To było właściwie całkiem miłe. Louis zrobił jajecznicę, która nie była najgorsza. Dostał nawet herbatę i kompres na czoło, który chłopak co jakiś czas wymieniał. A po tym jak wyszedł z łazienki w jego ciuchach w których wyglądał naprawdę zabawnie, choć wybrał po prostu zwykłe, szare dresowe spodnie i białą koszulkę, sam zdecydował się na szybki prysznic po którym od razu ułożył się z powrotem na kanapie. Owinięty w koc udawał więc burito. Louis siedział zaraz obok z jego nogami na swoich kolanach, które zresztą sam sobie tam ułożył. Starał się nie zwracać uwagi na lekkie mrowienie jakie czuł w miejscu w którym trzymał swoją dłoń czyli na jego piszczelu, ale było to dość trudne.
- Miałem wczoraj zły dzień. - odezwał się dość niespodziewanie. Od razu przeniósł na niego swoje spojrzenie. Wpatrywał się w stolik stojący naprzeciwko.
- Masz jakieś problemy?
- Nie, to po prostu.. ja. - westchnął. - Ja jestem problemem.
- Nie mów tak. - skrzywił się.
- Kiedy to prawda. Harry..
- Proszę, nie mów, że nie powinniśmy się widywać. - jęknął.
- Ale nie powinniśmy. - odwrócił się w jego stronę. - Nie powinniśmy. - pokręcił głową. Wyglądał na naprawdę przybitego. - I nie wiem dlaczego uważasz inaczej, ale musisz wiedzieć, że ja.. że moje życie nie jest usłane różami, że nie jestem taki za jakiego mnie masz. Jestem.. może powinienem powiedzieć Ci o tych wszystkich rzeczach, przynajmniej wtedy nie chciałbyś mieć ze mną nic wspólnego, ale.. cholera, lubię Cię i.. to takie trudne, kiedy sam wiem, że powinienem zerwać z Tobą kontakt, ale nie potrafię tego zrobić, bo oprócz Zayna i Alexa jesteś po prostu jedyną, kurwa, jedyną osobą na tej planecie, która nie uważa mnie za największą porażkę jaką widział świat.
- Nie mów tak. - zamrugał czując zbierające się w oczach łzy. Był wrażliwy i czasem to utrudniało mu życie. Nie wiedział też kim jest Alex, ale to nie było teraz najważniejsze. Wyciągnął dłoń ujmując nią tą należącą do chłopaka. - Nie cierpię, kiedy mówisz o sobie w ten sposób i nie obchodzi mnie, że Twoje życie nie jest usłane różami, mam to gdzieś, okej? Każdy ma swoją historię, swoje problemy i ja.. Lou, nie jesteś zły. Może trochę zagubiony, ale nie zły. Chciałbym.. chciałbym, żebyś pozwolił mi.. chciałbym pomóc ci w odnalezieniu siebie.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry?
- Ponieważ widzę w Tobie dużo więcej dobra niż Ty sam. - odparł szczerze podnosząc się do pozycji siedzącej. Zabrał nogi z kolan chłopaka przez co mógł przysunąć się bliżej. - Nie wiem jaka jest Twoja historia ani z czym się zmagasz, ale masz dobre serce. Wiesz dlaczego? - spytał, ale szatyn tak jak się spodziewał pokręcił głową. - Ponieważ kupiłeś mi, Niallowi i Liamowi gaz pieprzowy co znaczy, że choć trochę Ci na nas zależy. Ponieważ kupiłeś mi wtedy herbatę, choć wcale Cię o to nie prosiłem. - uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie tego dnia. - Ponieważ przyszedłeś tutaj wyglądając jak strach na wróble tylko po to, żeby mnie przeprosić. Ponieważ zająłeś się mną i.. widzę jak dobrze traktujesz Zayna.
- To wcale nie znaczy, że..
- Znaczy. - przerwał mu. - To właśnie znaczy, że jesteś dobrym człowiekiem, Lou. - mocniej ścisnął dłoń, którą cały czas trzymał w tej swojej. - Wiem, że w Twoim życiu wydarzyło się coś złego.. może nawet więcej złych rzeczy nich tych dobrych przez co masz o sobie takie a nie inne zdanie, ale to nie jest prawda. Nawet jeśli.. jeśli kiedyś zrobiłeś coś złego to.. to się nie liczy. Każdy popełnia błędy, jesteśmy tylko ludźmi.
- Mówiłbyś inaczej gdybyś..
- Oh, zamknij się. - uciął. - Nie wiesz co bym mówił, więc po prostu zamknij się i włącz jakiś film, bo nie sądzę, żebym był dziś w stanie znieść więcej niż jednego gościa, więc spotkanie z chłopakami będziemy musieli przenieść w czasie.
YOU ARE READING
Save Myself
FanfictionŻycie Harry'ego Stylesa było przeciętne. Miał najlepszych przyjaciół z którymi spędzał dużo czasu, chodził do szkoły, miał cudowną siostrę i kochaną mamę. Był więc normalnym siedemnastolatkiem z problemami adekwatnymi do swojego wieku. Wszystko za...