28. Co z kwiatów, to z serca

1.3K 173 221
                                    

***

- I właśnie dlatego nie ufam tym przereklamowanym koncernom - mruknęła Mari, po czym uściskała Viktora, jednocześnie zamaszyście poklepując go po plecach. - Rodzinne biznesy są o wiele stabilniejsze, a jak nawet coś się rypnie, to załatwiamy to na spokojnie, przy kolacji. Więc wiesz... pamiętaj o naszej ofercie. Etat w kwiaciarni wciąż na ciebie czeka. Rzuć w cholerę to całe prezesostwo i zajmij się fikusami.

- Poważnie się nad tym zastanowię - przyznał architekt, a gdy już uwolnił się z objęć młodej kwiaciarki, przesunął się o krok, do kolejnej żegnającej się z nim tuż przed wyjazdem osoby. - Do widzenia, Hiroko-san. Przepraszam, że zostawiam Yuuriego pod twoją opieką, chociaż obiecałem przy nim być. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

- W porządku, Vicchan. Przecież nikt cię o to nie obwinia. Jeśli mogę czegokolwiek żałować, to tylko tego, że nie mogę w takiej chwili pomóc również mojemu drugiemu synowi - powiedziała i uniosła dłonie, ujmując w nie twarz poruszonego wyznaniem Rosjanina. - W razie czego nie wahaj się dzwonić, dobrze? Zawsze będę mieć dla ciebie czas.

- Oczywiście - przytaknął, obejmując swoimi dłońmi głaskające go po policzkach dłonie mamy. - Nie mógłbym marzyć o niczym więcej.

- Tylko nie siedź tam za długo, bo ominie cię o-bon - przypomniał tata Katsuki, który wychylił się nieznacznie zza pleców małżonki.

- Będę pamiętał - obiecał, kiwając głową w stronę Toshiyi, aż wreszcie odstąpił od Hiroko i w ostatniej kolejności zbliżył się do uparcie milczącego, przygaszonego Yuuriego.

To był wyjątkowo niezręczny moment, szczególnie że miał miejsce przed Yu-topią, na oczach reszty domowników. Oczywiście wieczór wcześniej zadbali o to, żeby pożegnać się nieco wylewniej, jak na prawdziwą parę przystało, jednak Yuuri wciąż czuł palące pragnienie, aby powiedzieć Viktorowi coś ważnego, od serca. Żeby dobrze się odżywiał. Żeby nie przesadzał z kawą. Żeby nie ślęczał po nocach. Żeby nie brał znów wszystkiego na siebie. Żeby był szczęśliwy. Żeby wiedział, że jest kochany. Że wszyscy będą tu o nim myśleć i go wspierać. Że chociaż Viktor nie zrobił jeszcze nawet pół kroku w stronę dworca, to Yuuri i tak ogromnie za nim tęsknił. Że widok pękatej, stojącej tuż przy nodze walizki (w której znajdowały się głównie pamiątki dla bliskich) wydawał się straszliwie przygnębiający, a może nawet trochę nienaturalny, szczególnie w kontekście przyjazdu Viktora do Hasetsu z samą tylko aktówką... Że ogromnie bał się tej chwili, gdy Viktor wreszcie się odwróci i ruszy w drogę, bo przecież Yuuri samolubnie zdecydował, że to będzie ostateczny koniec ich relacji.

Że...

- Będę zaglądał do mieszkania, żeby podlewać kwiaty - zapewnił Yuuri, uciekając wzrokiem w stronę stojących pod wiatą róż, jakby to ich obecność przypomniała mu o obowiązku. - A co wieczór postaram się wysyłać nowe zdjęcie Makkachina.

- Dziękuję, Yuuri. - Viktor obdarzył go tak czułym i pełnym uwielbienia spojrzeniem, że kwiaciarz poczuł jeszcze większy ból w sercu. - Kolejny raz ratujesz mi życie.

- Bez przesady. Przecież to nic takiego - odparł prawie że mechanicznie, ale Rosjanin pokręcił głową.

- Dla mnie to naprawdę wiele. - Viktor zrobił jeszcze jeden krok do przodu i przygarnął Yuuriego do swojej piersi, na co zagubiony Japończyk zesztywniał jeszcze bardziej. - Bo dzięki tobie mam dom, do którego chcę wracać.

- Tam też jest twój dom. Szybko się oswoisz. Zobaczysz - zapewnił zdawkowo kwiaciarz i zamilkł, napawając się ostatnimi, beztroskimi chwilami bliskości, aż wreszcie po kilkunastu sekundach odrobinę się rozluźnił, a nawet ostrożnie trącił obejmującego go architekta w łokieć. - W porządku, Viktor, wystarczy. Idź już. Jeśli dalej będziesz z takim zacięciem udawać na mnie bluszcz, to mogę niechcący zmienić zdanie i na zawsze zatrzymam cię w kwiaciarni jako towar do ekspozycji.

Kwiaciarnia dla dwojgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz