Rozdział szósty

7.9K 317 12
                                    


ROZDZIAŁ SZÓSTY

Słońce było za jasne, zieleń zbyt głęboka, w ogóle wszystko było irytująco za wesołe jak na podły humor Hermiony tego poranka. Oczywiście mogła też zrzucić zrzędliwy nastrój na niemiłe łupanie w głowie i paskudnie wyschnięte gardło, ale to nie kac ją dręczył tak bardzo, tylko wspomnienie wczorajszego wieczoru i tej kobiety.

I Ron. Czuła taką złość na niego, taką wściekłość, że z premedytacją zrezygnowała z wizyty w szpitalu. Za bardzo znała samą siebie, żeby wierzyć, że nie wywoła kłótni od samego progu. Akurat dzisiaj miała w nosie delikatność; gdyby go zobaczyła, na miejscu wyzwałaby go od najgorszych.

I on miał jeszcze czelność wymagać od niej, żeby się nie wtrącała! Jak mógł ukrywać takie coś? Poważnie zaczęła zastanawiać się nad sensem ich przyjaźni. Widać Ron miał inne podejście do zaufania, skoro założył, że nie może jej wierzyć w tak ważnej sprawie.

To bolało. Cholernie bolało. Jak... zdrada. Może to głupie, w końcu każdy miał prawo mieć swoje tajemnice, ale takie?

Kręciła głową, idąc chodnikiem do Ministerstwa. Rewolucje w żołądku i ból głowy zmusiły ją do rezygnacji z teleportacji, poza tym spacer dobrze robił na jej skołatane nerwy.

Podróż windą była koszmarna. Czy zawsze tak trzęsło?

Z ulgą wyszła z kabiny, kiwając odruchowo głową w stronę biurka sekretarki. To był błąd; ból ścisnął jej czaszkę, co wywołało grymas cierpienia. Podobnie, jak widok Malfoya, opartego o drzwi swojego gabinetu z krzywym uśmiechem.

- Pijaństwo stanowczo nie jest twoją mocną stroną, Granger.

Westchnęła, nie odzywając się. Uznała, że szkoda wysiłku na bzdurne pyskówki. Lepiej dać mu się wygadać i może wtedy pójdzie w cholerę.

- Coś taka cichutka? – Spojrzał na nią z udawaną troską. – Boli cię głowa?

Minęła go, pchnęła drzwi swojego biura i weszła so środka. Kątem oka zobaczyła, że wchodzi za nią i siada na brązowym krześle dla klientów.

Prychnęła, rzuciła torebkę na niską sofę w rogu pokoju i klapnęła na nią niezbyt elegancko, klnąc cicho.

- Uuu, faktycznie nie jest dobrze – usłyszała.

Podniosła zmęczoną głowę, mrużąc oczy.

- Malfoy – syknęła, a jej skronie przeszył ostry ból. – Wynoś się.

Zacmokał, niezrażony jej słowami.

- Jesteś niemiła – wymruczał – a ja mam coś, co postawi cię na nogi. Chciałem ci to dać, ale skoro jesteś taka niemiła...

Coś błysnęło między jego palcami. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że trzymał małą fiolkę, pełną błękitnego płynu.

Uniosła brwi.

- Czy to jest to, o czym myślę?

Uśmiechnął się szeroko i potaknął.

- Owszem, Granger. I to działa, ale, jak już mówiłem, jesteś niemiła, więc...

- Dawaj – zażądała, wyciągając rękę.

Pokręcił głową.

- Nie, zołzom nie pomagam.

- Nie jestem zołza! Daj...!

Zmrużył oczy.

- Zastanówmy się... Nie witasz się, warczysz, nie umiesz poprosić... Granger, większej zołzy nie widziałem – znowu się uśmiechnął. – Jesteś niemiła, nawet paskudna...

UkładyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz