Rozdział trzydziesty pierwszy

5.3K 254 20
                                    

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY

Ron oparł łokcie na kolanach, a złączone dłonie opuścił w dół, pochylając się nisko na kozetce. Ponurym wzrokiem wpatrywał się zieloną ścianę celi, myśląc o swoim marnym położeniu. Jeszcze rano był w szpitalu, a teraz został znów wsadzony do aresztu. Złudzenie, że wszystko dzieje się poza nim, zniknęło tak nagle. Niemal dwa miesiące terapii zdawały się w tej chwili wspomnieniem zamglonym i ulotnym.

I oto siedział nowy on, ponury i tak wystraszony, że gdyby umiał, łaziłby po ścianach ciasnej celi. Ostatnim razem, kiedy tu był, mało się swoim losem przejmował. Zbyt otumaniony, po kilkudniowym pijaństwie, nie obchodziło go, co z nim zrobią. A teraz?

Pokręcił głową, wzdychając cicho. Był w dupie, a pomóc mógł mu jedynie Malfoy. Jakże nisko upadł... I czuł się tak kompletnie osamotniony.

Uświadomił sobie, jak pocieszające były wizyty Luny. Swoim optymizmem odpychała zżerającą go od środka ciemność tak bardzo, że dopiero siedząc tu w samotności, tak naprawdę docenił w pełni zaangażowanie i dobroć czarownicy, którą od zawsze traktował jako obiekt kpin. A Luna to zaledwie początek listy osób, jakie skrzywdził.

Miał za dobrych przyjaciół, zbyt wyrozumiałą rodzinę. Sam by sobie raczej nie darował, a oni wykazali współczucie i zrozumienie.

Czy dostanie szansę, żeby naprawić swoje błędy? Chciał wierzyć w słowa Hermiony, że Wizengamot dojrzy jego skruchę, ale zbyt wyraźnie pojmował swoją winę, żeby mieć siłę na taką wiarę.

Tak cholernie się bał. Pomyślał, że nim nadejdzie czwartek, pewnie oszaleje z niepewności i strachu.

*

Ostanie rzeczy zostały spakowane i Hermiona oparła się o futrynę, patrząc w ciszy na Padmę. Przyjaciółka poprawiała pościel, wygładzając dłonią narzutę na niewielkim łóżku. Po chwili poderwała głowę i lekko się uśmiechnęła, mówiąc:

– Czuję się tak, jakbym opuszczała rodzinny dom.

– Zawsze możesz tu wrócić, jeśli będziesz tego potrzebowała – zapewniła ją Hermiona.

Padma skinęła.

– Wiem. Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że mam ciebie... Gdyby nie to, chyba bym się nie odważyła na powrót do Olivera...

– Oczywiście, że byś się odważyła – przerwała jej Hermiona. – Kochasz go.

Wzdychając cicho, Padma pokiwała głową.

– Kocham, tak. I chcę, żeby nam się udało. Ale... – Urwała, patrząc uważnie na Hermionę. – Wiesz, jak wiele mam wątpliwości?

Hermiona aż za bardzo ją rozumiała. Podeszła i objęła przyjaciółkę ramieniem, mówiąc cicho:

– To nic złego, że się boisz. To tylko dowodzi, że wiesz, jak wiele masz do stracenia. A ja... ja boję się tak samo – wyznała cicho.

Padma pokiwała głową.

– No tak, Malfoy nie może być łatwy w obsłudze – powiedziała.

– No właśnie. A i ja nie należę do szczególnie ugodowych osób, więc bywa trudno. A nawet jeśli coś by miało z tego być... to co jest właściwie między nami? – mruknęła Hermiona, patrząc w okno. Zaraz westchnęła i umilkła na moment. – W każdym razie – podjęła po chwili – chciałam tylko powiedzieć, że też się boję i mam wątpliwości, i też nie wiem, na czym stoję i jak to nazwać... Ech, miałam mówić z sensem – powiedziała w końcu, odsuwając się i machając ręką. Spojrzała pytająco na Padmę. – To co? Zbieramy się? Millicenta i Pansy pewnie już czekają.

UkładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz