19. Przez kwiaciarnię do serca

2.3K 233 811
                                    

***

Nikt ze stojących dookoła ludzi nie zauważył, co się stało między Nikiforovem i Katsukim, a oni sami też nie wyglądali na odpowiednio przytomnych, żeby być w stanie rozsądnie to skomentować. Tuż po całusie Viktor ostrożnie wycofał się na krok i zamarł, oczekując co najmniej solidnego plaskacza w swój własny policzek, jednak Yuuri zdołał tylko niepewnie poruszyć ustami, jakby chciał coś powiedzieć, a nie mógł. Może próbował zganić Rosjanina za ten nierozsądny ruch, a może wyznać, że on też... jednak zanim cokolwiek wymamrotał, ich uwagę nagle skradł olbrzymi bęben, który dryfował na tratwie zaraz za smokiem, oraz śpiew zagrzewających paradę werblistów, ubranych w niebieskie happi. Viktor i Yuuri przystanęli obok siebie, bezgłośnie dając sobie kilka minut na zastanowienie się, lecz tak się skupili na oglądanym pokazie, który jeszcze przed chwilą uważali za niemożliwy do zobaczenia, że cała sprawa z pocałunkiem jakoś tak naturalnie odeszła w niepamięć.

Może to i lepiej, patrząc na to w kontekście kolejnych wydarzeń...

Reszta festiwalu upłynęła pod znakiem coraz chętniej zaglądających w boczne alejki klientów, opowiadania wierszy i przysłów z kwiatami w rolach tytułowych oraz przyuczania Viktora w trudnej sztuce plecenia wianków. Szczególnie to ostatnie okazało się swoistym strzałem w dziesiątkę. Przyciągnięte przedstawieniem dzieci śmiały się i dopingowały architekta, gdy ten niezgrabnie obwiązywał jedną różę za drugą, próbując stworzyć coś, co nawet jeśli nie okaże się szczególnie urodziwe, to chociaż nie będzie uwłaczać marce Yu-topii. Ostatecznie skończyło się na tym, że Viktor uhonorował swoim krzywym dziełem uśmiechającego się do niego Yuuriego, a kilka bardziej zaangażowanych w sprawę dzieci od razu poprosiło o możliwość zorganizowania wiankowych warsztatów, za odpowiednim dofinansowaniem ze strony rodziców oczywiście.

I tak przy wtórze dziecięcego chichotu oraz odległego huku wystrzeliwanych fajerwerków fantastyczny wieczór dobiegł końca, ale tylko po to, by ustąpić miejsca znacznie lepszej okazji. Ich drugiej "pierwszej" randce.

Nowy dzień wydawał się całkiem pogodny - na niebie kłębiło się co prawda trochę chmur, które uprzejmie przypominały "jesteśmy nad morzem, więc nie znacie dnia ani godziny, kiedy poszarzejemy i przyniesiemy ulewę nad ląd", ale było na tyle ciepło i słonecznie, że Viktor od razu porzucił myśl o braniu jakiejkolwiek marynarki. Chwycił za to ulubioną, jasnoszarą koszulę (tę, która dwa dni wcześniej przeżyła bliski kontakt trzeciego stopnia ze śliną Makkachina, ale obecnie była już czysta i wyprasowana), założył ją do granatowych spodni oraz gładkiej, zielonkawej koszulki i wyszedł do Yu-topii, po drodze podrzucając pudla pod opiekę bawiących się przy zamkniętym Ice Castle trojaczkom.

Na Viktorze nie robiło specjalnego wrażenia to, że praktycznie do północy siedział na festiwalu, więc po uprzątnięciu stoiska i odprowadzeniu Yuuriego pod dom spać poszedł dopiero koło godziny drugiej. Już od samej siódmej nie mógł przestać myśleć o Tym Dniu, dlatego kilka minut przed dziesiątą architekt stawił się pod drzwiami kwiaciarni i zaczął wypatrywać w oknach na piętrze swojej Złotowłosej, która zrzuci mu z góry warkocz, oznajmiając, że też nie mogła się doczekać.

Życie okazało się jednak nieco mniej romantyczne, bo Yuuri przyszedł od strony podjazdu, a po jego rozwichrzonych, czarnych (a nie złotych) włosach dało się zauważyć, że wciąż był trochę wyczerpany po pracy na stoisku. Z jednej strony Viktor miał pewne wyrzuty sumienia, że tak to się niekorzystnie dla nich ułożyło, ale z drugiej zupełnie mu nie przeszkadzało, że z tego powodu kwiaciarz zrezygnował ze stylizacji włosów na rzecz uroczej grzywki i znajomych okularów. Do kompletu Yuuri nosił gładkie, szarawe, podwinięte do łydek spodnie oraz cienką, niebieską bluzę z krótkim rękawem oraz powiewającymi u szyi trokami. Viktor uśmiechnął się na ten widok. No ładnie. Gdyby Chris popatrzył na nich z boku, stwierdziłby z kpiną, że prędzej wybierają się na zakupy spożywcze niż na pierwszą w życiu randkę, ale sam Rosjanin był tym bardziej niż wniebowzięty.

Kwiaciarnia dla dwojgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz