***
Po zamknięciu drzwi, pozostawieniu walizki tuż za progiem i przejściu kilku metrów w stronę środka salonu, Viktor usiadł ciężko na kanapie, po czym odetchnął z prawdziwie męczeńską ulgą. Już. Nareszcie. Koniec. Dotarł. I chociaż nogi wchodziły mu w jestestwo, a żołądek nie miał nawet siły podnosić skarg, architekt zdołał jeszcze skopać mokasyny, wyciągnąć się na meblu i złożyć dłonie na brzuchu na podobieństwo odpoczywającego nieboszczka.
Po tych trzech miesiącach sielskiego, rodzinnego życia w Hasetsu mężczyzna zdążył zapomnieć, jak takie samotne, międzykontynentalne podróże potrafiły być nużące. Głównie psychicznie, oczywiście, bo fizycznie nie miał na co narzekać. Przecież nie musiał dźwigać na barkach samolotu ani nic, a jedyne, co mogło mu grozić, to całkiem realne odparzenie tyłka z powodu ciągłego siedzenia na fotelu klasy biznes przez bite dziewięć godzin... No, ale. Wszystko to byłoby zaledwie drobnostką do pominięcia, gdyby tylko jego szalona prośba, aby Yuuri poleciał razem z nim - teraz, zaraz, natychmiast, jak stali - mogła się spełnić. Niestety, Viktor był sam. Nie miał się do kogo uśmiechnąć, nie było mu dane popatrzeć na uroczą twarz kwiaciarza ani nawet zagadać do niego przez Internet. Przymusowy celibat trwał już od kilkunastu godzin, podczas których mógł jedynie przeglądać zdjęcia, czytać stare wiadomości i planować, co zrobią, gdy Yuuri wyląduje w Petersburgu. Gdy za dwa dni znów będą razem...
Ale żeby mogło to nastąpić, Viktor jeszcze przed odlotem z Fukuoki zadzwonił do Mili, żeby pospiesznie ją zapewnić, że nie, nie rozmyślił się, ale w zamian miałby prośbę, aby czym prędzej przygotować wizę oraz bilety na nazwisko Katsuki Yuuri... Tak, potrzebne już na środę, więc to całkiem pilna sprawa. Oczywiście wszystkie potrzebne dane ma na poczcie, więc zaraz je prześle. Tak, to Japończyk. Tak, zaufana osoba.
Tak - Viktor uśmiechnął się wtedy mimowolnie i wyprostował z dumą - to miała być podróż dla jego chłopaka.
Mila zachichotała dziwnie pod nosem, ale nie zakwestionowała prośby ani tym bardziej nie zadawała już więcej żadnych niezręcznych pytań. Obiecała za to, że skoro pan prezes był już na ostatniej prostej w drodze do domu, to może faktycznie poświęci te pół godziny napiętego jak żyłka na czole Yakova grafiku i pomoże w załatwieniu paru prywatnych spraw. Gdy więc kilka godzin później leżący na kanapie Viktor wreszcie wysupłał z kieszeni spodni telefon, odblokował go z trybu samolotowego i sprawdził oczekujące wiadomości, dostał od Mili potwierdzenie, że zrobiła wszystko, o co ją poprosił, a nawet jeszcze trochę. Zdołała bowiem wysłać zaproszenie do Yuuriego wraz z instrukcją dalszego postępowania, jak również dała znać konsulowi w Fukuoce, jaka jest sprawa i że pan Nikiforov będzie niezwykle wdzięczny za pomoc przy załatwianiu formalności dla honorowego gościa ich corocznego zebrania zarządu. W międzyczasie załatwiła jeszcze lot na 14:50 z lądowaniem o 21:30, przytomnie uwzględniając czas podróży (najkrótszy), ilość przesiadek (zaledwie jedna) i cenę (typowa). Perfecto. Zdecydowanie wisiał przyjaciółce obiad... Nie. Cały miesięczny karnet obiadów. A jeśli tylko ich zespół przetrwa kryzys, to nawet premię za specjalne zasługi.
Tymczasem przy okazji sprawdzania poczty, na pasku powiadomień smartfona pojawiła się wiadomość o dwóch nieodebranych połączeniach od Christophe'a. Obie próby dzieliły od siebie ponad trzy godziny różnicy, więc Viktor domyślił się, że raczej nie chodziło o nic pilnego, ale o byle plotki też niekoniecznie. W razie drugiego scenariusza Chris poddałby się już po pierwszym razie i zwyczajnie zagadał do kogoś bardziej dostępnego. Wynikało więc z tego, że miał jakąś konkretną sprawę właśnie do rosyjskiego przyjaciela. Coś nowego.
Z braku laku oraz przez męczącą, grobową ciszę panującą w apartamencie Viktor postanowił oddzwonić od razu.
- Allô? - Szwajcar odezwał się śpiewnie, choć jednocześnie nie bez pewnych trudności, zupełnie jakby musiał przytrzymywać telefon między uchem a ramieniem. W przypadku smartfonów sztuka ta była zdecydowanie bardziej brawurowa i niebezpieczna niż przy telefonach starego typu, więc szczególne chapeau bas dla Giacomettiego, że jeszcze go nie połknął. - Comment puis-je vous aider, chérie?
CZYTASZ
Kwiaciarnia dla dwojga
FanfictionViktor jest znanym architektem wnętrz, który ostatnio coraz bardziej odczuwa trudy swojej pracy. Jak tu cieszyć się życiem, kiedy powoli brakuje inspiracji do tworzenia tego, co się przez lata kochało? Ma nadzieję, że przylot do Fukuoki na znane tar...