Reszta wieczoru mijała naprawdę przyjemnie. Oprócz tego, że czuł się dwa razy cięższy i z trudnością się poruszał. Może dlatego głównie siedział rozmawiając z rodziną i Alexem, ale najwięcej czasu i tak poświęcał Louisowi, chociaż chłopak dobrze dogadywał się z całą resztą.
Przed dwudziestą Anne zawołała go do kuchni, by jej pomógł. Podejrzewał w czym, ale nie mógł oznajmić tego Louisowi. W końcu to o niego chodziło. Uśmiechnął się szeroko widząc jak kobieta wciska w tort kilkanaście świeczek.
- Wciąż nie wiem kiedy Ty to zrobiłaś. - zaśmiał się cicho.
- W nocy. - wzruszyła ramionami.
- Mamo, przecież nie musiałaś.
- Ale chciałam. - odparła.
- Mówiłem już, że jesteś najlepsza? - cmoknął ją w policzek.
- Nie przypominam sobie. - zachichotała, kończąc podpalać świeczki.
Oczywiście nie zabrakło fontanny tortowej.
- Idź zrób miejsce na stole. - poleciła, więc tak zrobił.
Po wejściu do salonu odnalazł jeszcze wzrokiem Louisa. Aktualnie rozmawiał z jego siostrą. Uśmiechnął się do niego szeroko, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, a potem szybko wykonał polecenie swojej mamy i widząc, że Louis zmierza w jego stronę, kiwnął do mamy głową.
- Happy Birthday to you.. - zaśpiewała, wchodząc z tortem do salonu.
Od razu odwrócił się do mocno zaskoczonego, ale uśmiechniętego szatyna również zaczynając śpiewać tak jak Gemma i Alex.
- Happy Birhday to you, Happy Birthday dear Louis, Happy Birhday to you!
- Dziękuję bardzo. - podziękował, robiąc krok w stronę tortu. - Naprawdę nie musieliście..
- Pomyśl życzenie i dmuchaj świeczki! - zawołała Anne, więc Louis przymknął na chwilę powieki, schylił się i za jednym zamachem zgasił wszystkie świeczki, a w całym pomieszczeniu rozległy się brawa i okrzyki.
- Dziękuję jeszcze raz! - próbował przekrzyczeć wszystkich, ale nie był pewny czy mu to wyszło, a w momencie gdy Anne wyjmowała z tortu świeczki, szatyn odwrócił się w jego stronę. Od razu zamknął go w swoich ramionach.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - mówił prosto do jego ucha. W salonie zrobiło się na tyle głośno, że cały czas ściskając go mocno zrobił kilka kroków w tył. - Życzę Ci zdrowia bo to jest najważniejsze. - kontynuował. - Dużo, dużo szczęścia i miłości. Życzyłbym Ci wspaniałego chłopaka, ale już go masz. - zachichotał. - No i spełnienia wszystkich marzeń. Tych małych, większych i nawet tych, które wydają Ci się zupełnie nieosiągalne. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze kochanie, bo właśnie na to zasługujesz. - zakończył i miał wrażenie, że Louis ścisnął go jeszcze mocniej.
- Dziękuję, Harry. - szepnął, przyciskając usta do jego szyi.
Uśmiechnął się pod nosem na ten gest i odsunął od niego gdy Anne zawołała ich do krojenia tortu. Oczywiście Louis czynił honory, a potem jeszcze otworzył butelkę szampana, ale on wypił jedynie jedną lampkę i naprawdę zdziwił się, że szatyn również na tej jednej zakończył.
Cicha muzyka grała w tle, gdy siedzieli na kanapie rozmawiając o wszystkim i o niczym. On ze stopami wepchniętymi pod uda szatyna, który ramię trzymał wyciągnięte na oparciu kanapy bawiąc się jego lokami. Zdecydowanie mógłby się do tego przyzwyczaić, ale Louis miał chyba inne plany, bo chwilę później wstał, wyciągając do niego dłoń.
YOU ARE READING
Save Myself
FanfictionŻycie Harry'ego Stylesa było przeciętne. Miał najlepszych przyjaciół z którymi spędzał dużo czasu, chodził do szkoły, miał cudowną siostrę i kochaną mamę. Był więc normalnym siedemnastolatkiem z problemami adekwatnymi do swojego wieku. Wszystko za...