28.

4.2K 267 329
                                    

Przez cały dzień w szkole Niall nie odstępował go na krok ciągle powtarzając, że ostatnio spędzają ze sobą zbyt mało czasu. To był fakt dlatego wszystkie lekcje spędził na cichej rozmowie z nim nie przejmując się, że będzie musiał poprosić kogoś o notatki. Oczywiście na jednej z przerw musiał mu opowiedzieć co takiego robił przez ostatni tydzień, że kompletnie nie miał dla niego czasu. Powiedział mu nawet o tym, gdzie mieszka Louis i o tym w jakim stanie go tam zastał, choć szczegółów wolał uniknąć. Blondyn był wyraźnie zmartwiony, ale i zły. Na szczęście zdołał mu wszystko wytłumaczyć nie mówiąc oczywiście całej prawdy, której nie znał nawet Liam. Zresztą nawet Louis nie był świadomy, że wie o niektórych rzeczach i na razie chciał to tak pozostawić.

Kończył lekcję jak zwykle o trzeciej, więc umówił się z chłopakiem, że ten przyjdzie do niego pod szkołę i razem udadzą się na spotkanie o pracę. Oczywiście nie będzie tam wchodził razem z nim. To by mogło dziwnie wyglądać, dlatego miał czekać na zewnątrz. Chciał mu towarzyszyć i dodać otuchy, bo szatyn w przeciwieństwie do niego wciąż był przekonany, że nie dostanie tej pracy.

Wyszedł ze szkoły od razu dostrzegając stojącego obok bramy szatyna. Miał na sobie czarne, obcisłe rurki, dopasowaną koszulę w tym samym kolorze i dżinsową kurtkę z kożuchem w środku. Wyglądał tak dobrze, że nie potrafił oderwać od niego wzroku i prawdopodobnie nie tylko on bo większa część osób przebywających na dziedzińcu szkoły patrzyła na niego pożądliwym wzrokiem. Poczuł się trochę zazdrosny, więc gdy tylko znalazł się przy chłopaku objął go w pasie składając czuły pocałunek na jego wąskich wargach.

- Cholera Lou. - wymruczał. - Wyglądasz gorąco.

- O Boże, zdemoralizowałem Cię. - zaśmiał się cicho, splatając palce ich dłoni.

- Tylko troszkę. - uśmiechnął się szeroko ruszając w stronę; miał nadzieję; nowej pracy szatyna. - W porządku?

- Tak, chyba tak. - pokiwał głową.

- Będzie dobrze, zobaczysz. - zapewnił mocniej ściskając jego dłoń. - Po prostu bądź sobą i uśmiechaj się w ten piękny sposób.

- Może być z tym problem. - stwierdził. - Ten piękny sposób jest zarezerwowany wyłącznie dla jednej osoby.

- Tak? O kim mówisz? - przygryzł wnętrze dolnej wargi próbując powstrzymać cisnący się na usta uśmiech.

- A wiesz, o takiej dziewczynie. Bardzo ładna brunetka, a jej zielone oczy.. cóż, można w nich utonąć.

- Hej! - pisnął, klepiąc go po ramieniu. - Wcale nie przypominam dziewczyny! - oburzył się.

- Kto powiedział, że mówię o Tobie? - uniósł brwi zaraz jednak parskając śmiechem na widok jego naburmuszonego wyrazu twarzy.

- Głupek. - skwitował, ale mimo wszystko uśmiechnął się pod nosem. - W takim razie wyobraź sobie, że ten mężczyzna z którym będziesz rozmawiał jest mną. - podsunął mu pomysł zaraz jednak krzywiąc się przez jego wymowne spojrzenie. - Dobra, może to nie jest najlepszy pomysł. - dodał szybko wywołując tym samym śmiech szatyna. To był piękny dźwięk.

Louis w pewnym momencie przejechał delikatnie dłonią po jego przedramieniu.

- Boli?

Potrząsnął głową mimo, że trochę szczypało, ale tego nie musiał wiedzieć.

- Nie, już nie. - przysunął się składając krótki pocałunek na jego policzku, ale zdawał sobie sprawę, że szatyn mu nie uwierzył. Mimo wszystko nie ciągnął tematu.

Nim się obejrzeli dotarli na miejsce. Musieli zapytać jednego z pracowników gdzie znajduje się biuro w którym miał wstawić się Louis i na szczęście przy pomocy miłej dziewczyny szybko je znaleźli.

Save MyselfWhere stories live. Discover now