ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY
Draco wpatrywał się w Pottera zmrużonymi oczami, wolno zapinając szatę. Za plecami słyszał ciężki oddech Granger i mógł sobie wyobrazić jej rumieniec zażenowania. Sam nie czuł się zbyt komfortowo, kiedy auror wlepiał w niego wściekłe spojrzenie, a blade palce mocno zaciskał na różdżce. Czyżby miał zamiar go zaatakować? Był aż takim idiotą?
- Opuść tę rękę, Potter – prychnął. – Widziałeś zwykły pocałunek, nie gorączkuj się tak.
O ile to możliwe, palce Pottera zacisnęły się jeszcze bardziej. Draco pomyślał, że jeszcze chwila, a rozczochrany furiat straci różdżkę, sam ją sobie łamiąc. Lekki uśmiech wykrzywił jego usta, gdy zaczął wyobrażać sobie szefa Biura Aurorów bez najważniejszej dla czarodzieja broni.
- Coś cię bawi? – syknął Potter.
- Jeszcze nie – odparł Draco – ale ja jestem cierpliwy, więc...
Zaklęcie wystrzeliło w jego stronę tak szybko, że gdyby nie był na nie przygotowany, na pewno w tej chwili leżałby nieprzytomny na podłodze. W porę zablokował czerwony płomień, zdziwiony siłą, z jaką Potter uderzał. Granger musiała być dla niego cholernie ważna, jeśli aż tak stracił panowanie nad sobą.
Potter, oszołomiony mocą blokady, przez moment mrugał ze zdziwieniem.
- Jestem pewien, że nie chciałeś mnie zaatakować – mruknął Draco. – Weasley już szykuje się do odsiadki, na pewno chcesz dać Granger kolejny powód do zmartwień?
- Grozisz mi pozwem? – syknął auror, potrząsając głową.
- Skąd, ja cię jedynie uprzedzam, że nie pozostanę obojętny, jeśli nie zaczniesz zachowywać się jak dorosły facet. Główny auror nie powinien rzucać klątw na zwykłych obywateli, chyba się z tym zgadzasz. Granger, cóż ty tam wyprawiasz? – Obejrzał się przez ramię i prychnął z niecierpliwością, widząc jak niezdarnie usiłuje pozapinać guziki bluzki. Rzucił krótkie zaklęcie, doprowadzając jej ubranie do porządku, po czym pokręcił głową. – Jesteś wiedźmą, mogłabyś użyć różdżki. Doprawdy...
Jej poirytowany wzrok wskazywał, że i ona jest na skraju wytrzymałości. Na szczęście jej różdżka leżała rzucona obok biurka, wzburzenie w niej opadało, kiedy rozglądała się po podłodze, mamrocząc pod nosem niezbyt miłe słowa. Dostrzegła różdżkę, pochyliła i sięgnęła po nią. Gdy znów na niego spojrzała, westchnęła cicho. – Zostaw nas samych – powiedziała. – Muszę porozmawiać z Harrym.
- Wytłumaczyć się?
- Po prostu porozmawiać.
- Przecież rozmawiamy. Wszyscy. Dlaczego miałbym wychodzić, skoro sprawa dotyczy mnie tak bardzo, że wręcz powinienem zostać? Nie, Granger. Usiądę sobie i pogadamy. Nie będzie ci kładł do głowy cholernych bzdur, wykorzystując fakt, że mnie nie ma i nie mogę się bronić.
Zignorował jej ciche przekleństwo i podszedł do sofy. Usiadł, spojrzał na Pottera i wskazał mu krzesło.
- Mógłbyś? Wyglądasz jak jakiś zagorzały obrońca cnoty, gdy tak sterczysz z tą potępiającą miną.
- Malfoy... – Głos Granger wyrażał złość pomieszaną z rezygnacją.
- Ty też usiądź – poradził jej. – Zaraz padniesz z wrażenia, bo twój przyjaciel przyłapał cię na zwykłym buziaku. Serio, Granger, ile ty masz lat?
Potter spojrzał na nią i syknął: - Nie widzisz, jaki to kompletny dupek? Nawet jak chce być pomocny, wychodzi z niego arogancki sukinsyn. Gdzie ty masz oczy, Hermiona?
CZYTASZ
Układy
FanfictionMinisterstwo Magii, a w nim dwoje niechętnych sobie prawników. Draco i Hermiona staną naprzeciw siebie w najtrudniejszej dotąd sprawie. Jak bardzo ich to zbliży? Powojenna rzeczywistość, dużo postaci drugoplanowych i kilka OC. Dramione publikowane d...