***
- Wiesz co, Yuuri? Bo tak sobie teraz myślę i myślę... i chyba powinienem cię uprzedzić przed jedną sprawą - Viktor, który szedł razem z Yuurim wąską uliczką Tuczkowa, zmierzając w odwiedziny do siostrzeńca, spojrzał nostalgicznie w niebo. W tym samym momencie po ramionach Katsukiego przebiegł zimny dreszcz. No tak. Chodnik w odległości może pięciu minut od rodowej posiadłości państwa Plisetskych był idealnym miejscem na to, żeby uświadamiać ukochanego (swoją drogą i tak już znerwicowanego niczym królik przed badaniem) w temacie jakiegoś ważnego zwyczaju, którego niedopełnienie okryje całą Japonię i okolice wieczystą hańbą. Ostatnio życie wprost uwielbiało sprawdzać na różne, wymyślne sposoby, jak bardzo Yuuri kochał Viktora, a sądząc po tym, że kwiaciarz wciąż jeszcze nie uciekł od niego z krzykiem: to tak, bardzo. - Jurij... trochę źle to wszystko zniósł.
- Ale że co? Twój przyjazd? - próbował odgadnąć, jednak Viktor zaraz się uśmiechnął i pokręcił głową.
- Raczej wyjazd - poprawił. - Pamiętasz, jak opowiadałem ci o jego matce, a mojej siostrze? No właśnie. Wygląda na to, że mój pobyt w Japonii nie został zbyt dobrze odebrany. Oczywiście gdybym tylko uprzedził go z zawczasu, że to potrwa jakieś trzy miesiące czy coś koło tego, to nie byłoby praktycznie żadnego problemu, ale w tej sytuacji...
- ...poczuł się tak, jakby zdradził go kolejny członek rodziny?
Architekt zmarszczył brwi.
- Nie no, nie używałbym aż tak wielkich słów. W końcu regularnie kontaktowałem się z dziadkiem i pytałem, jak sobie radzą, a i sam Jurij też czasami wysyłał mi mejle... Raz na dwa... albo na trzy... hm... tygodnie? - Viktor zawiesił głos, po czym wzruszył ramionami. - W każdym razie... Właśnie z tego powodu bardzo by mi zależało, żebyście się poznali i ze sobą zaprzyjaźnili. Jestem święcie przekonany, że kiedy Jurij zobaczy, jak miłym i wrażliwym człowiekiem jesteś, to zrozumie, dlaczego wyjazd do Japonii tak mi się przeciągnął.
Yuuri obrócił głowę i wstrzymał oddech, nie chcąc pokazać Viktorowi, że przez to z pozoru niewinne wyjaśnienie zaczął stresować się jakieś dziesięć razy bardziej niż przed chwilą. No bo musiał go do siebie przekonać, prawda? "Znienawidzi mnie. Mam to jak w banku."
Jedyne, co działało na korzyść kwiaciarza, to panująca w Rosji łagodna pogoda, choć musiał jednocześnie przyznać, że była dość nietypowa jak na wczesny lipiec - świeciło jasne słońce, któremu towarzyszyły duże, mlecznobiałe nimbusy, jakkolwiek powietrze wydawało się wyjątkowo rześkie. O wiele bardziej przypominało to wiosnę, która aż zachęcała do tego, żeby wyjść i pospacerować po jakimś parku bądź lesie, ewentualnie ogrodach... gdyby nie ten drobny szczegół, że w Petersburgu było przeraźliwie mało zieleni. W sensie w porównaniu z Hasetsu, oczywiście, bo przecież Yuuri starał się zestawić ze sobą wymierającą wioskę z miastem, które swego czasu piastowało zaszczytny tytuł stolicy państwa. Dodatkowo wszystko było tu ogromne i to właśnie w tym punkcie mogła się kryć największa różnica między Petersburgiem a choćby takim Kioto czy nawet Fukuoką. W rosyjskim mieście ulice były szerokie, budynki wysokie i wielopiętrowe, wszędzie krążyły setki samochodów, a o domach jednorodzinnych nie było nawet co marzyć. Rzecz kompletnie nie do pomyślenia w Japonii...
- O. I jesteśmy na miejscu.
Wewnętrzny wywód Yuuriego przerwało oznajmienie Viktora oraz położona na ramieniu dłoń, która zatrzymała go przed mijanym budynkiem. Wtedy oczom kwiaciarza ukazała się jedna w wielu znajdujących się na tej ulicy kamieniczek, na swój sposób podobnych do apartamentowca Viktora, tyle że ta tutaj była mniejsza, węższa, starsza i mniej biała, a bardziej beżowobura od miejsca zamieszkania architekta. No, w porządku, może nieco optymistyczniej - jasnobrązowa. Gmach wciąż miał jednak swój specyficzny urok, co zawdzięczał zadbanemu, ceglanemu frontowi oraz oknom okolonym jasnoszarymi, tynkowymi zdobieniami. Viktor zdradził w przelocie, że to chodziło o taki tani odpowiednik tradycyjnych, rosyjskich "nalichników", które można było zobaczyć na wokół wiejskich okien, ale tamte należały do prawdziwych dzieł sztuki, a to widoczne przed nimi było "Ee... takie sobie".
CZYTASZ
Kwiaciarnia dla dwojga
FanficViktor jest znanym architektem wnętrz, który ostatnio coraz bardziej odczuwa trudy swojej pracy. Jak tu cieszyć się życiem, kiedy powoli brakuje inspiracji do tworzenia tego, co się przez lata kochało? Ma nadzieję, że przylot do Fukuoki na znane tar...