Rozdział dwudziesty pierwszy

7.5K 295 87
                                    

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

Harry nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chodził niespokojnie po salonie, potykając się co jakiś czas o zabawki Jima i czując na sobie obserwujące spojrzenie Ginny. Może niepotrzebnie opowiedział jej o Hermionie i jej dziwnym przywiązaniu do Malfoya? Ona w ogóle nie pojmowała jego argumentów, wprost przeciwnie, powiedziała, że to dobrze, iż Hermiona rusza ze swoim życiem do przodu i Harry nie powinien stać jej na drodze.

Przecież tego nie robił! Po prostu martwił się o swoją przyjaciółkę, która najwyraźniej zaczynała tracić rozum. Nie żeby czuł nienawiść do Malfoya, tak szczerze, to wątpił, czy byłby w stanie kogokolwiek nienawidzić, tylko... Malfoy to Malfoy. Zły, manipulujący dupek, który na pewno miał jakiś interes w zbliżeniu się do Hermiony. Ona po prostu była zbyt ślepa, żeby to dojrzeć. Tak jak nie wierzyła mu w szóstej klasie, kiedy mówił, że Malfoy przystąpił do śmierciożerców. Jednak wtedy skutki ignorancji Hermiony nie miały dla niej osobistego znaczenia, teraz było inaczej. Ona mogła udawać mocną, twardą, ale Harry znał ją jak siebie, wiedział, że w środku jest bardzo wrażliwa i podatna na zranienie.

Zastanawiał się czy go posłucha i przynajmniej spróbuje poznać kogoś innego. Nawet sam zaczął rozmyślać nad tym, żeby jej kogoś przedstawić. Zapytał o to Ginny i zdziwił się, kiedy stanowczo odpowiedziała, że nie chce mieć nic wspólnego z jakimikolwiek kombinowanymi randkami. Dodała też, że Hermiona jest dorosła i ma prawo decydować o sobie, a Harry nie może narzucać jej swojego zdania.

- Naprawdę uważasz, że ona wie, co robi? – zapytał w końcu, patrząc pytająco na Ginny.

Westchnęła, odłożyła gazetę i pokiwała głową.

- Oczywiście. Nie znam mądrzejszej kobiety. Nie możesz dać sobie spokoju z tą sprawą?

Harry usiadł obok i pogładził czoło w roztargnieniu.

- To tak, jakby ktoś wywrócił świat do góry nogami – odparł. – My byliśmy ci dobrzy, Malfoy był ten zły, i wszystko było w porządku. Nie potrafię zrozumieć, w jaki sposób on miałby pasować do tego układu...

- Ależ on nie ma pasować do nas, tylko do Hermiony – powiedziała Ginny lekko zirytowanym głosem. – Zachowujesz się niepoważnie.

- On ją zrani – obstawał przy swoim Harry.

Ginny uniosła się nieco, złapała jego rękę i spojrzała mu w oczy.

- Harry, przestań. Sprawy Hermiony nie są twoimi sprawami, a ty nawet nie znasz Malfoya na tyle, żeby mieć o nim zdanie...

- Jak to nie znam?! Znam go od zawsze – przerwał jej.

- Z czasów, kiedy był głupim dzieciakiem. Myślisz, że facet przed trzydziestką myśli tak samo, jak nastolatek? On dorósł, tak jak my wszyscy. A Hermiona jest bardzo pociągającą kobietą, czy to dziwne, że mu się podoba?

Cóż, Harry nie myślał o Hermionie jak o kobiecie, nigdy, więc nie potrafił docenić jej wyglądu. Spróbował wyobrazić sobie przyjaciółkę jako kogoś więcej, ale zaraz porzucił tę myśl, bo przed oczami miał jedynie Ginny. Hermiona była rodziną, siostrą, częścią jego samego. A Malfoy nie mógł być dla niej, już prędzej Krum, choć i do Wiktora miał wiele zastrzeżeń. Jednak lepszy Krum niż Malfoy.

- On ją zrani – powtórzył po raz kolejny, ignorując prychniecie Ginny. – Wiesz, że założył się z Ronem, że wyciągnie Hermionę na randkę? Jakby już tego nie zrobił! Co chciał udowodnić? Znów poniżyć Rona?

Ginny uniosła wysoko brwi, a po chwili cicho się zaśmiała.

- Prędzej po prostu pozwolił sobie na kiepskiej jakości żart. W sumie, jak na Malfoya, to bardzo niewinne zagranie.

UkładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz