała mi Louisa. Od razu skradła nasze serca.

Obowiązkami w wychowaniu naszej córeczki podzieliliśmy się po równo. Nigdy nie było tak, że wszelkie obowiązki spadały na szatyna. Tworzyliśmy zgrany duet. Gdy Louis wracał z pracy, ja zajmowałem się Evelyn. Chciałem, aby szatyn odpoczął. Zwykle z tego nie korzystał, tylko od razu szedł gotować obiad. Z każdym gotowaniem jego potrawy stawały się coraz lepsze. Nie można było powiedzieć o nich, że są niezjadliwe. Śmiało mogłem stwierdzić, że Louis gotował lepiej ode mnie.

Moja praca była wymagająca, ale nigdy przez nią nie zaniedbywałem rodziny. W naszym domu odwiedzali nas nasi rodzice. Byli pomocni i zawsze służyli radą. Nasze matki były z nas dumne. Mój ojciec również nas wspierał. Niestety tata Louisa nie widział się z nim od czasu rozwodu. Nie było to jednak ważne, gdyż mieliśmy innych kochających ludzi obok siebie. Oprócz rodziny, przyjeżdżali też nasi przyjaciele. Niall w końcu otworzył swoją... cukiernię. Zdecydował, że bardziej kocha słodycze i pieczenie i dekorowanie tortów to jest to, co go interesuje. Co  do Zayna i Liama to sporo się u nich wydarzyło.

Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale dali sobie szansę. Ogłosili, że są parą. Ciągle się docierali i jeszcze sporo przed nimi. Bardzo ich wspieraliśmy, gdyż całkiem urocza była z nich para. Kto by mógł to przewidzieć? Byliśmy szczęśliwi wraz z nimi.

Miesiące mijały i powoli zamieniały się w lata. Wraz z Louisem miewaliśmy drobne sprzeczki czy kłótnie, ale to normalne. W każdym związku się one zdarzają. Zwykle wystarczyła rozmowa, ale też w trudnych sytuacjach zawoziłem Evelyn do dziadków, aby skorzystać z innego sposobu. Zwykle na drugi dzień byliśmy pogodzeni, lecz szatyn narzekał na problemy z chodzeniem.

Evelyn rosła jak na drożdżach. Miała już siedem lat i była niezwykle mądra. Często potrafiła nas zaskoczyć. Zamiast bajek wolała słuchać wiadomości. Dzieliła się później swoimi przemyśleniami i po dłuższym zastanowieniu się, dochodziliśmy z Louisem do wniosku, że miała rację. Wciąż nie potrafiliśmy się nadziwić, że jest takim fantastycznym dzieckiem. Lou twierdził, że w przyszłości zostanie kimś naprawdę ważnym. Może faktycznie mieliśmy przed sobą jakiegoś geniusza.

- Harry? - usłyszałem teraz głos swojego męża dochodzący ze schodów.

Przeniosłem wzrok z kubka herbaty na wyjście z kuchni. Westchnąłem i podniosłem się z krzesła. Ruszyłem w stronę szatyna.

- Tak? - zapytałem, spoglądając na twarz mężczyzny.

- Chcę spać, a ciebie nie ma - mruknął, krzywiąc się przy tym nieznacznie.

Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem po schodach, kierując w jego stronę. Przytuliłem się do  drobnego ciałka i złożyłem czuły pocałunek na skroni.

- Już idę, kochanie - zapewniłem. - Dopijałem herbatę, ale ona może zaczekać do jutra. Eve śpi?

- Przeczytałem jej bajkę i omal sam nie zasnąłem - uśmiechnął się. - Potem przeszedłem do łóżka, ale brakowało mi ciepełka.

Zaśmiałem się i razem z nim przeszedłem do naszej sypialni. Dobrze, że wcześniej się wykąpałem, gdyż teraz nie miałem na to siły. Położyłem się na łóżku obok szatyna, od razu obejmując go ramieniem.

- Kocham cię - szepnął.

- Kocham ciebie bardziej, Lou - odparłem.

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

Witajcie asy!

Łapcie rozdzialik na dobranoc.

To ostatni z moich zapasów, ale nie ostatni  w ff!

Dziękuję za 68 miejsce w ff ^.^

Dobranoc! ♥

Dziękuję z gwiazdki i komentarze! ♥

House of Cards ~Larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz