Niestety te cztery dni z dziewczynami minęły zbyt szybko. Nawet nie zdążył się obejrzeć, a już żegnał je wraz z Louisem na dworcu. Przez te kilka dni zdarzyło się coś, co zdziwiło chyba wszystkich, a najbardziej Maddie. Dziewczyny w niedzielę wieczorem wyszły na spacer wracając dopiero po trzech godzinach. Nie musiał nawet długo zastanawiać się dlaczego obie były tak rozanielone, bo Maddie od razu podbiegła rzucając się mu na szyję i machając przed twarzą dłonią na której widniał pierścionek. Od razu zrozumiał całą sytuację. Renee chciała przyjechać do Londynu właśnie po to, żeby się oświadczyć. To ona wyciągnęła Madds na spacer. Miała to wszystko dokładnie zaplanowane. Nawet nie podejrzewał, że to mogłoby się stać. W końcu obie dziewczyny były w jego wieku, a on nie wyobrażał sobie, że miałby się już zaręczać, choć patrząc na to z drugiej strony, z tej, że nie wyobrażał sobie życia bez Louisa, nie miałby nic przeciwko, a przecież dziewczyny były ze sobą już ponad dwa lata.
Zaczęli też szukać mieszkania dla szatyna i chłopaków. W Londynie ciężko było o dobrą okazję. Szczególnie tą cenową, ale czasem znajdowali coś, co i wizualnie i cenowo im się podobało, choć bardziej kierował się zdaniem Louisa. Przecież to on miał tam mieszkać, ale chłopak uważnie wysłuchiwał jego rad i za każdym razem upewniał się czy i jemu się podoba, bo jakby nie było, pewnie też będzie spędzał w jego mieszkaniu sporo czasu. Takie okazje jednak zdarzały się rzadko, więc była już końcówka listopada, a oni wciąż nie znaleźli nic co byłoby zarówno w dobrej lokalizacji jak i cenie za wynajem.
Dzisiejszego dnia nie było z nim Louisa, ale to weszło mu w nawyk tak bardzo, że sam siadał i przeglądał przeróżne oferty, a te, które mu się podobały, zapisywał by później pokazać je szatynowi.
Oderwał się od przeglądania mieszkań w momencie gdy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Odłożył laptopa na bok, sięgając po leżący na szafce nocnej telefon, a widząc tam przezwisko Alexa, zmarszczył brwi. Chłopak nie pisał do niego często. Właściwie od momentu, kiedy byli z Louisem pokłóceni ani razu się do niego nie odezwał. Oczywiście kilka razy się widzieli, kiedy przebywał u szatyna, choć Louis nie był za tym, żeby spędzał tam swój czas.
Wyrwał się z zamyślenia od razu klikając w wiadomość.
Max nie żyje. Przyjdź jak najszybciej.
Czytał tę wiadomość w kółko próbując zrozumieć jej sens, choć przekaz był jasny i kiedy to do niego dotarło zakrył usta dłonią, a do jego oczu napłynęły łzy. Znał chłopaka jedynie z widzenia, nigdy nawet z nim nie rozmawiał, ale przecież dla Louisa był jak brat. Zerwał się z łóżka w ciągu sekundy i wciskając telefon do tylnej kieszeni spodni, zbiegł na dół w tempie błyskawicy wymijając zdezorientowaną Anne, której jednak nie miał czasu nic tłumaczyć. Wsunął na stopy adidasy, złapał za kurtkę i wybiegł z domu. Jego kondycja była beznadziejna, ale działał na adrenalinie dlatego całą drogę na Tunnard St pokonał biegiem. Nie miał nawet czasu na strach, kiedy zobaczył kilku bezdomnych jak zwykle go obserwujących. Szybko wbiegł po schodach z impetem wpadając do mieszkania chłopców. Nie wiedział gdzie pójść, ale po kilku sekundach usłyszał cichy szloch dobiegający z pokoju Alexa. Z sercem na ramieniu uchylił drzwi, a przez to co tam zobaczył prawie opadł na kolana.
Louis klęczał przy chłopaku, przyciskając bruneta do swojej piersi. Twarz szatyna była schowana w tłustych włosach Maxa, ale dźwięki, które z siebie wydawał kołysząc się lekko w tył i w przód były tak przeraźliwe, że po jego policzkach automatycznie zaczęły spływać łzy. Alex siedział kilka metrów od nich przyciskając do klatki piersiowej swoje kolana, a kiedy odwrócił się w jego stronę zobaczył, że po policzkach również spływają mu łzy. Był z pewnością w lepszym stanie niż Louis z którym teraz nie było żadnego kontaktu. Nie sądził, że w ogóle dotarło do niego to, że był tam razem z nimi.
YOU ARE READING
Save Myself
FanfictionŻycie Harry'ego Stylesa było przeciętne. Miał najlepszych przyjaciół z którymi spędzał dużo czasu, chodził do szkoły, miał cudowną siostrę i kochaną mamę. Był więc normalnym siedemnastolatkiem z problemami adekwatnymi do swojego wieku. Wszystko za...