ROZDZIAŁ DWUDZIESTY
Mrok w gabinecie rozjaśniała jedynie niewielka lampka na biurku. Lucjusz Malfoy siedział w fotelu, wpatrując się w kominek zniecierpliwionym wzrokiem. Wypełniona do połowy szklanka z whisky stała tuż przy jego prawej dłoni, nie upił z niej nawet łyka, zbyt zdenerwowany czekającą go rozmową. Pokręcił głową, prychnął ze złością i wstał. Zegar na starej antycznej komodzie pokazywał mu, że jego gość spóźnia się od prawie godziny. Niedobrze, to mogło zwiastować problemy.
Słysząc syk płomieni, odwrócił gwałtownie głowę w stronę kominka. Jego twarz przybrała nieprzenikniony wyraz, gdy skinął głową na powitanie.
- Standish – mruknął półgłosem. – Spóźniłeś się.
Elan Standish otrzepał pelerynę szybkim ruchem, po czym podszedł do biurka i rzucił na nie kilka kopert.
- To już wszystkie – powiedział. – Niełatwo było je zdobyć.
Lucjusz zbliżył się do niego, podniósł listy i otworzył pierwszy. Szybki rzut oka na treść pozwolił mu odetchnąć z ulgą. Trzymał ostatnie dowody swojej niechlubnej przeszłości i zaraz je zniszczy, już nikt nie zaszkodzi jego synowi. Spopielił szybko pożółkłe koperty, otrzepał dłonie i spojrzał na Standisha.
- Ile? – zapytał sucho.
- Sporo – odparł Elan i podał mu sztywną kartkę. – Mniemam, że dopilnujesz, aby cała kwota znalazła się w poniedziałek w mojej skrytce.
Lucjusz skinął głową, nie komentując wypisanej granatowym atramentem ceny.
- Jak tylko otworzą Gringotta – zapewnił. – Wiesz, że zawsze spłacam swoje długi.
Elan podszedł do barku i przez chwilę podziwiał ogromną ilość trunków. Nalał sobie podwójną porcję whisky, upił łyk i spojrzał na Lucjusza.
- Oczywiście wiesz, że ta kwota to jedynie część spłaty, prawda? – zagaił neutralnym tonem. - Te galeony to zaledwie wyrównanie tego, co zapłaciłem człowiekowi, który zdobył dla mnie twoją korespondencję.
Lucjusz zaśmiał się cicho i podniósł swoją szklankę.
- Oczywiście. Czekam niecierpliwie, aż podasz swoją prawdziwą cenę.
Elan odchrząknął i odstawił szklankę na blat ławy. Usiadł wygodnie na sofie, wygładził pelerynę, a potem spojrzał twardo na Lucjusza.
- W pewnym momencie poproszę cię o coś, a ty to zrobisz. Bez dyskusji, po prostu to zrobisz. Taka jest moja cena.
- Czyli nie dowiem się dzisiaj, czego mam oczekiwać – mruknął Lucjusz. – Jakie to w twoim stylu, Standish. Cierpliwość i czas, masz tego pod dostatkiem, czy nie?
Śmiejąc się cicho, Elan pokiwał głową.
- W istocie. Po co mam wymyślać cenę na gorąco, kiedy może zaistnieć sytuacja, gdy naprawdę mi się przydasz?
Lucjusz wypił whisky jednym łykiem, rzucając Elanowi krzywe spojrzenie.
- Nawet nie chcę zgadywać, ile masz takich dłużników.
- Przyszedłeś do mnie po pomoc i otrzymałeś ją, choć muszę przyznać, że nie z ochotą. Gdyby nie twój syn, nawet bym z tobą nie rozmawiał.
- Draco? – Lucjusz uniósł brwi. – Czy on coś wie o naszej... współpracy?
Elan pokręcił przecząco głową.
- Absolutnie. I się nie dowie, bo żaden z nas mu o tym nie powie. Lubię tego chłopaka, jest tak różny od ciebie. Szkoda by było patrzeć, jak traci wszystko przez twoje błędy... Tym bardziej teraz.
CZYTASZ
Układy
FanfictionMinisterstwo Magii, a w nim dwoje niechętnych sobie prawników. Draco i Hermiona staną naprzeciw siebie w najtrudniejszej dotąd sprawie. Jak bardzo ich to zbliży? Powojenna rzeczywistość, dużo postaci drugoplanowych i kilka OC. Dramione publikowane d...