***
Viktor pochylił się jeszcze odrobinę do przodu i wsparł czoło o splecione dłonie.
- Muszę wracać - powtórzył, a Yuuri odniósł wrażenie, że chłodna sensacja podobna do spadania we śnie niespodziewanie pociągnęła go w dół. Problem w tym, że normalnie po dwóch sekundach tak nieprzyjemnego odczucia powinien obudzić się we własnym łóżku. Tu minęło jednak już dobre dziesięć, a on nadal siedział na ławce i patrzył na pobladłego, zmartwionego jak nigdy wcześniej Viktora, któremu kolejne słowa z trudem przechodziły przez wyschnięte usta. - Muszę, chociaż...
- Dlaczego? - wyrwało się Yuuriemu, zanim zdołał się powstrzymać. Może dawny Katsuki umiałby się nie wtrącać w cudze sprawy, tylko potulnie zgodziłby się płynąć z prądem wydarzeń i nie pytałby o nic, jak na cichego, empatycznego, japońskiego kwiaciarza przystało. Może gdyby nie chodziło o najważniejszą osobę w życiu, naprawdę byłby w stanie to zignorować. Ale nie tym razem. Żadnym razem. I nie dla niego. - Viktor, co się stało? Co to był za telefon?
Architekt wreszcie uniósł głowę, obejrzał się w lewo i zamrugał, skupiając wzrok na Yuurim.
- Z pracy - oznajmił i zawahał się, ale zaraz delikatnie potrząsnął głową. - Raczej niewiele z tego zrozumiesz.
- Niewiele to rozumiem już teraz - poprawił Yuuri i przysunął się bliżej, dotykając ramieniem boku zaskoczonego tym wyznaniem Viktora. - Wiem, że nie jestem jakoś szczególnie mądry ani że nie znam się na funkcjonowaniu międzynarodowych firm, ale to wcale nie znaczy, że twoje problemy są mi obojętne. Chcę ci pomóc na ile tylko jestem w stanie, dlatego proszę, porozmawiaj ze mną. Nie dźwigaj tego sam.
Oczywiście Yuuri zdawał sobie sprawę, że do tej pory nieszczególnie sprawdzał się w roli odpowiedzialnego chłopaka, szczególnie gdy przez swoje kompleksy na tle suchych dłoni zdołał w popisowy sposób odtrącić Viktora, a zazdrość o paczkę nawozów naraziła Rosjanina na złamanie karku (oraz parapetu, przy okazji). Jednocześnie Viktorowi już tyle razy udawało się w podobny sposób rozgadać ciążące im na sercach problemy, że Yuuri chciał się odwdzięczyć przynajmniej tym samym. To mało, wiedział to. Było bardziej niż jasne, że nigdy nie uda mu się zrewanżować za wszystko, co Viktor ofiarował - za kawę, drugie śniadania, żartobliwe rozmowy, pomoc przy kwiatach, romantyczne wieczory, radosne poranki, za miłość, zrozumienie i po prostu obecność. Tak ogromnego długu nie dało się spłacić zaledwie jedną rozmową.
Taki kredyt zaciągało się na całe, wspólne życie.
Ale żeby było to możliwe, Yuuri potrzebował zrozumieć, gdzie i czemu Viktor tak bardzo "musiał wracać". I może to właśnie dzięki tej prostej, japońskiej determinacji z piersi Rosjanina w końcu wydobyło się długie, przeciągłe westchnienie, po czym mężczyzna uniósł się z ławki i wyciągnął rękę do kwiaciarza, patrząc na niego z mieszaniną strapienia i niejakiego podziwu.
- Przejdziemy się? - zaproponował.
Yuuri bez wahania przyjął dłoń Viktora i wstał, żeby już po chwili ramię w ramię ruszyć z nim za bramę, a potem w prawo, w stronę odległego o dobre trzy kilometry zamku. Kwestia dokończenia porządków w szklarni na dobre odeszła w niepamięć, za to para skupiła się na powolnym marszu oraz słowach, które po kilkudziesięciu metrach cichego spaceru zaczęły spływać z ust smutno uśmiechającego się architekta.
- Nasze główne biuro projektowe przechodzi właśnie kryzys organizacyjny - zaczął, a Yuuri niemal od razu poczuł ucisk na dnie żołądka. Czyli stało się to, o czym wiedział i czego obawiał się od praktycznie samego początku ich znajomości. Firma w końcu upomniała się o swojego najważniejszego pracownika. - Powinieneś wiedzieć, że łącznie w "Stammi" mamy kilkanaście cztero- bądź pięcioosobowych zespołów designerskich, które zajmują się zleceniami zależnie od stopnia ich ważności bądź lokalizacji. W samym Petersburgu pracują aż trzy takie grupy, a do mojej, do której należą jeszcze Anya, Mila i Georgij, spływają zwykle najbardziej prestiżowe projekty. - Nikiforov na chwilę zacisnął usta, zupełnie jakby ostatnia część wypowiedzi nieprzyjemnie paliła go w gardło. No tak. "Prestiżowe". A przecież zamiast wymyślnych willi dla rockowych gwiazd Viktor o wiele bardziej wolałby się zmierzyć z zaprojektowaniem mieszkania dla młodej pary z gromadką psów, jak mu to zdradził szeptem, kiedy przez pół nocy siedzieli praktycznie po ciemku w pokoju Yuuriego. - Tyle że przed kilkoma dniami sytuacja mocno się skomplikowała. Anya odeszła z pracy i przy okazji rzuciła Georgija, z którym przez dwa lata była w związku. W efekcie Georgij się załamał i planuje przemalowywać klientom ściany na czarno, najmłodsza stażem Mila jest przeładowana zleceniami, a ja...
CZYTASZ
Kwiaciarnia dla dwojga
FanficViktor jest znanym architektem wnętrz, który ostatnio coraz bardziej odczuwa trudy swojej pracy. Jak tu cieszyć się życiem, kiedy powoli brakuje inspiracji do tworzenia tego, co się przez lata kochało? Ma nadzieję, że przylot do Fukuoki na znane tar...