ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Nim minęła chwila, Hermiona stała obok Malfoya na brukowanej ulicy. Tylko przelotnie zerknęła na ciemne witryny sklepowe, krzywiąc się nieznacznie. Nokturn... Niezbyt zaskakujące.
- Nie rób takiej ponurej miny, Granger – usłyszała. – Od wojny jest tu równie grzecznie jak na Pokątnej.
Miał rację, jednak nic nie mogła poradzić na to, że czuła się tu dziwnie.
- Gdzie ta knajpa? – zapytała, zmieniając temat.
- Tam – wskazał ręką dość oddalony budynek. – Chodź.
Ruszyła powoli, czując irytującą miękkość nóg. Dłonie, wciśnięte w cienki czarny płaszcz, drżały. Zacisnęła je, próbując się uspokoić, jednak słowa Rona zraniły ją zbyt mocno, żeby mogła o nich nie myśleć.
Więc przekreślił ją i wszystko, co ich łączyło, tak po prostu. To bolało tak bardzo... Spodziewała się jego gniewu, tego, że się wścieknie albo obrazi. Ale on postąpił gorzej, posunął się do przemocy. Pulsowanie w ramieniu zmieniało się w ból. Bezwiednie potarła miejsce, gdzie zaciskały się jego palce, łzy zapiekły ją pod powiekami.
Pociągnęła nosem, zwracając na siebie uwagę Malfoya. Zmrużył oczy, przyglądając się jej podejrzliwie.
- Chyba nie zaczynasz znowu ryczeć?
Parsknęła i potrząsnęła głową.
- Nie – odparła szorstko. – Po prostu... Nieważne – zakończyła i przyspieszyła kroku.
Westchnął i zatrzymał się. Też stanęła, patrząc na niego z zaskoczeniem.
- Co się stało?
- Ty mi powiedz – mruknął.
Zamrugała.
- Dlaczego się zatrzymałeś?
- Dlaczego ryczysz?
- Nieprawda, ja nie...
Zacmokał i pokręcił głową.
- Ryczysz, Granger. I to przez kogo? Mówiłem ci już, nie warto.
Uciekła wzrokiem w bok, przygryzając wargę.
- Nie płaczę – powiedziała cicho. – Ja... jest mi przykro – wyznała jeszcze ciszej, jakby zdradzała jakiś wstydliwy sekret. Czuła się niemal obnażona pod jego badawczym spojrzeniem. – Przejdzie mi – dodała.
Jeszcze przez moment patrzył na nią, a po chwili odwrócił się i westchnął.
- Nie, nie przejdzie. Chodź. Może jak wypijesz porządnego drinka, to przestaniesz myśleć o tym durniu.
Hermiona wątpiła, żeby drink zatarł wspomnienie furii Rona, ale ruszyła za Malfoyem. Pomoże czy nie, potrzebowała teraz alkoholu.
Nazwa lokalu nic jej nie mówiła. Czarny Kamień nie wyróżniał się niczym szczególnym; niski, usytuowany niemal na końcu alei budynek, nie wyglądał ciekawie. Dopiero kiedy weszła do środka, zrozumiała, skąd wzięła się taka nazwa. Cała ogromna sala wyglądała, jakby wykuto ją w smolistej skale. Podłoga, ściany, sufit – wszystko z czarnego kamienia, jedynie miejscami przetykanego srebrnymi lśniącymi nitkami.
Gdy podeszli do jednego z wielu okrągłych stolików i usiedli w miękkich fotelach, Hermiona nie mogła już dłużej powstrzymać ciekawości. Wyciągnęła rękę, dotykając ciemnej ściany. Jej palec przesunął się po srebrnej żyłce, wyczuwając delikatną wypukłość.
CZYTASZ
Układy
FanficMinisterstwo Magii, a w nim dwoje niechętnych sobie prawników. Draco i Hermiona staną naprzeciw siebie w najtrudniejszej dotąd sprawie. Jak bardzo ich to zbliży? Powojenna rzeczywistość, dużo postaci drugoplanowych i kilka OC. Dramione publikowane d...