41. Gra w otwarte kwiaty

1.3K 159 236
                                    

***

Wizyta w domu Feltsmanów przeciągnęła się nieco bardziej, niż nakazywał to dobry obyczaj, i zdecydowanie bardziej, niż wszystkie zamieszane w sprawę osoby się tego spodziewały. Viktor - czyli inicjator całego przedsięwzięcia - zakładał pi razy drzwi, że spędzą tam jakieś dwie godzinki. Nieśmiały Yuuri pewnie obstawiał przy jednej, ale za to całkiem porządnej. Yakov natomiast, który był głośnym orędownikiem leniwych sobót, najchętniej wykopałby ich już po pierwszym kwadransie. Wszystko uległo jednak diametralnej zmianie, gdy Nikiforov dostał od szefa burę stulecia za zbytnią zuchwałość ("i nie mów cmok, dopóki nie przeskoczysz!" marudził z tą swoją śmiertelnie poważną miną), a gdy Feltsman zakończył swoją popisową tyradą wątek okołonarzeczeński, atmosfera zauważalnie się ociepliła.

Zamiast tego Yakov zaczął coraz śmielej wypytywać Yuuriego o to, czym Katsuki zajmował się w rodzinnej kwiaciarni, ilu zatrudniali w niej pracowników i jakie w tym całym Hasetsu mieli podejście do roślin. Starszego Rosjanina szczególnie mocno ciekawiło to, ile było prawdy w plotkach, że Japończycy gustowali w ogrodach wysypanych żwirem i obrośniętych kamieniami. Wtedy Yuuri ostatecznie się rozluźnił i uprzejmie wyjaśnił, że owszem, niektórzy cenili sobie styl karesansui, tym bardziej jeśli zależało im na minimalizmie czy też miejscu ułatwiającym medytację, ale zdecydowana większość ludzi wolała jednak zamawiać bukiety z tulipanów, a nie z gołych, bambusowych tyczek. Po tej wymianie zdań panowie w trybie ekspresowym znaleźli wspólny język, a już zupełnie dogadali się wtedy, kiedy okazało się, że to Yakov odpowiadał za aranżację tutejszego ogrodu. "Może nie mam na to żadnych papierów ani certyfikatów, ale parę cebulek jeszcze umiem posadzić" rzucił nieco butnie, na co Yuuri przytaknął z uśmiechem, po czym przyznał, że sam większość praktycznej wiedzy zdobył nie na studiach, ale w dzieciństwie, kiedy podpatrywał rodziców przy pracy...

...i to właśnie w ten sposób odwiedziny przeciągnęły się do ponad trzech godzin, wliczając w to oprowadzanie po posesji oraz dzielenie się radami odnośnie pielęgnowania różanej rabaty. Viktor nie miał jednak serca odciągać narzeczonego od rozmowy, szczególnie że od dwóch tygodni Yuuri nie zaznał praktycznie żadnego większego kontaktu z kwiatami, nie licząc tych paru bukietów, którymi naprzemiennie dekorowali salon. No ale Rosjanin nie mógł też ukryć, że powrót do apartamentu wywołał w nim tak wielki wybuch entuzjazmu, że nie był się w stanie powstrzymać od jego uzewnętrznienia.

- Dom, słodki dom! Jak dobrze być znów u siebie! - jęknął Viktor, gdy tylko znaleźli się za progiem mieszkania, a zamknięte drzwi wejściowe odcięły sąsiadom możliwość posłuchania tych wyjątkowo żarliwych utyskiwań. - Jak dobrze jest zasłaniać okna roletami! Jak dobrze widzieć mydło w płynie, a nie w kostce! Jak dobrze mieć czajnik elektryczny!

Yuuri uśmiechnął się i pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Akurat samowar był prezentem od ciebie - zwrócił uwagę, po czym zdjął marynarkę i rozpiął guzik u kołnierzyka czarnej koszuli. Viktor zaraz przejął okrycie, jednocześnie patrząc z niemym zachwytem na ukochanego. Ech, ten jego kwiatuszek nieposkromiony... Żeby on wiedział, ile razy zamiast na magnolii Yakova wzrok architekta spoczywał na tej smukłej sylwetce... - Chociaż nie powiem, masz w tym całkiem dużo racji. Czasami dobrze jest się wybrać do kogoś w odwiedziny, żeby potem docenić swój własny, domowy porządek.

- Ja go codziennie doceniam, szczególnie wieczorami, po dziesięciu godzinach nieprzerwanej pracy. - Viktor założył marynarkę Yuuriego na wieszak i wsunął ją na wolne miejsce na drążku. - No a co sądzisz o Yakovie? Jakie sprawił na tobie wrażenie?

Odpowiedź nie nastąpiła od razu, bo Yuuri skupił się i mocno zmarszczył brwi, myśląc nad właściwym określeniem.

- Pan Feltsman był bardzo... miły? - zawyrokował wreszcie, na co Viktor zaśmiał się i zamknął drzwi garderoby.

Kwiaciarnia dla dwojgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz