Minęły trzy miesiące od tamtego wieczoru w pubie podczas którego poznali Louisa. Szatyn okazał się być naprawdę w porządku, choć był dość tajemniczy. Mimo to polubił go praktycznie od razu, zresztą podobnie jak pozostali. Nawet Liam, który w końcu zgodził się na spotkanie z Zaynem zakończone sukcesem. Ogromnym sukcesem, bo dwa tygodnie później zostali parą. Przyjemnie się na nich patrzyło szczególnie, że Liam jakimś cudem przestał być tak bardzo nieśmiały i o ile na początku rumienił się za każdym razem gdy mulat go dotykał, teraz zdarzało się to naprawdę rzadko.
Piątkowe wieczory wciąż spędzali w pubie. Zmieniła się jedynie ilość osób, bo praktycznie co tydzień dołączał do nich Louis i oczywiście Zayn przez co było jeszcze głośniej i jeszcze zabawniej. Naprawdę lubił ten czas. Może nawet bardziej niż wcześniej.
Jeśli chodzi o Louisa to z początku trochę się o niego martwił. Chłopak cały czas chodził przeziębiony, ale najwyraźniej zima nie bardzo mu sprzyjała, bo od miesiąca, kiedy zrobiło się nieco cieplej przestał zużywać pięć paczek chusteczek dziennie. Nie był pewny czy może nazywać go już swoim przyjacielem, bo wciąż nie wiedział o nim zbyt wiele. Nie lubił mówić o sobie i jedyne czego zdołali się dowiedzieć to to, że miał dwadzieścia lat, pochodził z Doncaster, pracował w jakimś pubie i lubił jeździć na deskorolce. Czyli praktycznie nic, ale lubił myśleć o nim jako o naprawdę dobrym kumplu z którym miło spędzał czas. Nawet jeśli milczeli, bo chłopak nie zawsze miał ochotę na rozmowę. Rozumiał to.
Szatyn lubił chodzić w tych samych ciuchach, a z dżinsową, znoszoną kurtką praktycznie się nie rozstawał. Jego telefon błagał o wymianę popękanej w każdym miejscu szybki, ale on zupełnie się tym nie przejmował, choć widział jak kilka razy złości się przeklinając pod nosem, kiedy urządzenie nie chciało z nim współpracować. Śmiał się wtedy pod nosem oczekując spektakularnego rzutu o ścianę, ewentualnie o ziemię. To jednak nigdy nie nastąpiło.
Uśmiechnął się na widok chłopaka. Opierał się o jeden z budynków z dłońmi wciśniętymi w kieszenie. Miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, choć dzień był wyjątkowo pochmurny. Nie widział się z nim przeszło tydzień, bo szatyn z niewiadomych przyczyn nie pojawił się na spotkaniu w pubie. Jedynie Zayn wspominał, że coś mu wypadło. Nie rozwinął jednak tematu, a on nie dopytywał, choć miał taką ochotę.
- Hej. - przywitał się. - Gdzie chłopaki?
- Chłopaki? - uniósł brwi.
- Myślałem, że oni też przyjdą.
- Nie zapraszałem ich. - pokręcił głową.
- Oh. - zarumienił się nieco. W towarzystwie Louisa zdarzało mu się to naprawdę często, co było dość dziwnym zjawiskiem. - Musiałem coś źle zrozumieć.
- Najwyraźniej. - przytaknął ruszając w tylko sobie znanym kierunku. Oczywiście jak zwykle odpalił papierosa. Jak na jego gust robił to zbyt często.
- Wiesz, że palenie szkodzi?
- Wiem.
- Więc dlaczego to robisz?
- Bo lubię. - wzruszył ramionami posyłając mu mały, lekko irytujący uśmiech.
Wywrócił oczami. To nie była satysfakcjonująca odpowiedź, ale nie chciał drążyć tematu. W końcu to było jego życie, choć nie mógł pozbyć się wrażenia, że chciałby w nie zaingerować. Może po prostu się martwił.
Szli wolno, a ich ramiona co jakiś czas ocierały się o siebie. Zauważył, że chłopak nie miał na sobie swojej ulubionej dżinsowej kurtki od środka obszytej kożuchem. Przechodził w niej całą zimę i mimo, że miała ten kożuch to nie był przekonany co do ciepła, które dawała. Czasem pytał czy jest mu w niej wystarczająco ciepło, ale on zawsze powtarzał 'czemu miałoby nie być?'. A potem klął, że 'niedługo wysmarkam sobie mózg'. Tym razem jednak miał na sobie zbyt dużą o co najmniej dwa numery bluzę, której rękawy naciągnął na dłonie, a jako, że był dopiero marzec posłał mu trochę sceptyczne spojrzenie, co szatyn oczywiście zignorował. To zdecydowanie była jego ulubiona umiejętność. Ignorowanie wszystkich i wszystkiego.
YOU ARE READING
Save Myself
FanfictionŻycie Harry'ego Stylesa było przeciętne. Miał najlepszych przyjaciół z którymi spędzał dużo czasu, chodził do szkoły, miał cudowną siostrę i kochaną mamę. Był więc normalnym siedemnastolatkiem z problemami adekwatnymi do swojego wieku. Wszystko za...