-57-

4K 325 27
                                    

Koreańczyk już od od parteru słyszał jakieś krzyki, co go zaniepokoiło. Okolice w której mieszkał Han była spokojna i cicha, dlatego zastanawiał się co mogło doprowadzić do takiego hałasu. Z trudem wdrapał sie na piąte piętro po cichu przeklinając brak kondycji.
Podniósł rękę, aby wcisnąć przycisk dzwonku, ale w tym momencie drzwi wejściowe otworzyły się, a Lee (znowu) dostał w twarz.
-Jasna cho... Ale masz wyczucie... O kurde... - Złapał się za bolący nos mocno mrugajac. Osobą, która prawdopodobnie złamał mu nos nie był jisung.
-Boże, Minho nic ci nie jest? Przepraszam, Jezu-Lee zmarszczył brwi i ze zdziwieniem wpatrywał się w mężczyznę.
-Nie szkodzi. Nic mi nie jest, panie Han. - odpowiedział niespokojnym głosem i słabo się uśmiechnął.
-I co może jeszcze... No co tu się dzieje!? - krzyknął czarnowłosy, który wyłonił sie zza plecami ojca. - Kurna, CO TY MU ZROBIŁEŚ? - warknął Han do ojca.
-Nie krzycz, na litość boską. Minho... Może wejdziesz?
-On przyszedł do mnie. A ty wracaj sobie do tej zasranej Kanady.
-Jisung, uspokój się. Porozmawiajmy. - tymrazem to pan Han zwrócił sie do syna i po chwili cała trójka znalazła się w kuchni.
Ji stał przy lodówce i stukał paznokciami o blat. Jego ojciec siedział przy stole. Był zdenerwowany, ale nie bardziej niż jego syn, który wręcz kipjał ze złości.
-To... Może nie powinienem się wtrącać, ale czy mogłbym zapytać czy gdzieś Pan wyjeżdża? - zapytał cicho Minho, patrząc na swojego chłopaka.
-Tak. Wstąpiłem tylko po parę rzeczy. Za 3 godziny mam samolot. - Westchnął starszy Han i spojrzał że smutkiem na syna. - To nie jest moja wina, że mama została w Kanadzie. Rozmawialiśmy o tym, Jisung. Nie chciałeś jechać z nami. Starałem się, aby... Dobrze, wiesz, że to ciężki projekt.
-Tak. Wiem. Ale dlaczego mnie nie odwiedzacie? Aż tak wam przeszkadzam w karierach, że traktujecie mnie jakbym wogle nie był waszym dzieckiem? - wysyczał chłopak.-Z resztą dobra. Nie dbam o to. Jedz sobie gdziekolwiek chcesz. A mamie powiedz żeby do mnie nie pisała. Dosyć mam jej wiadomości. - burknął i spojrzał na Minho, który całą tą wymianę słow przesiedział w grobowej ciszy. Nigdy nie uczestniczył w żadnej rodzinnej kłótni młodszego i nie zamierzał ingerować w całą tą sytuację. Zadawał sobie pytanie czemu tego słucha.
-Minho zajmij się nim, proszę. - usłyszał po kilku minutach ciszy. Spojrzał na  mężczyznę, który powoli podszedł do jisunga i delikatnie go przytulił. Po tym wyszedł.
-Wyjeżdzają na stałe. - szepnął Han, gdy jego ojciec zniknął za drzwiami.
-Przykro mi-Lee wstał ze stołka i objął młodszego.
- Jezu, ale mnie wkurzył.
-Jesteś cały czerwony. Dobrze się czujesz?
-A jak mam się czuć? - warknął Han,a starszy przyłożył dłoń do jego czoła. - Gdzie byłeś?
-Nie pytaj o to teraz. - Westchnął Lee a jisung spojrzał na niego strapionym wzrokiem.
-Bo co. Cały dzień cię nie było, nie odbie...
-Tak, nie odbierałem bo byłem zajęty, ale chciałem napisać. Nie będziemy o tym teraz mówić.
-Chociaż ty mógłbyś mnie nie okłamywać. - Burknął pod nosem i mocniej chwycił chłopaka za bluzę.
Minho przyciągnął chłopaka bliżej. Czuł jego smutek i gniew. Mimo że Han Jisung wydawał się dla innych zawsze szczęśliwym i rozwydrzonym dzieciakiem, to nie mieli pojęcia co dzieje się w jego głowie. A działy się tam różne rzeczy.
A Minho go zawsze rozumiał, no prawie zawsze. Zastanawiał się jak to możliwe, że młodszy w szkole głupieje i zachowuje się jak pięciolatek, a po szklole może siedzieć i płakać jak to się zdarzało kiedy wchodził w okres dojrzewania.
-Dobrze, że jesteś.

______________________________
Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziału, ale dane komórkowe mi się skończyły a wifi się rozwaliło chyba na amen. Iiiiii mam jeongchana zaczętego. Chcę ktoś?

Hey | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz