Rozdział Dwudziesty pierwszy :)

674 30 4
                                    

Alexa otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Przewróciła się na drugi bok i zobaczyła, że w łóżku, nie ma Jai'a. Dziewczyna szybko usiadła na materacu, założyła na siebie koszulę chłopaka i zeszła na dół.

- Jai, Jai, jesteś tu.? Jai.. - krzyknęła Alexa ale nikt się nie odezwał. - Jaidon, do cholery.! To nie jest śmieszne, gdzie jesteś, ty idioto. - dodała po chwili.

Dziewczyna weszła do kuchni i zobaczyła na blacie krew.

- Jaidon... Jaidon... gdzie jesteś.? - Alexę przeszedł dreszcz. - dobrze, jak wolisz.! - krzyknęła i tupnęła nogą.

Gdy dziewczyna wyszła na taras za domem zobaczyła na drewnianym stoliku pudełko. Nie chciała tego robić ale nie zostawiłaby tak tego pudełka. Podeszła więc spojrzała na nie. gdy lekko podniosła wieko odskoczyła jak poparzona. W kartonie leżał ptak z skręconym karkiem i rozprutym brzuchem, a na spodzie wieka karteczka ' Będziesz następna, Alexo :) '. Dziewczyna wbiegła do domu i zamknęła porządnie drzwi. Następnie skierowała się w kierunku schodów. Gdy postawiła stopę na pierwszym stopniu ktoś chwycił ją w pasie i uniósł. Alexa zdrętwiała. Zaczęła błądzić przerażonym wzrokiem po mieszkaniu. ' Kto to.? Czego one ode mnie chce.? ' - myślała dziewczyna. Nagle poczuła, że uścisk osoby, która ją trzyma słabnie, a dziewczyna zostaje położona na kanapie. Alexa bała się spojrzeć w górę lecz uczyniła to. Nad sobą ujrzała wpatrującego się w nią Jai'a, który szeroko się do niej uśmiechał.

- Zgłupiałeś do reszty.?! Wiesz jak się bałam.?! Gdzie ty byłeś do cholery.?! - krzyknęła dziewczyna karcąc Jai'a spojrzeniem.

- Byłem w piwnicy, tam masz apteczkę, skaleczyłem się w palec jak kroiłem ogórka - zaśmiał się chłopak - a czego się bałaś.? Może, że cię zostawiłem po tej nocy.? - spytał Jai uśmiechając się do Alexy i podał jej rękę.

- To dlatego na blacie byłą krew...

- Tak, dlatego, a myślałaś, że co.? Nie jestem cieniasem, nie dałbym się jakiemuś psychopacie z tulipankiem*

- James nie był cieniasem...

- Wiem, nie jego miałem na myśli... nadal nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie.

- Tak, tego też się bałam, zadowolony.?

- No właśnie nie specjalnie. Nie ufasz mi skoro myślałaś, że zostawiłbym cię po tym przeżyciu.

- Ufam ci ale zrozum... po prostu to było dziwne. Budzę się, a ciebie nie ma. Wołam cię, a ty się nie odzywasz. Wtedy sobie pomyślałam, że ode mnie ciekłeś.

- Nigdy od ciebie nie ucieknę. Nigdy, rozumiemy się.?

- Tak, Jai - powiedziała Alexa i przytuliła się do swojego chłopaka.

- To dobrze - powiedział chłopak i pocałował Alexę w czubek głowy.

   Luke obudził się w szpitalu i rozejrzał się dookoła. ' Co ja tu robię.? Czemu ja jeszcze żyję.? Nie powinienem już żyć.. ' - pomyślał chłopak i ostrożnie usiadł na łóżku. Nagle zobaczył, że drzwi się otwierają, a do środka wchodzi jego starszy brat, Beau. Luke przewrócił oczami i głośno westchnął. Wiedział, że Beau da mu wykład albo pobawi się w policjanta i urządzi mu przesłuchanie. 

- Czemu to zrobiłeś, Lucas. - powiedział Beau patrząc na brata.

- Nie twoja sprawa... - rzucił Luke

- Moja. Obiecałem mamie, że się wami zajmę. Tobą i Jai'em, a ty już drugi raz lądujesz w szpitalu, Luke.! 

- Dobra, nie drzyj się, krasnalu ogrodowy.

- Nie nazywaj mnie tak.! Wiesz, że tylko Lex, może żartować z tego, że jestem niski.

- Dobra, przepraszam...

- Tak, więc, czemu chciałeś się zabić.?

- Domyśl się

- Boże... Luke... powinieneś się cieszyć, że Lex jest z Jai'em. W końcu są szczęśliwi. Oboje. Ona kocha jego, a on ją.

- Też ją kocham, Beau. Wiesz o tym.

- Tak. Wiem, ale patrz ile czasu ona czekała na jakiś ruch z twojej strony. Ty miałeś dziewczynę, a ona cierpiała patrząc jak ty się liżesz z tą swoją dziewczyną. To ją bolało i to bardzo. Teraz i ona jest w związku. Teraz i ona jest szczęśliwa. Czy to jest złe.?

- Nie. Oczywiście, że nie... ale czemu jest szczęśliwa z nim, a nie ze mną... 

- Sam sobie odpowiedz na to pytanie, bracie. Muszę lecieć. Przyjdę jutro. Trzymaj się.

Beau wyszedł, a Luke został sam. ' O co mu znowu chodzi.? Eh... chyba nie jestem jedyny, który nie rozumie jego toku myślenia ' - pomyślał Luke i opadł na poduszkę. Chłopak zaczął układać sobie wszystko w głowie.

 ' Ciekawe co by było gdybym był z Lexą... ciekawe czy byłaby szczęśliwa. Ja zrobiłbym dla niej wszystko. Kochałbym ją jeszcze mocniej niż teraz... chociaż to nie jest chyba możliwe. Może kiedyś mielibyśmy dzieci... tak. To byłoby piękne ' - pomyślał chłopak i zamknął oczy. Po chwili usłyszał dźwięk otwierających się drzwi. Chłopak otworzył oczy i spojrzał na drewniane drzwi, w których stał wysoki mężczyzna. Mężczyzna zaczął podchodzić coraz bliżej Luke'a.

- O co chodzi.? Kim pan jest.? - zapytał zdezorientowany Luke.

- Mogę pomóc ci pozbyć się twojego bliźniaka, Jai'a. Wiem, że chcesz się go pozbyć.

- Co pan sugeruje.?

- Proszę, Luke... mów mi Carl - wysoki mężczyzna uśmiechnął się.

- Dobrze... więc... co sugerujesz Carl.? - zapytał zaciekawiony chłopak

________________________________________________

Hej Skarby.!

Pisałam Wam już o mojej przypadłości z nadgarstkami. Dowiem się co z nimi jest dopiero za jakiś czas bo trzeba się umówić do specjalisty (-.-) więc na razie mogę pisać :) . Znaczy i tak bym pisała, bo jeśli Wy to czytacie to ja to będę pisać ♥ .

Lecz jest jedno ALE, a mianowicie od 14 do 28 lipca mnie nie ma, ponieważ jest obóz, od którego zależy bardzo dużo w moim życiu.

Jak zawsze pragnę Wam podziękować za wszystko. Za to, że czytacie te wypociny i wytwory mojej chorej wyobraźni, za to, że jesteście i w ogóle za wszystko <3

Proszę Was o wasze opinie i być może pomysły na priv albo w komentarzach :)

LOVE YOU ALL ~HAIAxx

Tacy sami, a jednak inni... ( Janoskians Fan Fiction )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz